Carlos Sainz przyznaje, że zaskoczyła go decyzja Ferrari o zjeździe do boksów i zmianie opon twardych po zaledwie 33 okrążeniach, grubo przed połową wyścigu.
Sainz ruszał do GP Monako z czwartego miejsca, tuż za Fernando Alonso i Estebanem Oconem. O ile ze swoim rodakiem Sainz nie miał szans, o tyle ostro walczył z kierowcą Alpine, tracąc nawet przy tym kawałek przedniego skrzydła.
Kierowca Ferrari zdał sobie sprawę, że trudno będzie mu wyprzedzić Francuza na torze i jedyna szansa to pit-stopy i rozgrywka strategiczna.
Ferrari kilkukrotnie markowało zjazd Sainza do boksów, próbując wymusić reakcję Alpine i jadącego na pośrednich oponach Ocona. W końcu, na 32. okrążeniu, Francuz został wezwany do alei serwisowej. Okrążenie później Ferrari wezwało do siebie Carlosa. I to w momencie, gdy miał on czysty tor przed sobą i mógł jechać swoim tempem.
Gdy Hiszpan wrócił za Oconem był bardzo zły z powodu tej decyzji. “To jest właśnie to, o czym mówiłem!” – krzyczał przez radio. Gdy jego inżynier wyjaśnił mu, że chodziło o to by obronić się przed Hamiltonem, Sainz znów krzyknął: “Nie obchodzi mnie Hamilton, byłem szybki!”.
“Mieliśmy wyścig pełen wydarzeń. Cały czas goniłem Ocona i siedziałem mu na ogonie. Dobrze oszczędzałem twarde opony, a potem zaliczyliśmy powolny pit-stop. Patrząc na tempo, jakie miałem, chyba mogliśmy być nieco bardziej cierpliwi, ale jest jak jest” – powiedział Hiszpan.
Potem Carlos jechał za Charlesem Leclerkiem i gdy zaczęło kropić, Ferrari zdecydowało się na podwójny pit-stop, który też nie wypadł najlepiej.
“Monako to zawsze trochę ruletki i dziś każdy jej doświadczył. Ja chyba wylosowałem najgorzej. Pierwszemu pit-stopowi jeszcze się przyjrzymy. Byłem bardzo szybki na okrążeniu zjazdowym, a w czystym powietrzu miałbym zapewne bardzo dobre tempo. To, gdy wezwano mnie do boksów po tym całym zarządzaniu oponami było bardzo frustrujące. Nie powinienem był jednak wyrażać tego przez radio, to przede wszystkim” – mówi Sainz.
Ferrari miało trafne prognozy i deszcz spadł około 20 okrążeń przed końcem wyścigu. Gdyby ekipa z Maranello wyczekała do deszczu ze zmianą opon u Sainza, miałby pewne trzecie miejsce. Dojechał ósmy.
Nieco dłużej – również na twardych oponach – przytrzymano na torze Charlesa Leclerca, startującego z 6. pozycji. Nie wytrzymano jednak do opadów deszczu.
“Myślę, że w przypadku każdego z nas było trudno. Po fakcie zawsze zrobiłbyś coś inaczej, szczególnie na takim torze jak ten. Łatwo jest krytykować strategię po wyścigu. Gdy zjedziesz wcześniej, a pojawi się samochód bezpieczeństwa to potem każdy pyta, dlaczego zjechałeś tak wcześnie” – tłumaczy zespół Leclerc, zapominając, że opady deszczu – w przeciwieństwie do wyjazdu samochodu bezpieczeństwa – da się w jakimś stopniu przewidzieć.
“Wiedzieliśmy, że będzie zdradliwie. Dziś czekaliśmy na samochód bezpieczeństwa, ale ku naszemu zaskoczeniu nikt nie popełnił błędu i nie było neutralizacji. Tak to wygląda. Teraz zmieniłbym kilka rzeczy, ale będąc w samochodzie nie wiesz tego wszystkiego co teraz. Uważam, że dokonaliśmy dziś dobrych wyborów” – dodaje Monakijczyk.
Źródło: f1i.com
fot. Scuderia Ferrari Press Office