Stefano Domenicali bezpośrednio mówi zasłużonym w Formule 1 torom, że sama historia nie wystarczy by być w kalendarzu Formuły 1.
W sezonie 2023 będziemy mieli 23 wyścigi w kalendarzu F1, a w przyszłym roku prawdopodobnie 24. Jest to maksymalna liczba dozwolona porozumieniem Concorde.
„Myślę, że 24 wyścigi to dobra liczba, a miks kontynentów, który mamy, wygląda dobrze. Oczywiście to nie sekret, że nadal chcemy rozglądać się za szansą odwiedzenia Afryki ponieważ jest to jedyny kontynent, którego brakuje” – mówi Domenicali.
W ostatnich latach takie grand prix jak Monako, Belgii czy Hiszpanii musiały mocno walczyć by nadal być w kalendarzu Formuły 1. O ile Hiszpanii i Monako się udało, o tyle nie jesteśmy pewni, czy w 2024 roku kierowcy F1 wrócą na tor Spa.
Szef Formuły 1 został wprost zapytany o balans pomiędzy starymi, klasycznymi torami a nowymi obiektami ulicznymi. Nie patyczkował się odpowiadając.
„Dlatego rozmawiamy z tzw. historycznymi grand prix i skupiamy się w tych rozmowach nad zrozumieniem, jaka jest wizja przyszłości. Bycie aroganckim i wiara, że masz zagwarantowaną przyszłość w F1 ponieważ wyścig odbywa się u ciebie od 100 lat nie wystarczy” – mówi Domenicali.
„Myślę, że to jest moment dla wszystkich by zrozumieli, że nie rozgrywany z nikim żadnych gierek. Jesteśmy otwarci i transparentni i mówimy, że jeżeli chcą być w kalendarzu, muszą robić rzeczy, które według nas są dobre dla nich i dla nas jako F1” – dodaje szef F1.
Domenicali mówi, że w ostatnich latach wiele historycznych obiektów zdało sobie sprawę, że ich pozycja się zmieniła.
Obecny kalendarz zawiera 3 rundy w Stanach Zjednoczonych – w Miami, Las Vegas i Austin. Domenicali odpiera jednak zarzuty, że wpływa to negatywnie na inne lokalizacje i cały układ torów w F1.
„Każdy wyścig – nie tylko w Ameryce – ma własną osobowość, jakość, innych fanów. Nie widzę tu żadnej kanibalizacji bo każdy jest inny, wszystko jest inne, te eventy są różne. Nie widzę tu żadnego problemu” – powiedział Domenicali.
Źródło: motorsportweek.com