Red Bull nie pokazuje prawdziwej szybkości swojego tegorocznego bolidu Formuły 1, żeby nie zmieniono przepisów technicznych na jego niekorzyść.
Takim podejrzeniem podzielił się jeden z głównych rywali kierowców mistrzowskiego zespołu, George Russell (Mercedes).
Red Bull zdominował zmagania w najważniejszej serii wyścigowej świata po rewolucji technicznej, która weszła ubiegłego roku. W sezonie 2022 lider ekipy Max Verstappen obronił tytuł wygrywając rekordowe 15 wyścigów (z 22) i gromadząc prawie o połowę punktów więcej niż najgroźniejszy konkurent Charles Leclerc (Ferrari). W sezonie 2023 Holender znowu rozdaje karty. GP Bahrajnu i GP Australii zwyciężył, a w Arabii Saudyjskiej finiszował drugi mimo startu z odległego pola (spowodowanego awarią samochodu dzień wcześniej).
Russell: Prawdziwa przewaga to 0,7 sekundy
Na pojedynczym okrążeniu w kwalifikacjach przewaga Czerwonych Byków wynosi około 0,2 – 0,3 sekundy. Czyli nie tak dużo. Jednak według Russella granatowy bolid jest w rzeczywistości jeszcze szybszy o mniej więcej pół sekundy, tylko najlepszy team to ukrywa. W obawie przed ruchami F1 i ustalającej przepisy FIA, przeciwdziałającymi dominacji jednego zespołu.
„Na pewno nie pokazują wszystkiego”. – mówi Brytyjczyk w rozmowie z BBC. „Sądzę, że niemal wstydzą się odkryć swój pełen potencjał, bo czym szybsi się wydają, tym bardziej Formuła 1 będzie starała się ich jakoś przyhamować”.
Zobacz także: Rewelacyjne porównanie tempa 4 najlepszych bolidów w GP Australii
„Realistycznie patrząc myślę, że mają prawdopodobnie 0,7-sekundową przewagę nad resztą stawki”. – szacuje.
„Nie wiem, jak prezentuje się różnica w szybkości na ten moment, ale Max nie ma powodu, by cisnąć. Red Bull też nie”.
„Będąc uczciwym wobec nich, wykonali naprawdę wspaniałą robotę. Nie można im tego odmawiać. Bez wątpienia musimy się poprawić”.
Marko: Rywale się zbliżyli
Red Bull twierdzi co innego. Należący do ścisłego kierownictwa ekipy Helmut Marko przekonuje nawet, że konkurencja odrabia straty – czego dowodem ma być wynik w ostatnim wyścigu drugiego zawodnika zespołu Sergio Pereza. Po wypadku w czasówce Meksykanin startował z alei serwisowej i zdołał przebić się „tylko” na piąte miejsce. Czerwone Byki pierwszy raz tego roku nie zaliczyły dubletu.
„Widać, jak blisko jest, kiedy tylko wydarzy się coś drobnego. Zawsze mówiono, że mamy przewagę jedynie gdy wszystko idzie gładko. Nasi rywale, Aston Martin, Ferrari i Mercedes, poczynili postępy”. – komentuje 79-letni Austriak dla niemieckiej edycji telewizji Sky.
Autor: Grzegorz Filiks
Źródła: PlanetF1, BBC, Sky Deutschland
fot. Mercedes F1 Team