Logan Sargeant w tym roku zadebiutuje w Formule 1. Młody Amerykanin będzie rywalizował bolidem Williamsa. Dla niego to swoiste dokonanie niemożliwego, bo w pewnym momencie swojej kariery był przekonany, że na starty w najważniejszej serii wyścigowej świata nie ma już żadnych szans.
Kierowca zza Oceanu ścigał się w juniorskich formułach ze zmiennym szczęściem. W 2020 roku o mało nie został mistrzem Formuły 3. Ostatecznie zajął 3. miejsce, ale przegrał różnicą tylko 4 punktów z Oscarem Piastrim, po wypadku w ostatnich zawodach. Uplasował się na najniższym stopniu podium także w prestiżowym GP Makau.
Na rok 2021 pozostał w tej samej serii, lecz zamiast ją wreszcie wygrać, obniżył loty. Wylądował zaledwie na 7. pozycji w klasyfikacji generalnej. Właśnie w tamtym sezonie stracił nadzieję na F1. Wszelką nadzieję. Po głowie zaczęły chodzić mu inne mistrzostwa. Myślał o przerzuceniu się na wyścigi długodystansowe i powrocie do ojczyzny, czyli jeździe w IndyCar.
„Byłem 100-procentowo pewny, że opcja F1 stała się wtedy martwa, szczerze mówiąc”. – wyznał Sargeant mediom na prezentacji tegorocznego malowania Williamsa.
„Wówczas myślałem po prostu »okej, trzeba będzie obrać ścieżkę prowadzącą do prototypu Le Mans albo IndyCar«. W tamtym momencie zadowalało mnie to”.
„Zwyczajnie taka była wtedy moja rzeczywistość, czułem że to były jedyne dwa miejsca, w które nadal mogłem celować. Starty w F3 były wówczas po prostu na przeczekanie, chciałem też pozostać w samochodzie i pomóc zespołowi pójść naprzód (na drugi sezon F3 przeszedł z Premy do słabszej ekipy Charouz – przyp. red.)”.
Sargeant w 2021 roku zaliczył także między innymi dwa starty w European Le Mans Series (ELMS), w kategorii LMP2, w której rywalizował z Robertem Kubicą. Na torze Red Bull Ring w debiucie nawet zwyciężył kwalifikacje, ale sam wyścig padł łupem Polaka.
W roku ubiegłym Sargeant ścigał się na stałe w Formule 2, gdzie zajął 4. lokatę, przegrywając o włos miejsce w czołowej trójce. Lepsi byli Felipe Drugovich, Theo Pourchaire oraz Liam Lawson, jednak żaden z nich nie awansował do Formuły 1. Kierowcy ze Stanów się to udało.
Zobacz także: Sargeant stracił miejsce w generalce, ale ma superlicencję
Bez ciśnienia na konkretny wynik
Sargeant nie stawia sobie żadnego konkretnego celu przed debiutanckim sezonem w F1. Chce po prostu dobrze jeździć. Na wysokie pozycje raczej nie ma szans, wszak Williams jest najsłabszym zespołem w stawce.
„Zdecydowanie nie mierzę w żadną lokatę”. – mówił. „Koniec końców muszę przystąpić do sezonu z chęcią nauczenia się najwięcej jak mogę, muszę być otwarty, umieć się przystosować. To w ten sposób ostatecznie wyciągnę z samochodu ile potrafię”.
„Oczywiście najlepiej byłoby to zrobić jak najszybciej, jeśli nie natychmiast, a potem jeszcze iść dalej naprzód. Nie chcę wskazywać żadnej daty, ani nic takiego”.
Amerykanina dawno nie było
Sargeant będzie pierwszym amerykańskim kierowcą wyścigowym F1 od czasu Alexandra Rossiego, który w 2015 roku przystąpił do pięciu GP. Zawodnika z USA z kontraktem na cały sezon nie było zaś od 2007 roku, kiedy to startował Scott Speed.
Stany Zjednoczone mają dwóch mistrzów świata Formuły 1. Już nieżyjącego Phila Hilla i Mario Andrettiego. Chociaż ten drugi tak naprawdę pochodzi z Włoch. Obaj ścigali się w zamierzchłych czasach. Hill wygrał sezon 1961 (za kierownicą Ferrari), Andretti był najlepszy w sezonie 1978 (za kierownicą Lotusa).
Wracając do Sargeanta, 22-latek zaliczy w F1 aż trzy wyścigi przed własną publicznością; W Miami (7 maja), Austin (22 października) i Las Vegas (18 listopada).
Autor: Grzegorz Filiks
Źródło: Racefans.net, info własne