Charles Leclerc w Mercedesie?! Takie spekulacje obiegły ostatnio media, ale sam zainteresowany jednoznacznie je uciął.
Robert Kubica powiadał, że miał w Formule 1 dwa marzenia. Jedno to jeździć dla Ferrari, drugie zostać mistrzem świata. Leclerc spełnił pierwsze z nich, lecz minęły już cztery lata, odkąd założył czerwony kombinezon, a wciąż nie zrealizował drugiego.
Wydawało się, że kierowca z Monako ma szansę dopiąć swego w zeszłym roku. Czerwone „Cavalinho” imponowało szybkością na starcie sezonu. Lider Scuderii wygrał dwa z trzech pierwszych zawodów i walczył o tytuł z Maxem Verstappenem jak równy z równym. Potem jednak konkurencyjność jego bolidu zaczęła spadać. Doszły do tego jeszcze poważne błędy zespołu, głównie w strategii wyścigowej. W efekcie o upragnionej koronie 25-latek ostatecznie znowu mógł zapomnieć.
Ferrari to najbardziej utytułowany team w historii F1, ale ostatni raz miało mistrza świata kilkanaście lat temu. Dokładnie w 2007 roku, kiedy to czempionem w barwach stajni został Kimi Raikkonen. Rok później, w sezonie 2008, zespół zdobył mistrzostwo wśród konstruktorów. Potem na szczycie zawsze był ktoś inny. Od 2010 roku każdy sezon wygrywa reprezentant Mercedesa albo Red Bulla.
Mercedes po ośmiu z rzędu wygranych sezonach w 2022 roku nie sprostał rewolucji technicznej i zanotował spadek w hierarchii ekip, lecz w drugiej połowie sezonu stopniowo odbudowywał formę. Zaczął nawet z powrotem prześcigać Ferrari na torze. Srebrne Strzały jednocześnie mają w składzie legendę, której bez dwóch zdań bliżej niż dalej do finiszu kariery. Lewis Hamilton, bo oczywiście o nim mowa, niedawno skończył 38 lat. Były 7-krotny mistrz świata deklaruje chęć pozostania w kokpicie – i negocjuje nowy kontrakt – mimo to dziennikarze już zdążyli zacząć mówić o scenariuszu zastąpienia go Leclerkiem.
Zobacz także: Hamilton wierzy w mistrzostwo, jednocześnie rozmawia o nowym kontrakcie
Temat otworzył Peter Windsor, który w przeszłości pracował dla różnych zespołów, w tym dla Ferrari (jako główny menedżer brytyjskiej bazy teamu).
„Powiedzmy, że Lewis skończy po sezonie 2024. Powiedzmy po sezonie 2023 – i zobaczmy, co mamy. Potrafię sobie wyobrazić, jak Toto (Wolff, szef Mercedesa w F1 – przyp. red.) próbuje ściągnąć Charlesa Leclerka”. – spekuluje Australijczyk na Twitchu.
„Dołożenie Leclerka do Russella (drugiego kierowcy Mercedesa – przyp. red.) prawdopodobnie wywołałoby bałagan, ale jeśli był gotów dołożyć Russella do Hamiltona, to oczywiście byłby gotowy sparować go i z Charlesem Leclerkiem”.
Co na to Leclerc? Studzi gorące głowy żurnalistów. Choć zarazem wyznał, że nie śpieszy mu się do zawarcia nowej umowy z Ferrari. Aktualna dobiegnie końca po sezonie 2024.
„Nie ma pośpiechu”. – oznajmił, cytowany przez Quotidiano Nazionale. „Wiem, że obawiacie się, że mogę pójść do Mercedesa, ale nie ma szczerze mówiąc żadnych rozmów między nami”.
„Jest mi dobrze w Ferrari, czuję sympatię ludzi wokół. Ekscytuje mnie perspektywa ziszczenia marzenia, mojego i wszystkich, jakim jest triumf z Ferrari”.
„W poniedziałek udaję się do Bahrajnu i nie mogę się doczekać, aż tam przybędę. Będziemy mieli trzy dni testów ze wszystkimi rywalami”.
Przedsezonowe testy w Bahrajnie odbędą się w dniach 23-25 lutego. Będzie można je oglądać w w Viaplay, którego pakiet zakupicie tutaj oraz w F1 TV Pro (niebawem przedsezonowa promocja).
Nowe Ferrari szybsze o sekundę?
Tak czy inaczej, Leclerc zapewne nie jest gotów czekać na mistrzostwo z Ferrari w nieskończoność. Kto wie, może kluczowy będzie nadchodzący sezon.
Nowy bolid włoskiej stajni jest piękny, a jeśli wierzyć przeciekom, powinien być także szybki. Szybszy od poprzedniego (w stanie z końca sezonu 2022) nawet o sekundę na okrążeniu. Pytanie, czy to wystarczy na rywali, którzy przecież też nie śpią.
Zobacz także: Ferrari zaprezentowało bolid na sezon 2023
„Nie ma większego sensu pytać, jak oceniam nowy samochód. Od razu mówię, że pierwsze wrażenie było dobre, lecz wszystko zależy od tego, jak wypadnie porównanie z autami innych zespołów”. – zwrócił uwagę Leclerc.
Autor: Grzegorz Filiks
Źródło: PlanetF1.com, Quotidiano Nazionale
fot. Scuderia Ferrari Press Office