Być może już w najbliższy czwartek dowiemy się, na którym torze odbędzie się czwarta runda sezonu 2023. Pierwotny faworyt mediów, wydaje się nie być tak pewny swego.
W miniony piątek Formuła 1 oficjalnie potwierdziła, że GP Chin nie odbędzie się po raz czwarty z rzędu. Jednocześnie seria zapowiedziała, że pracuje nad możliwością alternatywnych rozwiązań.
Stefano Domenicali, szef Formuły 1, deklaruje, że chętnych do organizacji wyścigu jest minimum kilku, jednak od początku jako najpoważniejszego kandydata wyrastał tor w Algarve w Portimao, który gościł Formułę 1 w sezonach 2020 i 2021. Hiszpańskie media twierdziły nawet, że ogłoszenie Portimao to formalność.
Na to, że tak może nie być zwraca uwagę Auto Motor und Sports. Niemieccy dziennikarze słusznie zauważają, że na termin odwołanego GP Chin, w Portimao zaplanowano już 2. rundę sezonu Długodystansowych Mistrzostw Świata.
Dodatkowo na niekorzyść portugalskiego toru działa logistyka bowiem runda wcześniej to Australia, a runda później to Azerbejdżan, co oznaczałoby sporo zbędnych kilometrów do zrobienia dla całej mechiny Formuły 1.
O organizację wyścigu, oprócz Portimao, ma zabiegać również Istambul Park w Turcji, który ze względów logistycznych byłby znacznie lepszą opcją z gwarancją lepszej pogody. GP Turcji mieliśmy w kalendarzach w 2020 oraz 2021 roku.
Najlepiej logistycznie dla F1 byłoby zawitać do Malezji na tor Sepang. Władze Malezji chciałyby powrotu rundy F1 do swojego kraju, jednak to wydaje się mało prawdopodobne.
8 listopada w Genewie ma odbyć się posiedzenie Komisji Sportów Motorowych, na którym może zostać wybrane zastępstwo za Chiny.