Do końca tygodnia rozstrzygnie się, czy odbędzie się Grand Prix Brazylii Formuły 1. Po niedzielnych wyborach sytuacja w tym kraju jest bardzo niestabilna i władze Formuły 1 obawiają się o bezpieczeństwo członków zespołów oraz kibiców.
W niedzielę w Brazylii odbyły się wybory prezydenckie, w których zwyciężył Luiz Inacio Lula da Silva. Niezadowoleni zwolennicy dotychczasowego prezydenta, Jaira Bolsonaro, rozpoczęli protesty w całym kraju, w tym również na granicach.
Już wczoraj pojawiły się doniesienia, że ciężarówki zespołów utknęły w drodze na wyścig, który ma zostać rozegrany w przyszłym tygodniu, wraz z sobotnim sprintem. Protestujący zablokowali blisko 200 dróg wokół lotniska w Sao Paulo.
Ciężarówki Ferrari utknęły na granicy brazylijskiej wskutek protestu na niej.
No nie mają dobrej serii 🙂#F1 #F1pl #elevenf1 pic.twitter.com/KfYKxVUXit
— Powrót Roberta (@powrotroberta) November 1, 2022
Dotychczasowy prezydent, zaapelował do protestujących by zaprzestali takich akcji i ostatecznie ciężarówki ze sprzętem ekip F1 ruszyły dalej.
Mimo to władze Formuły 1 wyraziły swoje zaniepokojenie wydarzeniami w Brazylii i zapowiedziały monitorowanie sytuacji. Ostateczna decyzja w sprawie rozegrania GP Brazylii ma zapaść do końca tygodnia.
Bolsonaro był zwolennikiem przeniesienia GP Brazylii do Rio de Janeiro, a rozmowy w tej sprawie toczyły się w 2019 roku. Ostatecznie wyścig nadal będzie rozgrywany na torze Interlagos.