Nieprędko poznamy oficjalne wyniki GP USA. Po karze dla Fernando Alonso, wymierzonej długo po wyścigu za sprawą protestu Haasa, teraz do kontraataku przystępuje zespół Hiszpana i domaga się anulowania kary.
Po GP USA Fernando Alonso otrzymał karę 30 sekund doliczonych do czasu wyścigu za jazdę niebezpiecznym autem. Chodziło o odpadające lusterko, które ostatecznie urwało się z bolidu Hiszpana. Było to skutkiem protestu Haasa, który domagał się równego traktowania po tym, jak wcześniej w tym sezonie Kevin Magnussen trzykrotnie otrzymywał nakaz zjazdu do alei serwisowej z uszkodzonym przednim skrzydłem. Więcej o tej karze i wynikach GP USA piszę tutaj.
Do sprawy odniosło się Alpine, które napisało: „BWT Alpine F1 Team jest rozczarowany otrzymaniem kary czasowej po wyścigu dla samochodu nr 14 w GP USA, która sprawia, że Fernando wypada z punktowanej pozycji. Zespół zachował się uczciwie i uznał samochód za bezpieczny po wypadku Fernando z Lance Strollem na 22. okrążeniu. W jego wyniku lusterko odłączyło się od nadwozia, a incydent był winą Strolla”.
„FIA ma prawo do pokazania czarno – pomarańczowej flagi podczas wyścigu, jeżeli uzna, że samochód może stwarzać zagrożenie, ale w tym wypadku nie zdecydowali się na jej pokazanie. Co więcej, po wyścigu delegat techniczny uznał samochód za legalny” – czytamy dalej w oświadczeniu Alpine.
Te argumenty mogą jednak zostać łatwo odrzucone przez federację. Najmocniejszy ze strony francuskiej ekipy pojawia się później:
„Zespół uważa również, że z racji tego, że protest został złożony 24 minuty po ustanowionym wcześniej deadline, nie powinien być zaakceptowany, a kara powinna zostać uznana za nieważną. W związku z tym zespół oprotestował legalność złożonego przez Haasa protestu”.
Teraz FIA musi zdecydować, czy rozpatrzyć protest i jeżeli uzna, że jest on dopuszczalny, w ciągu kilku dni powinna wydać decyzję w jego sprawie.