Wczorajszy wypadek Lance Strolla i Fernando Alonso był bardzo groźny, a Hiszpan przyznaje, że był jednocześnie przestraszony jak i zdziwiony, że może jechać dalej. Trudno oprzeć się wrażeniu, że Alonso wypowiada się mocno dyplomatycznie, biorąc pod uwagę to, gdzie będzie jeździł w przyszłym sezonie.
Niesłuszna kara?
Lance Stroll nie czuł się winny po wyścigu i uważa, że nałożona na niego kara przesunięcia o 3 pola startowe w kolejnym wyścigu oraz 2 punkty karne jest niesłuszna.
„Oczywiście, wykonałem późny manewr, ale była duża różnica prędkości. Musiałem trochę zgadywać, jak blisko mnie jest, gdzie jest na torze. Ale to nie było tak, że uderzyłem go bokiem samochodu. To jego przednie skrzydło uderzyło w tył mojego auta” – tłumaczył po wyścigu Stroll, cytowany przez racingnews365.com.
„Zostawiłem mu mnóstwo miejsca po lewej stronie toru, nie przycisnąłem go do ściany czy coś w tym stylu. Mógł wykonać manewr wcześniej i zjechać bardziej do lewej. Nie musiał podjeżdżać tak blisko” – dodaje Kanadyjczyk.
Zaniepokojony i zdziwiony
Fernando przyznaje, że najadł się strachu podczas tego zdarzenia i nie mógł o nim zapomnieć aż do końca rywalizacji. Miał tylko nadzieję, że ukończy wyścig.
„Nie było to przyjemne ponieważ kiedy jesteś w powietrzu, nie wiesz gdzie jesteś nad torem. Czułem że byłem znacznie bardziej z lewej strony, a tam jest metalowa siatka ogrodzeniowa i kiedy ją zahaczysz to zaczyna się obrót o 360 stopni. Widzi się wiele tego typu wypadków w IndyCar i są one dość niebezpieczne. Myślałem, że skończę na ogrodzeniu” – powiedział Alonso po wyścigu, cytowany przez racefans.net
Jednocześnie kierowca Alpine przyznaje, że był zdziwiony, że jego samochód dojechał do mety.
„Kiedy samochód wylądował na torze, pomyślałem sobie: dobra, jestem bezpieczny, ale samochód na pewno jest zepsuty. Pojechałem więc spokojnie do boksów przekonany, że wycofamy auto. Zdziwiłem się, gdy jedynie zmieniono mi opony i przednie skrzydło i wysłano na tor. Powiedziałem: ok, to tylko test, ściągną mnie okrążenie później. Ale nie, okazało się, że z samochodem było wszystko w porządku wizualnie więc jechaliśmy dalej” – zdradził Hiszpan.
Nie wini Strolla
Co ciekawe, Fernando nie jest zły na Lance Strolla za ten manewr i nie wierzy, że był on celowy ze strony jego przyszłego partnera zespołowego.
„Kiedy oglądam powtórki, to szczerze mówiąc uważam, że był to incydent wyścigowy. Zjechaliśmy do lewej strony praktycznie w tym samym czasie i to spowodowało wypadek. To był po prostu bardzo pechowy moment dla wszystkich” – wyjaśnia Hiszpan.
„Kiedy jedziesz 300 km/h to ruchy trwające 1 dziesiątą sekundy wykonujesz na 200 metrach. Jeżeli przeanalizuje się to w zwolnionym tempie, klatka po klatce, to widać, że wykonał ruch nieco później niż ja, ale przy normalnej prędkości oba samochody zjechały na lewą stronę mniej więcej w tym samym czasie. Wydaje mi się, że nic tu nie mogliśmy zrobić” – dodaje kierowca Alpine.
Alonso powiedział, że zna Strollów od dłuższego czasu i w pokoju sędziowskim atmosfera była spokojna.
„Bardziej chodziło o naszych dyrektorów wyścigowych. My jako kierowcy widzieliśmy wypadek tak samo, nasi dyrektorzy zupełnie inaczej” – wyjaśnia Fernando.
Źródło: racefans.net, racingnews365.com