Rozkręca się afera „budżetowa” w Formule 1. Po porannych doniesieniach, że Red Bull mógł znacznie przekroczyć wynoszący $147 mln limit wydatków w ubiegłym roku, władze ekipy zdementowały to w mediach.
Auto Motor und Sport poinformował dziś o krążącej w padoku informacji o przekroczeniu limitów wydatków przez dwa zespoły – Red Bull i Aston Martin. W przypadku Astona Martina jest to jednak nieznaczne przekroczenie, łączące się z budową nowej fabryki, a zatem nie związane bezpośrednio z wynikami w sezonie 2021. Za nie może grozić niższa kara. Gorzej jest w przypadku Red Bulla. Tu przekroczenie limitu miało być poważne i może rodzić znaczące konsekwencje. Kary za takie przekroczenie to reprymenda, kara finansowa, odebranie punktów, zmniejszenie budżetu, ograniczenie testów, a nawet wykluczenie dla zespołu.
Red Bull twierdzi, że żadnego wykroczenia się nie dopuścił, a dokumenty, które zostały w regulaminowym terminie złożone do FIA, mówią, że ekipa zmieściła się w limicie wydatków.
„Rozliczenia zostały złożone w marcu. Odbywa się zatem długi proces, w którego jesteśmy trakcie. Myślę, że w połowie przyszłego tygodnia otrzymamy certyfikat. Uważam, że nasze wydatki były poniżej budżetu, ale to oczywiście do FIA należy ocena, której właśnie dokonują” – mówił dziś Christian Horner w rozmowie ze Sky Sports.
„Każdy zespół złożył takie rozliczenia więc muszą przyjrzeć się tym dokumentom. To trwa, a termin ostatecznych decyzji został przesunięty z lipca na wrzesień, a teraz na październik gdyż to mnóstwo pracy, trzeba przebrnąć przez wiele rzeczy” – dodaje Horner.
Co szef Red Bulla mówi o plotkach dotyczących przekroczenia przez jego ekipę limitu wydatków?
„Myślę, że zawsze będą pojawiały się plotki. Słyszałem o dużym przekroczeniu czy czymś takim. Zdecydowanie nic o takich nie wiem. Na pewno jest to całkowicie nowy zestaw regulacji – bardzo skomplikowanych regulacji. Kluczowa jest tu interpretacja przepisów i na pewno tu będą różnice między zespołami. Jestem pewien, że wraz z biegiem lat wszystko zostanie uściślone. Jestem jednak pewien naszego zgłoszenia, które teraz bada FIA” – mówi szef Red Bulla.
„Trzeba pamiętać, że to pierwszy raz, gdy coś takiego się zdarzyło. Dołożyliśmy jednak wszelkiej staranności, przeszliśmy audyt, który jest podobnym procesem do tego, przeprowadzanego teraz przez FIA” – dodaje Horner.
Już w powyższych wypowiedziach widać elementy tłumaczenia się, ale to nie wszystko bo szef wicemistrzów świata zwraca uwagę na bardzo wczesny etap obowiązywania nowych przepisów.
„Uściślenia przepisów docierały do nas nawet po złożeniu przez nas dokumentów, więc widać, jak niedojrzały jest to proces. Ale FIA pracuje oczywiście bardzo ciężko nad nim i robią wszystko co w ich mocy. Jesteśmy pewni dokumentów, które złożyliśmy” – mówi szef Red Bulla.
Marko spokojny, ale zły
O rozliczenia Red Bulla nie boi się Helmut Marko.
„Nie jesteśmy zaniepokojeni ponieważ z naszego punktu widzenia, mieścimy się w przepisach i nie spodziewamy się żadnych konsekwencji” – powiedział Marko w rozmowie z niemieckim Sky Sports.
Zaznaczył on też, że bardzo nie podoba mu się, że pojawiły się takie „publiczne dyskredytacje zespołu”. Marko przyznaje jednak, że księgowi Red Bulla rozmawiają o kwestiach wydatków z 2021 roku z FIA.
„Mogą być różnice w opiniach i dlatego toczą się dyskusje z FIA o tym” – mówi Austriak, sugerując, że zamieszanie może być spowodowane trójstopniową strukturą zespołu – Red Bull Advanced Technologies, Red Bull Racing i Red Bull Powertrains.
„Każda z nich jest wyraźnie odrębna od innych. W naszej opinii nie złamaliśmy zasad budżetowych” – mówi Marko.
Od ubiegłego sezonu obowiązuje limit budżetowy w Formule 1 wynoszący $147,7 mln i zmniejszający się o około $5 mln każdego roku do stałego poziomu $135 mln. Ma on wyrównać szanse drużyn, a wyłączone z niego są niektóre wydatki – np. na marketing, gaże kierowców i 3 najważniejszych osób w ekipie.
Źródło: Sky Sports F1