Po swoim pierwszym występie w Formule 1, Nyck de Vries zebrał mnóstwo pozytywnych ocen. Otrzymał też wiele pomocy z wielu stron. Czy teraz będzie mu łatwiej znaleźć miejsce w stawce na sezon 2022?
W swoim debiucie w F1, Nyck de Vries zdobył 2 punkty, wyrównując najlepszy wynik Williamsa w tym sezonie. Holender dowiedział się, że musi zastąpić Alexa Albona w sobotę rano gdy pił kawę w motorhome Mercedesa.
„Ostatnie 24h to było po prostu jak sen. Nie miałem za bardzo czasu, aby zbyt dużo myśleć. Miałem też bardzo słabą noc, prawie nic nie spałem. Czułem wszystko, od ekscytacji po stres” – mówił wczoraj po wyścigu Nyck.
Otrzymał on jednak duże wsparcie od zespołu, rywali i kibiców.
„Na gridzie przed wyścigiem rozmawiałem z Maxem. Był bardzo miły. Wymieniliśmy kilka wiadomości w nocy, a nawet dzisiaj rano. Nawet Lewis mi pogratulował. Oni bardzo mnie wspierają i są dla mnie życzliwi. Max przyszedł do mnie i powiedział: Będzie dobrze, będzie ok, zobaczysz. Po prostu dobrze wystartuj, zacznij, a potem pójdzie. Jestem bardzo wdzięczny za to wsparcie, oraz za wsparcie, jakie dostaję od fanów. Dziękuję za „Driver of the day”!
Jak ocenia swój wyścig?
„Mój start nie był genialny, ale wystarczająco dobry, by zachować pozycję. Myślę, że właśnie to, że nie straciłem tej pozycji na starcie, było dla mnie kluczem, aby wpaść w odpowiedni rytm wyścigu. Byłem też zadowolony z naszej strategii i tego, jak zarządzaliśmy wyścigiem. Mieliśmy świetne tempo, samochód był bardzo dobry. Miałem także bardzo dużo pomocy od zespołu i sporo wskazówek, jak odpowiednio wpłynąć na balans auta. I tak, wiem, że mieliśmy też pomoc z zewnątrz, jak kary i DNFy, ale nikt nam tego nie zabierze. Moje ciało jest zmęczone. Nie pociłem się zbyt dużo i nie odwodniłem się też, ale moje ramiona i barki są wykończone!” – mówi de Vries.
Holender w ten weekend nie przejechał jedynie drugiego treningu, ale pierwszy pojechał w innych barwach – Astona Martina i był to jego trzeci występ w FP1 w tym sezonie. Czy było mu trudno przestawić się z jednego bolidu do drugiego?
„O tak, miałem przed oczami już wiele kierownic! (śmiech). Tak, było trudno, ale miałem dużo wsparcia od zespołu, nie tylko w przygotowaniu mnie, ale w skupieniu na priorytetach. Nie przechodziliśmy przez żadne procedury bezpieczeństwa itp., ale skupiliśmy się na rzeczach najważniejszych, które były mi potrzebne na wyścig – np. jak mogę zmienić ustawienia balansu. Pytałem ich wtedy, gdy potrzebowałem, a oni zawsze dawali mi odpowiedź. To była bardzo wydajna komunikacja, bo nie musiałem niepotrzebnie się zastanawiać, tylko poczuć pewne rzeczy. Ja pytałem – oni odpowiadali” – mówi Holender.
„Wczoraj zrobiłem dwa starty, a dzisiaj rano nie miałem nawet okazji zrobić próbnego, bo zmienialiśmy skrzynię biegów – więc miałem prawie zerową praktykę. Dodatkowo, pedały nie były skrojone pode mnie, dwa razy za duże dla mnie, nieprzystosowane do mnie, więc nawet trudno było mi do nich dosięgnąć” – dodaje.
Jak udało mu się zarządzać oponami, które nie są łatwe w tym sezonie?
„Cóź, tak naprawdę oprócz tego, ze wziąłem kilka notatek wczoraj do łóżka z którymi się zapoznałem, oraz zapoznania się z danymi także z FP, nie wiedziałem wiele więcej. Zdałem się na flow oraz na komunikację z zespołem” – mówi kierowca Williamsa.
Czy w takim razie de Vries uważa, że zasłużył sobie tym występem na miejsce w Formule 1?
„Czuję, że miałem dobry występ w ten weekend. Zawsze oczekujemy, że dobrze wypadniemy i zrobimy dobrą robotę, ale nie mnie decydować, jaki ma być skład kierowców” – mówi Holender.
Czy wysłał tym występem silną informację do Alpine i czy czuje się jak na rozmowie o pracę, de Vries potwierdza.
„Tak, teraz powinienem zrobić prezentację w Power Pointcie! A tak na poważnie, to za każdym razem, kiedy jesteś w aucie, starasz się wypaść jak najlepiej i tak naprawdę za każdym razem, kiedy jedziesz autem F1, jesteś na swego rodzaju rozmowie kwalifikacyjnej. Dlatego cieszę się bardzo, że dzisiaj udało się dobrze wystąpić i dowieźć punkty, i nikt nam tego nie zabierze.
W pierwszym starcie w F1 Nyckowi towarzyszył ojciec, co miało dla niego ogromne znaczenie.
„Jeśli chodzi o mojego tatę, to wiem, że był bardzo wzruszony. Dzisiaj rano tylko go pocałowałem, przywitałem się i poszedłem, bo wiedziałem, że jeśli zaczniemy rozmawiać, obaj się dosłownie rozpłaczemy. Na co dzień jesteśmy dla siebie twardzi, ale jeśli dochodzi do tego typy sytuacji, stajemy się emocjonalni” – mówi Nyck.
Z Monzy, Iwona Hołod