Okazuje się, że najtrudniejszym telefonem, jaki Lewis Hamilton musiał wykonać było zrezygnowanie z małej roli w najnowszym filmie Toma Cruise, Top Gun: The Maverick.
7-krotny mistrz świata udzielił wywiadu czasopismu Vanity Fair. Hamilton znalazł się nawet na okładce wrześniowego numeru pisma o kulturze i modzie.
Muzyka i moda to dwie największe pasje Lewisa Hamiltona poza F1, jednak interesuje go również Hollywood i przemysł filmowy. Kierowca ma już za sobą epizod w Zoolander 2, podkładał także głos postaciom w filmach Auta 2 i Auta 3.
„Właściwie, jestem przyjacielem Toma Cruise. To jedna z najmilszych osób, jakie kiedykolwiek poznałem. Zaprosił mnie lata temu na plan „Na skraju jutra” i od tego czasu budowaliśmy naszą przyjaźń” – mówi Hamilton.
Kierowca przyznaje, że był wielkim fanem filmu Top Gun, po którym marzył by zostać pilotem myśliwca. Kiedy pojawiły się doniesienia o produkcji drugiej części, Lewis nie mógł przepuścić takiej okazji.
„Mówiłem sobie: O mój Boże, muszę go zapytać. Nie ważne w jakiej roli, mogę nawet coś zamiatać, być sprzątaczem z tyłu” – mówi Lewis, zdradzając, że chciał zagrać epizod w filmie.
Cruise zaskoczył Lewisa całkowicie, dając mu nie epizod, ale rolę jednego z pilotów myśliwców. Hamilton był zachwycony, ale rzeczywistość szybko go dopadła. Sceny były kręcone w środku sezonu Formuły 1, co sprawiło, że Lewis nie miał odpowiedniego czasu na przygotowanie się do roli.
„Jestem perfekcjonistą. Miałem wtedy za mało czasu. Musiałem wówczas wykonać jeden z najsmutniejszych telefonów w moim życiu – powiadomić ich, że nie zagrać” – powiedział kierowca Mercedesa.
Lewis nie porzuca jednak marzeń i niedawno został jednym z producentów filmu o Formule 1, w którym zagra Brad Pitt.
Ale nie tylko takie, luźniejsze tematy zostały poruszone w tym wywiadzie. Lewis mówił również o wydarzeniach z GP Abu Dhabi 2021, kiedy stracił mistrzowski tytuł.
„Widziałem, co się dzieje i moje najgorsze koszmary stały się rzeczywistością. Myślałem sobie: Nie ma możliwości by mnie oszukali, nie ma. To się nie stanie, na pewno nie. […] Nie wiem, czy umiem ubrać w słowa uczucia, które miałem po wyścigu. Pamiętam, że siedziałem i nie wierzyłem. Zdałem sobie sprawę, że muszę odpiąć pasy, wysiąść i poradzić sobie z tym, znaleźć siłę. To był jeden z najtrudniejszych momentów, jakie miałem od długiego czasu. […] Wiedziałem, co się stało, jakie decyzje zostały podjęte i dlaczego. I tak, wiedziałem, że coś jest nie tak” – wyznaje Lewis.
Źródło: Vanity Fair