Dzieli ich 17 dni i – obecnie – 63 punkty w klasyfikacji generalnej kierowców. Ale to nie wszystko, co różni Charlesa Leclerca i Maxa Verstappena. I to „nie wszystko” robi teraz różnicę.
Różnica
Nawet jeżeli Charles Leclerc wygra wszystkie 10 wyścigów do końca sezonu, nie może mieć pewności, że zdobędzie tytuł mistrza świata. Obecna przewaga to 63 punkty i nawet gdyby kierowca Ferrari dojeżdżał zawsze na 1. miejscu, to Verstappen może być zawsze drugi i wygrać tytuł „best lapami”.
Oczywiście historia zna przypadki odrabiania nieco większych różnic. Choćby w ostatnich latach Sebastian Vettel dawał radę odrabiać 25 punktów w 2 wyścigi, a Kimi Raikkonen sięgnął po tytuł tracąc 17 punktów na 2 rundy przed końcem przy starym systemie punktowym. W pewnym momencie sezonu 2007 Fin tracił – w przeliczeniu na dzisiejszy system punktowy – 72 punkty.
Jeżeli zatem Charlesowi uda się odzyskać 63 punkty, będzie wśród rekordzistów. Jest też jednak druga strona medalu, mówiąca, że przy obecnym systemie punktacji, a zatem od 2010 roku, żaden kierowca, który tracił więcej niż 41 punktów, nie sięgnął po mistrzostwo.
Oczywiście w tym sezonie ten rekord zostanie na pewno pobity bo przecież Max Verstappen tracił po 3 rundach sezonu aż 46 punktów do Charlesa Leclerca. I właśnie w tegorocznych statystykach Leclerc może szukać pocieszenia.
Jeżeli bowiem po 3 rundach sezonu Verstappen tracił 46 punktów do Leclerca, a obecnie ma nad nim 63 punkty przewagi, to oznacza to, że Max w 9 wyścigach zdobył aż 109 punktów więcej niż Charles. Średnio 12,1 na wyścig. W tym trzeba pamiętać, że mieliśmy już 2 sprinty i do rozegrania zostaje tylko 1.
Kalkulacja
Tak duża przewaga Maxa oznacza, że może on już zacząć kalkulować i pobawić się nieco w Lewisa Hamiltona z okresu jego dominacji w Mercedesie. Lewis wtedy często odpuszczał agresywne ataki ze strony rywali. Wolał dowieźć np. 18 punktów i oddać rywalowi (często Maxowi) 7 oczek niż nie ukończyć wyścigu.
Verstappen nie będzie już musiał walczyć o każdy centymetr. Jasne, póki co nie odpuści, ale przyjdzie taki moment w sezonie, gdy już tylko cud będzie mógł uratować Charlesa.
Po tylu sezonach w F1 Max wydaje się być na tyle wyrachowany, by móc to wykorzystać.
Doświadczenie
Max Verstappen otrzymał realną szansę walki o mistrzostwo świata dopiero w swoim 7. sezonie startów w Formule 1. We wcześniejszych często jechał na maksa, ryzykował, walcząc o pojedyncze zwycięstwa.
W ubiegłym roku musiał te wszystkie występy zebrać w całość, być regularnym, bezbłędnym i nadal bardzo szybkim. I zdał ten egzamin, ale z bardzo dobrym i niezawodnym autem, z zespołem i partnerem podporządkowanym wyłącznie sobie.
Charles Leclerc zaczął karierę w F1 w 2018 roku i podobnie jak Verstappen, po roku jeździł w czołowej ekipie. Ale Ferrari nigdy nie było podporządkowane Charlesowi tak, jak Red Bull Maxowi. Najpierw nie wiedzieli, co począć z słabnącym Vettelem, potem ultraregularny Sainz i popełniający błędy Leclerc.
Chyba tylko w Alfie Romeo Leclerc był wyraźnie kierowcą numer 1, na co zresztą skarżył się Marcus Ericsson.
Reputacja
Osobiście uważam Maxa za (ogólnie mówiąc) lepszego kierowcę od Charlesa Leclerca – w każdym aspekcie i obecnie jedyną „wątpliwość” budzi jedynie u mnie tempo kwalifikacyjne, które Leclerc ma naprawdę świetne.
Verstappen wyrobił sobie przez pierwsze lata startów opinię kierowcy mega szybkiego, ale jednocześnie bardzo agresywnego, powodującego kolizje i wypadki. I jest w „crashtappenie” sporo prawdy, ale przypomnijcie sobie sytuacje, gdy Max rozbija się jadąc na prowadzeniu lub wysokim miejscu. Gdy przez niewymuszony błąd traci wiele punktów. W kwalifikacjach zdarzało się, choćby w Dżudzie 2021, gdy jechał genialne kółko, ale wykraczające poza możliwości auta.
Leclerc ma opinię kierowcy łagodnego, jeżdżącego spokojnie, ale więcej w tym zasługi aparycji niż realnych danych. Leclerc rozbija się bardzo często, popełnia błędy i zderza się z partnerami z zespołu. I dopóki tego nie wyeliminuje, nie będzie walczył o mistrzostwo świata. Statystyka 16 pole position i 5 zwycięstw (Verstappen ma tyle samo pole position i 27 zwycięstw) mówi sama za siebie.
Jasne, można mówić, że Leclerc stracił „tylko” 32 punkty przez swoje błędy, a ponad 40 przez awarie i błędy Ferrari, ale nadal – jeżeli przegra mistrzostwo o mniej niż 32 punkty, będzie mógł winić tylko siebie.
Ale… ma jeszcze na to czas. Jego szczęściem jest to, że trafił do Ferrari wcześniej i może się teraz otrzaskać z presją walki o mistrzostwo świata. To może zaprocentować w przyszłości, ale jest jeszcze…
…Ferrari
Od strony technicznej trudno ekipa spisała się naprawdę świetnie przed tym sezonem, przygotowując bardzo mocny bolid, który dodatkowo umiejętnie rozwijają, zaskakując poprawkami rywali. Problemem jest niezawodność. Jeżeli Ferrari uda się ją poprawić, to sporo można jeszcze w tym sezonie uratować.
Ferrari musi jednak przestać bawić się w równość i przestać czekać na błędy kierowców byle móc powiedzieć: „To nie my wszystko zawaliliśmy”. W Maranello muszą postawić wszystko na jedną kartę. Kartę Leclerca.
Niesamowicie kuleje w Ferrari komunikacja, a inżynierowie wyścigowi często przeszkadzają zamiast pomagać. To musi się zmienić i to kierowca musi dostać priorytet.
Bardzo chciałbym wierzyć, że ten sezon jest jeszcze dla Ferrari do uratowania…