24 godziny przed 24h Le Mans Iwona Hołod porozmawiała z Robertem Kubicą, pytając go o start w tegorocznym wyścigu, doświadczenia z ubiegłorocznego i przyszłość, w tym oferty z Hypercarów i LMDh. Kubica otwarcie mówi o tym, co zawiodło w ubiegłorocznym starcie oraz to, że jeżeli zdecyduje się na program w WEC na przyszły rok, będzie musiał pożegnać się z F1.
Wywiad możecie obejrzeć poniżej, co polecam, ale pod filmem znajduje się też spisana niemal cała rozmowa.
„Nie jest za mało bo pewne decyzje zostały podjęte i to ja je podjąłem i czuję się nimi usatysfakcjonowany. Jeżeli je podjąłem to znaczy, że były tego jakieś powody. Oczywiście, lubię się ścigać, lubię żeby to przynosiło mi satysfakcję. Ściganie było dla mnie zawsze z takim podejściem, by dać z siebie wszystko i być zadowolonym z tego, co udziało się zrobić. Niekoniecznie chodzi o wyniki bo one bardzo często nie odzwierciedlają wykonanie zadania, twoją pracę – a one są ważniejsze”.
Prema Orlen Team po dwóch rundach tegorocznego sezonu WEC zajmuje 5. miejsce w klasyfikacji generalnej, mając prawie dwa razy mniej punktów niż liderujące WRT. Jak Polak ocenia sezon w wykonaniu swojej ekipy?
„W kratkę. Myślę, że jest parę powodów tego. Pewnych rzeczy się nie zmieni od razu. W Sebring szło nam bardzo dobrze, tylko mieliśmy sporo pecha z czerwoną flagą. Dała ona możliwość powrócenia do walki dwóm najmocniejszym prototypom. Gdyby nie to, w najgorszym razie skończylibyśmy ten wyścig na przynajmniej drugim miejscu, a pewnie byśmy wygrali. Na Spa natomiast myślę, że zdobyliśmy więcej punktów niż zasłużyliśmy. Dlatego powiedziałem, że w kratkę. Myślę, że wyniki odzwierciedlają to, co dzieje się za kulisami. Jest jeszcze wiele rzeczy, nad którymi powinniśmy popracować ale jeszcze tego nie zrobiliśmy. Próbujemy iść do przodu, ale niekoniecznie idziemy i tak to trochę wygląda. Miejmy nadzieję, że Le Mans będzie tym lepszym naszym wydaniem. Jutro czeka nas trudne zadanie, na którym musimy się skoncentrować. Pewnych rzeczy nie rozwiążemy w 24 godziny”.
Iwona zapytała Roberta, czy po ubiegłym roku będzie czuł jeszcze większy niepokój przed awariami niż dotychczas.
„Awarie są wliczone w ryzyko w motorsporcie, szczególnie w wyścigu 24-godzinnym. Z jednej strony możesz być doskonale przygotowanym i my byliśmy doskonale przygotowani w ubiegłym roku, ale popełniliśmy jeden kluczowy błąd, który spowodował stratę zwycięstwa. Przez brak uwagi na jeden mały detal, przez niezrozumienie, że jeżeli ta rzecz znowu się wydarzy to będziemy mieli znowu problem. To było najbardziej wkurzające w tym wszystkim. To że auto się może zepsuć jest naturalne w tym sporcie, ale to że nam auto stanęło z powodu rzeczy, o której wiedzieliśmy, że może się wydarzyć… W poniedziałek przed ubiegłoroczną edycją z szefem mechaników mojego auta mówiliśmy, że powinniśmy pewne rzeczy usunąć i jechać bez nich. Została podjęta inna decyzja i była to błędna decyzja, którą przypłaciliśmy zwycięstwem. Jestem pewien, że gdybyśmy poszli w tym kierunku, o którym ja mówiłem, nic by się nie stało i przyczyną awarii nie byłaby błahostka, która nas wyeliminowała z wyścigu. Ale łatwo się mówi po. Najważniejszym celem jest zminimalizowanie ryzyka” – odpowiedział Robert.
Jak przyznał on w wywiadzie z Cezarym Gutowskim i Aldoną Marciniak, który można obejrzeć tutaj, ta sytuacja była jednym z powodów rozstania się z WRT po sezonie 2021.
„Powodów było kilka. Głównym było to, że WRT było skoncentrowane na nowej drodze – byciem zespołem fabrycznym LMDH. Ja zawsze chcę jechać z zespołem, który słowami gwarantuje mi pewne standardy. Audi wycofało się z projektu i sztab ludzi został, gdyby nie to te osoby byłyby przesunięte gdzie indziej. Dodatkowo to, co wydarzyło się na Le Mans było koncekwencją naszych problemów, które były na dwa miesiące przed Le Mans” – mówi Robert sugerując, że gdyby Audi nie wycofało się z programu LMDh, WRT nie miałoby do dyspozycji tylu osób co obecnie co obniżyłoby standardy.
Niedawno w rozmowie z Autosportem Robert powiedział, że „gdyby ktoś teraz mnie zapytał, czy chciałbym jeździć w Hypercarach lub LMDH to skłamałbym mówiąc, że nie, ale moja lojalność do mojej roli w Alfie Romeo czyniłaby to bardzo trudnym”. Iwona poprosiła o skomentowanie tych słów.
„Mam inną pracę i są pewne reguły – umowy, kontrakty i nie wyobrażam sobie, jak miałbym reprezentować w dwóch programach fabrycznych dwóch różnych konstruktorów. Jest to wykonalne, ale jest to bardzo trudne. Po drugie, jeżeli chodzi o hypercary, są to auta w młodym wieku, jest dużo pracy nad nimi i do tego potrzeba czasu, a jego jest mało, jeżeli mam inne zadania” – powiedział Robert.
Czy w takim razie cokolwiek dzieje się w sprawie jego programu na sezon 2023?
„Są pewne propozycje, muszę nad nimi pomyśleć. Z jednej strony chciałbym, z drugiej za każdym razem gdy siadam do bolidu Formuły 1, mimo że mam 37 lat i siadam kilka razy do roku to jest to doświadczenie, które bardzo mnie cieszy, dostarcza mi emocji i czuję się szczęściarzem, że mogę to robić” – mówi Kubica.
Przyznaje on, że takie nieregularne jazdy bolidem F1 jednocześnie sprawiają, że jego oceny nie są wysokie.
„Nie oszukujmy się – większość osób ocenia cię na podstawie cyferek, a ja jeżdżąc co parę miesięcy, jestem na torze z ludźmi, którzy jeżdżą cały czas. Moja rola jest zupełnie inna i cieszę się, gdy sobie dobrze radzę. Cieszyłem się z feelingu w 2020 roku i teraz też go mam. Przede wszystkim jestem pasjonatem tego sportu i doceniam szansę, która jest mi dana. Jasne, nie będę jeździł bolidem F1 wiecznie, ale jeżeli miałbym się podjąć pewnych kroków jeżeli chodzi o wyścigi długodystansowe to prawdopodobnie w F1 mnie nie będzie. Nie widzę innego wyjścia. Co się wydarzy w przyszłości? Zobaczymy” – odpowiada Robert.
Czy w takim razie nadal chciały być w obecnej roli w F1?
„Myślę, że w życiu jestem dużym szczęściarzem, że miałem okazję i robię to co lubię, co jest moją pasją. Jeśli ta pasja nadal cię napędza to jest to plus, są emocje, których dostarcza bolid Formuły 1. Zawsze byłem kierowcą, który lubił sprawy techniczne, interesował się nimi i to jest coraz mocniejsze z wiekiem” – powiedział Kubica.
Zapytany przez Iwonę, czy oprócz F1 jest coś, co może mu dać ogromne emocje, mówi.
„Wcześniej nie powiedziałbym, że 24h Le Mans będzie takim motorem emocji i było to pozytywnym zaskoczeniem dla mnie. Zawsze napędzały mnie wyzwania – do tego by nie iść prostą drogą, by stawiać sobie cele. Nigdy nie będę żył z pytaniami: czemu tego nie spróbowałem. Chciałbym kiedyś spróbować Nordschleife. Jest jeszcze parę innych rzeczy. W jednym roku byłem bardzo bliski, 5 lat temu, łączenia programów z rallycrossem, który jest kategorią, który łączy moje pasje jako kierowcy. To pewnie już minęło choć chciałbym spróbować auta, zobaczyć jak wygląda jazda nim. Zobaczymy” – odpowiada Robert.
Również w rozmowie z Autosportem Robert Kubica powiedział, że gdyby wygrał Le Mans w ubiegłym roku, to pewnie nie byłoby go tu w obecnym.
„Być może podjąłbym inne decyzje, zdecydował się na nowe wyzwania lub skoncentrował się na czymś innym. Nie wiem jak by to wpłynęło. Chyba 20 minut przed końcem powiedziałem to Louisowi. Działy się wówczas rzeczy, które mi sięn nie podobały – przyszli do nas organizatorzy i instruowali nas, gdzie mamy się udać na podium. Powiedziałem im żeby… poszli daleko stąd ponieważ nadal jest 17-18 minut do końca. Ktoś by mógł powiedzieć, że zawsze widzę pewne rzeczy negatywnie, ale jestem tak długo w tym sporcie to wiem, że dopóki nie przejechałeś mety, nie wygrałeś” – odparł kierowca Premy Orlen Team.