Robert Kubica i Louis Deletraz są żądni rewanżu w tegorocznej edycji 24h Le Mans, po tym, co stało się w tym wyścigu przed rokiem. Znów startują razem i ponownie mają konkurencyjny pakiet, który może dać im wysokie miejsce. O zwycięstwo będzie jednak trudno.
W ubiegłym roku Kubica i Deletraz jeździli razem z Yifeyem Ye w barwach Orlen Team WRT. W tym sezonie zmienili zespół – na Prema Orlen Team – oraz z przymusu partnera. Nowym jest Włoch Lorenzo Colombo, który z dobrej strony pokazał się w dwóch pierwszych rundach WEC.
„To nie przypadek, że ponownie jadę z Robertem. W ubiegłym roku poszło nam dobrze, zostaliśmy dobrymi kumplami w zespole i przyjaciółmi. Nie było to w 100% pewne, że znów będziemy jeździć razem, ale kiedy pojawiła się ku temu okazja, skorzystałem z niej z przyjemnością” – mówi Louis Deletraz w rozmowie z Autosportem.
„Niestety, nie możemy ponownie jechać z Te z powodu jego kategoryzacji, która nie jest już srebrna, ale wspólnie z Robertem jesteśmy tu po rewanż. Wróciliśmy by wygrać” – zaznacza Szwajcar.
„Teraz również musimy myśleć o mistrzostwie i w tym kontekście Le Mans jest ważne. Drugie czy trzecie miejsce będą również dobre, ale nie uszczęśliwią mnie” – dodaje Deletraz.
Ostrożny w swoich słowach pozostaje Robert Kubica, który zdaje sobie sprawę, jak wielkim wydarzeniem jest Le Mans.
„Wiem, że mogę nie mieć drugiej szansy na zwycięstwo ponieważ trzeba złożyć ze sobą tak wiele czynników i nie wiadomo, czy znajdzie się w pozycji by znów móc walczyć. To coś, co powiedziałem Louisowi – gdybyśmy wtedy wygrali, prawdopodobnie nie wróciłbym tu. Startuję w tym roku, bo nie udało się to w ubiegłym” – mówi Kubica.
On również cieszy się, że może startować ponownie wspólnie z Deletrazem.
„Choć każdy szukał najlepszych możliwości dla siebie, skończyliśmy ponownie w tym samym zespole i jestem zadowolony, że możemy kontynuować to, co zaczęliśmy przed rokiem” – dodaje Robert.
Polak i Szwajcar byli o włos od zwycięstwa w ubiegłorocznej edycji wyścigu. Na ostatnim okrążeniu ich auto uległo awarii gdy byli na komfortowym prowadzeniu. Obaj kierowcy bardzo mocno to przeżyli.
„To było okropne. Byłem w garażu, gdy organizatorzy przyszli do nas z czapeczkami na podium i powiedzieli nam: Jedziecie po zwycięstwo w wyścigu, procedura jest taka i taka, podium jest tam. Nie czułem się z tym komfortowo. Potem nagle samochód się zatrzymał. To był szok. Opuściłem garaż ponieważ wszyscy krzyczeli – jedna strona z radości, a druga z rozpaczy. To było straszne” – wspomina Deletraz.
„Przez trzy tygodnie nie mogłem w to uwierzyć. Codziennie budziłem się rano myśląc, jak w ogóle coś takiego jest możliwe na ostatnim okrążeniu Le Mans” – dodaje Szwajcar.
Następnego dnia podczas sprawdzania auta, odpaliło ono normalnie. Okazało się, że zawiódł czujnik przepustnicy.
„Byłem zdumiony moją reakcją i tym, jak bolesna była. Doszedłem do wniosku, że powodem przez który zareagowałem w ten sposób było to, że gdy jedziesz w mistrzostwach trwających 10 czy 20 wyścigów to bierzesz pod uwagę, że w którymś coś może pójść nie tak. Ale kiedy przyjeżdżasz na Le Mans, szczególnie pierwszy raz… Z jednej strony to pokazało, że jesteśmy w stanie to zrobić, ale z drugiej ta sytuacja podkreśliła trudności tego wyścigu” – dodał Kubica.
Źródło: Autosport.com