Pochopne czerwone flagi, przełożenie rozpoczęcia GP Monako, brak dochodzenia w sprawie wyjazdu Verstappena z boksów, „wojna kolczykowa” – to wszystko w ostatnich wyścigach F1 sprawiło, że na dyrekcję wyścigu Formuły 1 znów spadła fala krytyki.
„Gorzej niż za Masiego”
Są tacy, którzy uważają, że w sezonie 2022 dyrekcja wyścigu jest gorsza niż za czasów Michaela Masiego. Jednym z nich jest dziennikarz Antonio Lobato, który wytyka dyrekcji wyścigi błędy z Monako.
„Było wiele historii w Monako i części z nich nie możemy zweryfikować – jak problemy z prądem przed startem wyścigu. Tu musimy im uwierzyć. Ale były dziwne rzeczy, szczególnie w zamieszaniu przedstartowym i informacjach do kibiców i zespołów. Na stronie 3 przesłanych nam wyjaśnień po tym wyścigu są cytowane wiadomości dyrekcji wyścigu i mam nadzieję, że to samo widziały zespoły. To wszystko zostało nam jednak bardzo skromnie i słabo wyjaśnione. Choćby informacja, że „okrążenie formujące rozpocznie się za samochodem bezpieczeństwa”, a potem mamy jazdę przez 2 okrążenia za safety carem i drugie z nich nie jest już okrążeniem formującym per se. A jednocześnie, wyścig jeszcze nie wystartował. Mieliśmy wtedy wątpliwości, czy wyścig ruszył, czy nie. Z jednej strony mieliśmy okrążenie formujące i pierwsze okrążenie, ale z drugiej zegar nie ruszył, a oni zrobili dwa okrążnia po których wywieszono czerwoną flagę, która nie wiadomo co przerwała bo startu wyścigu nie było” – mówi Lobato w rozmowie z soymotor.com.
Lobato uważa, że najgorsze w sezonie 2022 dopiero przed dyrektorami wyścigowymi, którzy będą musieli radzić sobie z coraz częstszymi „stykowymi” sytuacjami i pretensjami zespołów.
„Mam nadzieję, że obecni dyrektorzy wyścigowi nie będą mieć na sobie dodatkowej presji, tak jak to było w Abu Zabi bo wtedy nie wiem co ci goście zrobią. Osobiście uważam, że będzie gorzej niż było wcześniej.
Na sytuację z brakiem dochodzenia po najechaniu na linię wyjazdową z boksów przez Maxa Verstappena zwraca uwagę Michael Schmidt z Auto Motor und Sport.
„Dyrektor wyścigu Eduardo Freitas powinien wytłumaczyć, dlaczego nie dążył do wyjaśnienia tego wykroczenia, które było oczywiste, gdy patrzy się wyłącznie na przekaz telewizyjny i komunikaty. Doprowadziło to do podobnej sytuacji jak w Abu Zabi 2021. Sędziowie i dyrekcja wyścigu odpowiadali prawnymi kruczkami by zdjąć całą winę z siebie i nie zmieniać rezultatu. Formuła 1 potrzebuje prawników, którzy w takich sytuacjach znajdą przepisy na wylot” – pisze Schmidt.
Szef FIA odpowiada
Mohammed Ben Sulayem uważa, że FIA czeka większa reforma i bardziej kompleksowe zabiegi w kontekście dyrekcji wyścigów.
„Tu zaczyna się moja rola. Federacja musi być na tyle szeroka by kontynuować rozwój sportu bez związania z jedną osobą. Kierowcy poprosili mnie o zajęcie się problemami związanymi z kontrolą wyścigów, ale nie da się wyszukać nowych dyrektorów wyścigu w googlach czy kupić ich na Amazonie. Muszą być oni latami uważnie szkoleni” – mówi Ben Sulayem w rozmowie z magazynem speedweek.
Nowy szef FIA wprowadził w tym sezonie dwóch dyrektorów wyścigu by zdjąć z każdego z nich część presji. Kolejnym krokiem jest utworzenie Virtual Race Control z biurem w Genewie, które będzie zajmowało się pomocą zdalną dyrekcji wyścigu.
„W przyszłości dyrektorzy wyścigowi będą tam trenowani dzięki czemu osiągniemy 3 cele w jednym kroku – szkolenie nowych dyrektorów, pomoc obecnym i większą liczbę ekspertów” – dodaje Ben Sulayem.
Ode mnie
Przyznam, że kilka decyzji nowych dyrektorów wyścigowych F1, przede wszystkim Eduardo Freitasa, zaimponowało mi na początku sezonu. Trzeba pamiętać, że to właśnie on jednym krótkim zdaniem wyjaśnił ciągnącą się od kilku lat kwestię limitów toru na każdym obiekcie. W poprzednich latach mieliśmy zmiany co wyścig – raz wyznaczała je biała linia, raz krawężnik, a raz jeszcze coś innego. Teraz wszędzie jest biała linia i jedynymi zmianami jest to, gdzie będzie to, w których zakrętach będzie ona bardziej rygorystycznie przestrzegana. To według mnie duży plus.
Kolejna zmiana na plus to pozostawienie do decyzji zespołów kwestii oddania miejsca po ewentualnym wyjeździe poza tor – teraz to ekipy dokonują wyboru i nie ma żadnych targów z dyrekcją wyścigu.
Jestem również w tym gronie, które uważa, że bardzo dobrze, iż kierowcom przypomniano o obowiązujących od kilkunastu lat przepisach dotyczących zakazu noszenia biżuterii oraz obowiązku ognioodpornej bielizny. Źle, że ugięto się i wprowadzono okres przejściowy do końca czerwca, który nie wiadomo czemu służy.
Ale były też błędy – czerwone flagi w sesjach po wypadnięciu Norrisa na Imoli czy – przede wszystkim – Tsunody w Monako (wypaczyła ona mocno wyniki Q1) to przykłady zbyt pochopnego przerywania wyścigów, a za to był ganiony Michael Masi.
W Monako mieliśmy aż 2 błędy dyrekcji wyścigu i realizatorów. Po pierwsze nie odwołano błędnego komunikatu dotyczącego zajmowania się wyjazdem poza linię przez Pereza, a po drugie nie napisano nam, że nie będzie dochodzenia w sprawie wyjazdu przez Maxa. Taki komunikat nie tylko powinien był się pojawić, ale również powinniśmy dostać ujęcia z innych kamer by przekonać się o słuszności decyzji sędziów.
Nie można zapomnieć też o sytuacji z zamachami w Dżuddzie podczas GP Arabii Saudyjskiej, choć tam dyrekcja wyścigu miała związane ręce, a decyzję podejmowały F1 i FIA.
Dałbym jeszcze czas nowym dyrektorom wyścigowym, ale przede wszystkim zadbał bym o to, by do kibiców docierał jasny sygnał, a przy realizacji w ostatnich kilku rundach, było o to trudno.
Źródło: soymotor.com, Auto Motor und Sport, speedweeek.com