Sebastian Vettel opowiedział wczoraj w Monako nieco więcej o swojej przygodzie z początku tygodnia, kiedy to w Barcelonie został okradziony.
Vettel wyjeżdżając z hotelu zostawił otwarte auto i złodzieje zabrali z niego plecak należący do 4-krotnego mistrza świata.
Kierowca Astona Martina zorientował się szybko i postanowił wykorzystać narzędzie lokalizacji swoich słuchawek. Gdy udało się je namierzyć, Vettel udał się w to miejsce na skuterze. Okazało się, że słuchawki były wyrzucone na trawnik.
Po plecaku nie było już śladu. Prawdopodobnie złodzieje zorientowali się, że mogą zostać namierzeni i zostawili słuchawki. Czy nie bał się o swoje życie, podążając za złodziejami?
„Oczywiście jestem zawiedziony, że straciłem plecak. Chciałem go odzyskać i tylko to miałem w głowie. Chciałem unikąć zamieszania z wyrabianiem nowych dokumentów. Na szczęście poza nimi nic wartościowego nie zostało skradzione” – mówił wczoraj Vettel, cytowany przez autosport.com.
„Nie wiedziałem wtedy, czy w plecaku jest mój paszport czy nie. Na szczęście jednak był w innej torbie – miałem więc szczęście. Straciłem jednak dowód osobisty, kartę ubezpieczenia, prawo jazdy – po prostu nudne rzeczy, które bierze się w podróż, a ich odzyskanie zajmuje dużo czasu i trzeba wypełnić mnóstwo formularzy. Nie powiem, że nie mogę się tego doczekać…” – przyznaje czterokrotny mistrz świata” – dodał Niemiec.
Jak mówi czterokrotny mistrz świata, ktokolwiek zabrał plecak z samochodu, nie zrobił interesu życia.
„Na szczęście nie było tam pieniędzy. Miałem jakieś bandaże na moje kolano, poparzone na motocyklu przed GP Hiszpanii. Oprócz słuchawek nie było tam nic wartościowego, a te zostały zgubione albo wyrzucone” – wyjaśnia Vettel.
Źródło: autosport.com