Często jest tak, że gdy nie spodziewamy się emocji, one przychodzą. I tego doświadczyliśmy wczoraj w Grand Prix Hiszpanii, które okazało się bardzo ciekawym widowiskiem, choć wielu kierowców nie będzie go dobrze wspominać.
Na czele
6 wyścigów, 4 ukończone, 4 zwycięstwa. A w tych, których nie ukończył, jechał na 2. miejscu. Choć zachłysnęliśmy się formą Ferrari, to jednak kolejne wyścigi pokazują, że Red Bull i Max Verstappen są piekielnie mocni w tym roku. Max wygrał po raz kolejny, choć jego ekipa znów utrudniła sobie życie, przywożąc poprawki, które redukowały wagę, w tym DRS-u. Takie drobne błędy mogą w tym sezonie znaczyć bardzo dużo, ale tym razem im się upiekło. Max pojechał bardzo dobrze, wykorzystując tempo auta i zarządzając oponami. Raziły jednak trochę nerwy na zespół, który próbował przekazać mu cenne uwagi, mające sprawić, że DRS zacznie działać.
To, że Sergio Perez musiał przepuszczać 2 razy Verstappena mnie nie razi – niestety. To w Formule 1 normalność. Tłumaczenie Red Bulla było przykrywką dla team order, a Perez mógł czuć się rozgoryczony, ale szybko ochłonął. On wie, jaka jest jego rola w zespole. Dodatkowo myślę, że i tak Max byłby ostatecznie przednim dzięki lepszemu tempu. Jeżeli Perez zostałby na strategii 2 pit-stopów, byłoby mu bardzo trudno w końcówce. A tak to ma wdzięczność zespołu, punkt za best lapa i sympatię kibiców. Checo robi w tym sezonie bardzo dobrą robotę, ale tu w pełni rozumiem Red Bulla.
George Russell nie tylko przedłużył swoją serię wizyt w TOP5 w każdym wyścigu sezonu 2022, ale dodatkowo został jedynym kierowcą w 2022 roku, który punktował we wszystkich rundach. Po raz kolejny George pojechał bardzo dobrze – bez błędów, z mocnym tempem i dobrymi obronami przeciwko osłabionemu brakiem DRS-u Verstappenowi. Oceniając Russella nie można zapominać o jego świetnych kwalifikacjach. Wiele osób podkreśla świetny wyścig Hamiltona, ale to Russell czasówką i startem zapewnił sobie, że nie będzie musiał na 1. okrążeniu walczyć np. z nieobliczalnym Magnussenem.
Carlos zrobił Sainza i to znów. Reputację Hiszpana po tym wyścigu ratuje bardzo podobny błąd Verstappena, ale i tak kierowca Ferrari nie może być z siebie zadowolony. Scuderia straciła 32 punkty do Red Bulla i o ile Leclerc nic temu nie zawinił, to Sainz już tak. Nie tylko stracił cenne sekundy, ale uszkodzenia w jego aucie nie pozwoliły na pełną ocenę działania poprawek.
Gdybym miał przyznać po GP Hiszpanii maksymalną notę, to kwalifikuje się do niej wyłącznie Leclerc. Wygrał wszystkie sesje, prowadził z dużą przewagą w wyścigu i mocno zarządzał oponami. Awaria odebrała mu pewne zwycięstwo.
Mówiąc o Ferrari nie da się nie zauważyć ich słabego tempa wyścigowego. Leclerc miał nowe opony na starcie więc odjechał. Inni walczyli, popełniali błędy i dlatego Charles miał taką przewagę, Ale ogólnie pod względem tempa wyścigowego, Ferrari było w niedzielę trzecim zespołem. Trzecim. Ten dominator, mający być szybkim w każdych warunkach, na każdym torze, czystym tempem przegrał z dwiema ekipami już w 6 rundzie sezonu.
Od początku sezonu mówiłem, że nie ufam Ferrari. Tam brakuje silnej ręki, brakuje niskiego Francuza i skrupulatnego Niemca, którzy wszystkiego dopilnują. Bez nich ten zespół nabiera zbyt wielu włoskich cech. Jeżeli mam uwierzyć, że Ferrari będzie walczyło o tytuł to muszę zobaczyć zwycięstwo Leclerca w Monako.
Czy Lewis Hamilton miał tempo na wygranie tego wyścigu? Widziałem już analizy, widziałem kibiców piszących że oczywiście. Ale według mnie, takiego tempa nie miałby, gdyby nadal jechał w czołówce po 1. okrążeniu. Po spadnięciu na koniec stawki, Hamilton bardzo długo jechał w czystym powietrzu – nie przegrzewał opon (z którymi Mercedesy i tak obchodzą się łagodnie), a walki dużo nie miał bo albo inni szybko zjeżdżali do boksów albo miał nad nimi dużą przewagę prędkości. Mercedes rozegrał jego wyścig bardzo dobrze, Lewis pojechał genialnie, ale nie można wziąć “gołych” czasów i stwierdzić, że Lewis by to wygrał. Jest mistrzem wracania, potrafi się odnaleźć w takiej sytuacji, a jego zespół przygotował bardzo dobry bolid.
W tym kontekście zszokowała mnie jego sugestia dotycząca wycofania z wyścigu. Lewis chciał oszczędzić nowy silnik, uznając, że nie ma szans na walkę o punkty. Jest to jednak postawa niegodna 7-krotnego mistrza świata. Jest to postawa niesportowa, której Lewis nie powinien pokazywać jeżeli rzeczywiście chce być mentorem dla młodych, dawać im przykład. Może robię z tej wypowiedzi wielkie halo, ale w tym momencie brzmiała ona jak foch dziecka, które przegrywa i nie chce się już dalej bawić. Lewis świetnie wrócił, jechał genialnie i za to brawa.
Co do sytuacji z Magnussenem, to po obejrzeniu powtórek stwierdzam, że rzeczywiście był to incydent wyścigowy. Obaj mogli w tej sytuacji zachować się lepiej. Warto też zauważyć dziwną strategię Mercedesa ze startem na oponie pośredniej. Nawet, gdyby się udała, nie sądzę by Lewisowi się opłaciła. Co więcej, to właśnie przez start na pośrednich, na który nie decydowali się nawet startujący z tyłu, Hamilton znalazł się w walce z zawodnikami ze środka stawki. Mercedes po raz kolejny kombinuje z Hamiltonem – jak nie z ustawieniami to strategią i to wychodzi im bokiem.
W środku
Myślę, że możemy uznać już, że minęła początkowa euforia, związana z genialną formą Alfy Romeo i możemy zacząć ich już rozliczać ze złych występów, w których nie dowożą maksimum tego, co powinni. Barcelona była kolejnym takim przykładem. Valtteri Bottas miał w pewnym momencie 10 sekund przewagi nad Lewisem Hamiltonem. Gdyby wówczas zespół ściągnął go na 3. pit-stop, Bottas spokojnie byłby 5. w tym wyścigu. Dodać do tego należy słabe pit-stopy i kolejną awarię Zhou. Choć i bez niej raczej nie zdobyłby punktów. Niestety, na tle Bottasa wygląda on bardzo słabo w tym roku. Ale to chyba nie jest duże zaskoczenie.
Zaskoczyło mnie Alpine – przede wszystkim tym, że mieli dobre tempo. Kierowcy pojechali dobrze i warto zauważyć, że po raz kolejny kierowca z tej ekipy awansuje z ostatniego miejsca na starcie do punktów. To świadczy też o dobrych strategiach ekipy.
Lando Norris zajmuje 8. miejsce – jadąc z gorączką, bólem gardła i dużym osłabieniem. W upale 36-stopniowym. A startował z 11. miejsca. Norris popełnił błędy w ten weekend, ale mimo wszystko to on – kierowca z zapaleniem migdałków – zdobywa punkty. W tym kontekście 12. miejsce Daniela Ricciardo daje do myślenia. Australijczyk po raz kolejny nie dał rady i nie może być usprawiedliwieniem, że walczył z ustawieniami – to już drugi rok tej walki.
Na ostatnim punktowanym miejscu Yuki Tsunoda i po raz kolejny Japończyk jest lepszy od Pierra Gaslyiego. To imponują postawa, biorąc pod uwagę to, co działo się w ubiegłym sezoniew pojedynku tej dwójki. Oby tak dalej Yuki, ale liczę na to, że Pierre również się otrząśnie po słabym początku sezonu.
Na końcu
W Haasie zaprzepaścili swoją szansę i potencjał samochodu. Można mówić, że tempo wyścigowe było gorsze niż kwalifikacyjne, ale przecież startowali z 8. i 10. miejsca. Martwi mnie, że Magnussen wraca do swoich nawyków. Świetnie się go oglądało na początku sezonu. Teraz znów niepotrzebnie wdaje się w pojedynki. Trzeba dodać do tego fatalne pit-stopy Haasa i równie złe strategie. Ich też trzeba rozliczać z wyników i zapomnieć o euforii z początku sezonu.
O występie Astona i Williamsa chyba nie trzeba za dużo mówić. Strollowi wyścig zepsuł Gasly, ale i tak nie osiągnąłby wiele więcej.