Choć w ostatnich wyścigach pojawiła się zdobycz punktowa, to jednak zajmując 9. miejsce w klasyfikacji konstruktorów, Aston Martin zalicza fatalny początek sezonu 2022. Ekipa liczy na to, że praktycznie nowy bolid, który pojawi się w Barcelonie, da duży skok osiągów.
O zmianach w Astonie Martinie informuje m.in. Auto Motor und Sport. Jak pisze Michael Schmidt, powołując się na słowa inżynierów ekipy, zmiany będą „bardzo widoczne” i będzie ich dużo.
„Samochód może wyglądać bardziej jak Ferrari z węższym tyłem i szerokimi sidepodami. Może to będzie kopia Ferrari, zobaczymy” – pisze AMuS.
Oczywiście można ironicznie zażartować, że odkąd ekipą z Silverstone rządki Lawrence Stroll, ma ona doświadczenie w kopiowaniu innych rozwiązań jednak czy udałoby im się w tak krótkim czasie stworzyć rozwiązania zbieżne z tymi stosowanymi przez Ferrari?
„Dyrektor techniczny zespołu, Andy Green jest przekonany, że w samochodzie jest znacznie większy potencjał niż tylko na pozycje w środku stawki. Dlatego przygotowywana jest tak duża aktualizacja. Na pierwszy rzut oka, samochód będzie bardzo różnił się od tego używanego w pierwszych wyścigach. Głównym zadaniem „wersji B” Astona ma być wyeliminowanie podskakiwania” – pisze Schmidt.
Jak wyliczał Green, „odbijanie” bolidu może kosztować ekipę nawet 5-7 dziesiątych sekundy na okrążeniu. Aston chce również zredukować opory, co także jest bolączką Astona Martina.
Jak podaje portal formu1a.uno, bardzo duży wkład w prace nad nowym autem miał Sebastian Vettel, bardzo analitycznie podchodzący do rozwoju bolidu. Brał udział w wielu sesjach w symulatorze i spotkaniach z inżynierami by lepiej przygotować poprawki na Barcelonę.
To jednak nie Niemiec a drugi kierowca ekipy – Lance Stroll – dostanie nową wersję bolidu w Barcelonie. Vettel na swoją będzie musiał poczekać, a ekipa liczy na to, że dostanie ją jak najszybciej.
Źródło: Auto Motor und Sport, formu1a.uno