Rozdawanie autografów fanom może mieć fatalne konsekwencje. Przekonał się o tym Charles Leclerc, któremu jeden z proszących o podpis ukradł zegarek wart milion złotych.
W poniedziałek wielkanocny kierowca Ferrari był we włoskim Viareggio w Toskanii wspólnie ze swoim trenerem Andreą Ferrarim. Około godz. 22:00 grupa kibiców zauważyła obecność Leclerca i poprosiła go o autografy.
W grupce, która otoczyła lidera klasyfikacji generalnej Formuły 1 znalazł się złodziej, który niepostrzeżenie zdjął Leclercowi z ręki zegarek firmy Richard Mille. Gdy Monakijczyk to zauważył, po złodzieju nie było już śladu.
Leclerc zgłosił kradzież na policji, która teraz bada sprawę. Sprawę potwierdził Andrea Ferrari, który mówi, że od dawna zgłaszał brak oświetlenia w miejscu zdarzenia.
Zegarek był wart około $320 tys czyli ponad 1,2 mln złotych.