Aston Martin, pierwszy z zespołów, który zaprezentował światu przed sezonem swoją konstrukcję był również obiektem wielu plotek dotyczących stanu prac jak i ich zaawansowania.
Jedna z poważniejszych spekulacji głosiła jakoby jeden z zespołów nie trafił z obraną przez siebie interpretacją nowych przepisów i już przed debiutem na torze pracował nad nową wersją samochodu. W późniejszych dniach informację przypisywano właśnie do zespołu Lawrenca Strolla. Tym razem plotka ta okazuje się w pełni zgodna z rzeczywistością. Jeden z dyrektorów brytyjskiego zespołu, Tom McCullough w rozmowie z serwisem Autosport potwierdził te informacje.
„Samochód, który widzicie teraz w ogóle nie przypomina tego, który mamy w tunelu aerodynamicznym. I jestem przekonany, że ta sytuacja dotyczy niemal każdego w stawce. Jak powiedział Andy Green (dyrektor techniczny) próbowaliśmy z tą konstrukcją nie zapędzić się w ślepą uliczkę. Wykonaliśmy masę testów z dużą liczbą różnych części i konceptów sidepodów przechodząc przez fazę rozwoju. Mamy pewne poprawki, które teraz oceniamy oraz bardzo dużo innych rozwiązań.”
McCullough również rzucił nieco światła na współpracę z Mercedesem i skomentował radykalne rozwiązania zastosowane w W13.
„Nie mieliśmy pojęcia co planowali, nie wymieniamy się takimi informacjami. Tylne zawieszenie, skrzynia biegów, hydraulika silnika – takiego rodzaju rzeczami się dzielimy. Cały system chłodzenia Mercedesa nie ma nic wspólnego z naszą wiedzą, gdy zobaczyłem materiały w mediach to był pierwszy raz kiedy się z tymi rozwiązaniami spotkałem.”
Padokowa wieść niesie, że ekstremalne upakowanie systemu chłodzenia w samochodzie z Brackley jest efektem współpracy z brytyjską firmą działającą w branży kosmicznej. Wymienniki ciepła mają korzystać z technologii stosowanej przy budowie silników rakietowych. F1 zatacza coraz szersze kręgi czerpiąc wiedzę oraz doświadczenie z branż, które na pozór z wyścigami samochodowymi nie mają wiele wspólnego. Jako ciekawostkę można dodać, że nie tylko z zdobyczy przemysłu kosmicznego projektanci niemieckiego zespołu korzystali projektując nową konstrukcję. Boczne wloty powietrza mają być inspirowane tymi z myśliwca piątej generacji Lockheed Martin F-35B.
HAAS planował ekstremum
Oczy wszystkich śledzących testy w Bahrajnie pierwszego dnia były zwrócone w to samo miejsce – garaż Mercedesa. Ekstremalna koncepcja sekcji bocznych, świetne upakowanie systemów chłodzenia i samego silnika wywołało niemałe poruszenie. Gunther Steiner w rozmowie z AMuS zdradził, że w HAASie rozważano podobne rozwiązanie.
„Dokładnie ten koncept był naszym pierwszym projektem. Mieliśmy go w tunelu w lipcu i zauważyliśmy, że daje on korzyści w wolnych zakrętach. Ale całościowo jako pakiet widzieliśmy większy potencjał w szerokich sidepodach.”
Simone Resta, który trafił pod skrzydła Steinera prosto z Ferrari wspominał, że przygotowania do sezonu 2022 były pierwszymi gdzie HAAS dysponował własnym biurem projektowym. Zacieśnienie współpracy z Ferrari zaowocowało większą kontrolą nad projektem a rola Dallary została mocno uszczuplona. Taka zmiana organizacyjna pozwoliła projektantom na rozwinięcie skrzydeł oraz testowanie potencjalnych konceptów w tunelu aerodynamicznym, do którego dotychczas dostępu nie mieli. Filozofia, którą widzimy w przypadku W13 wydaje się być znana nie tylko projektantom Mercedesa.
Autor: P.S.
źródło: autosport.com, auto-motor-und-sport.de