Obecne auta F1 są tak ciężkie i generują tyle docisku aerodynamicznego, że bardzo mocno dobijają do asfaltu na prostych, powodując „podskakiwanie” całej konstrukcji. Sprawia to problemy zespołom. Mattia Binotto, szef Ferrari, uważa jednak, że nie jest to ogromny kłopot.
Wszystkie auta wczoraj, oprócz Mercedesa i McLarena, jeździły dość wysoko zawieszone, co oczywiście powoduje gorsze osiągi. Problemem było mocne dobijanie aut do podłoża i „podskakiwanie” aut. Mówił o tym dziś Binotto.
„Myślę, że wszystkie zespoły nie doceniły tego problemu. Wszyscy teraz się go uczą i myślę, że jego rozwiązanie nie jest trudne. Jednakże już nie takim łatwym będzie poprawienie tego bez straty osiągów” – mówi szef Ferrari. Efekt nie występuje również przy otwarciu DRS-u za sprawą niższego docisku.
Efekt widać dobrze na tym filmie:
Bumpy road to the top for Charles Leclerc! 🤕#F1 pic.twitter.com/Z6a5e6d3bo
— Formula 1 (@F1) February 24, 2022
Według Włocha, pierwsza ekipa, która efektywnie rozwiąże ten problem, będzie miała przewagę na początku sezonu.
Na jeszcze gorszą z punktu widzenia rzecz zwraca uwagę Andrew Shovlin z Mercedesa. Według niego wyprzedzanie nie będzie takie proste, jak zakładano w związku z tymi problemami.
„Gdy auta jadą w slipstreamie, efekt ten jest prawie niewidoczny. Szczególnie źle robi się gdy auto skręca przy pełnym wietrze. Wtedy nie da się wyprzedzać. Byłoby szkoda, gdyby zamierzony przez nas cel łatwiejszego wyprzedzania nie został osiągnięty” – powiedział Shovlin.
Na szczęście nieco inne odczucia mają kierowcy. Max Verstappen pytany na konferencji prasowej o jazdę za innymi autami powiedział, że jest lepiej niż w poprzednich latach. W podobnym tonie wypowiadał się Mick Schumacher.
„Jechałem około 3 sekund za jednym z aut i było mniej brudnego powietrza w porównaniu z ubiegłym sezonem” – powiedział Niemiec.