Brytyjskie media coraz częściej piszą o groźbie odejścia Lewisa Hamiltona z Formuły 1 w związku z przedłużającym się milczeniem wicemistrza świata. Niektórzy uważają, że decyzja Anglika zależy od tego, jakie akcje podejmie FIA po zamieszaniu z GP Abu Zabi.
Realna groźba?
Jak pisze dziś Andrew Benson na łamach BBC, Lewis Hamilton nie zdecyduje, czy wracać do Formuły 1 dopóki nie zostanie w pełni wyjaśniona kwestia ostatniego okrążenia wyścigu decydującego o mistrzostwo świata.
Hamilton według BBC ma być rozczarowany Formułą 1, do której stracił zaufanie – na czele z zarządzającymi nią.
Mercedes całej sprawy nie komentuje, a Hamilton od wydarzeń na Yas Marina Circuit nie wypowiedział się publicznie i nie opublikował żadnego postu w social mediach. Hamilton początkowo nie chciał rozmawiać nawet z bliskimi, ignoruje również wiadomości od osobistości ze świata Formuły 1, a nawet nowego prezydenta FIA, Mohammeda Ben Sulayema.
I choć Formuła 1 zapowiedziała dokładne zbadanie sytuacji z Abu Zabi i wyciągnięcie wniosków na przyszłość, to FIA nie wyklucza podjęcia kroków przeciwko Hamiltonowi i szefowi Mercedesa, Toto Wolffowi w związku z ich bojkotem gali FIA.
Według nieoficjalnych informacji, Hamilton i Mercedes mają nie być usatysfakcjonowani dotychczasowymi działaniami po finale sezonu 2021 i dopóki takiej satysfakcji nie otrzymają, Hamilton może milczeć, trzymając w szachu FIA. Nie wiadomo, czego dokładnie mają oczekiwać, jednak z pewnością rezygnację Michaela Masiego – dyrektora wyścigowego FIA – przyjęliby z zadowoleniem.
Pisze o tym również BBC. Według jednego z mocnych źródeł Bensona, Mercedes porzucił swoją apelację po wyścigu o GP Abu Zabi w ramach nieformalnej ugody zawartej z FIA, która miałaby obejmować zwolnienie Michaela Masiego oraz zarządzającego kwestiami technicznymi dotyczącymi single seaterów przy FIA, Nikolasa Tombazisa.
FIA jest w trudnym położeniu, gdyż będzie jej trudno zastąpić Masiego. BBC spodziewa się, że ostatecznie Mercedes i Hamilton doprowadzą do zwolnień w FIA i wówczas Hamilton (łaskawie – to mój przypisek) będzie kontynuował starty.
Mimo wszystko Benson zastanawia się, kto mógłby zastąpić Lewisa, jeżeli ten nie chciałby wrócić do F1. Stawia on na zawodnika z innej ekipy, którego Mercedes musiałby odkupić od rywali.
Straw o stratach
W bardzo podobny sposób, dochodząc do zbieżnych z Bensonem wniosków sytuację analizuje Edd Straw na łamach The Race. Według niego to, czy Hamilton wróci, zależy od akcji podjętych przez FIA, a przedłużającym się milczeniem, Lewis chce wymusić je na FIA. Gdyby chciał „odejść w gniewie” już dawno by to zrobił.
Straw zaznacza, że odejście Hamiltona z takich powodów byłoby dużym ciosem dla FIA i Formuły 1, a przede wszystkim generowałoby straty finansowe, które jak zawsze są najbardziej przekonujące.
Ode mnie
Jeżeli to, co piszą dziennikarze jest prawdą i rzeczywiście mamy sytuację swego rodzaju szantażu ze strony Hamiltona i Mercedesa, to jest to zdecydowanie gorsza sprawa niż odejście któregokolwiek kierowcy ze stawki. Mercedes używa starej taktyki Ferrari – coś nam się nie podoba – grozimy odejściem.
Zostały popełnione ogromne błędy w ubiegłym sezonie i trzeba wyciągnąć konsekwencje, ale to powinna być wewnętrzna sprawa FIA.
Oczywiście, odejście Hamiltona byłoby zdecydowanie większym wstrząsem dla F1 niż np. odejscie Rosberga w 2016 roku, jednak nie uważam tak, jak Straw, że F1 straciłaby kibiców czy ogromne pieniądze bez Lewisa (wszak możnaby zacząć dyskusje o jego powrocie w kolejnych latach :P). 37-letni Hamilton pojeździ na obecnym poziomie jeszcze maksymalnie 2 lata, a zatem tyle, ile ma kontraktu, a w poczekalni serii mamy wielu ekscytujących zawodników.
Oczywiście Lewis ma swoje wpływy w Formule 1 i ogromną rzeszę anglojęzycznych kibiców, ale myślę, że nie płakaliby oni za nim długo, mając np. George Russella w Mercedesie. Oczywiście w padoku pojawiałoby się mniej celebrytów, ale to też dałoby się nadrobić.
I być może jestem sarkastyczny, jednak nie podoba mi się podejście, w którym jeden zespół decyduje o tak ważnych kwestiach w F1, bo „tak się umówiono” jako rekompensatę za inne wydarzenia.
Michael Masi nie zasłużył sobie na obronę po sezonie 2021 i pewnie rzeczywiście należy mu się odpoczynek, ale nie w taki sposób.
Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że nie liczą się już „best fans” i można ich ignorować przez 2 miesiące, bo ważniejsze jest spuszczenie ze stołka jednego czy drugiego, który zalazł jednej ekipie za skórę.
Dobrze byłoby, gdyby w F1 – tak przepełnionej techniką i od niej zależnej – było jak najwięcej sportowców, kochających ten sport i chcących rewanżu w sportowym pojedynku. W tym momencie Lewis bardziej jest politykiem niż sportowcem. I w przeciwieństwie do jego wielu licznych działań politycznych w ostatnich latach, tego nie uważam za słuszne.