Japoński nowicjusz debiutujący w Formule 1 zaliczył całe spektrum możliwych uczuć w trakcie minionego sezonu. Od bardzo mocnego otwarcia sezonu w Bahrainie po zupełnie zawalone weekendy obrazujące totalne zagubienie Yukiego. Przed każdym z juniorów wraz z początkiem pierwszego roku stawiane jest ogromne wyzwanie a warto zawsze mieć z tyłu głowy, że to najzwyczajniej w świecie jeszcze dzieciaki mające takie same słabości jak każdy z nas w tym wieku. Bardzo szczerych wypowiedzi Japończyk udzielił serwisowi Motorsport.
„Póki nie przeprowadziłem się do Włoch byłem zwykłym leniwym draniem. Po treningach zmierzałem prosto do domu, włączałem PS5 i grałem cały dzień próbując się dobrze bawić. W weekendy wyścigowe byłem cały czas w biegu, gdy tylko zaczynałem się przygotowywać miałem myśli, że to już za późno.”
A flying final lap of his F1 rookie season from @yukitsunoda07 – and it helped him to a P4 finish in Abu Dhabi 🚀👌#AbuDhabiGP 🇦🇪 #F1 pic.twitter.com/ImnihvYjCu
— Formula 1 (@F1) December 14, 2021
Tsunoda na własnej skórze przekonał się o tym, że sukces w F1 wymaga nie tylko skupienia i pracy będąc bezpośrednio na torze ale podporządkowania całego życia i harmonogramu działania przez cały sezon. To zwykłe ludzkie słabości, szczególnie ludzi młodych wchodzących w dorosłość – ciężko się przestawić na tryb życia gdzie korzystanie z rozrywek i przyziemnych przyjemności to luksus, na który często zawodowego kierowcy nie stać w trakcie sezonu. Jaką presję odczuwa tak młody człowiek trafiając do sportu gdzie praktycznie co weekend skierowane na niego są miliony oczu gotowych rozliczać za każdą wpadkę wiedzą tylko nieliczni.
„Muszę przyznać, że byłem zbyt pewny siebie, czułem, że będzie łatwo, wszystko było pod kontrolą. Miałem ten wypadek na Imoli, ale mimo niego moja pewność siebie była w porządku. Czułem, że ten incydent z kwalifikacji był pechem. Z czasem gdy rozbijałem się regularnie zacząłem poddawać pod wątpliwość moją pewność siebie i poczułem, że to jednak jest dosyć trudne – dużo trudniejsze niż uważałem. Szczególnie trudne było przygotowanie się w trakcie weekendu, moje nastawienie kompletnie zniknęło. Przyjąłem podejście z F2, gdzie po treningu od razu jadę kwalifikacje. Za każdym razem próbowałem jechać na limicie, od pierwszej sesji to bardzo trudne. Jest bardzo duże ryzyko, że uderzę w ścianę i stracę dużo czasu na torze a przy tym pewność siebie przed FP2. W pewnym momencie moja pewność była równa okrągłemu zeru. Nigdy tak nie miałem w przeszłości więc stało przede mną bardzo ciężkie zadanie by ją odbudować.”
Co pierwsze rzuca się w oczy to fakt, że Tsunoda zrobił pierwszy krok, który bywa tym najważniejszym – sam przed sobą przyznał się do swoich słabości, które wyraźnie rzutowały na jego formę. Nie ma poprawy bez zdefiniowania problemu a to miejmy nadzieję Samuraj ma już za sobą.
„Turcja była punktem zwrotnym w kwestii pewności siebie i podejścia. Do tego GP po prostu próbowałem nie zrobić dużego błędu i nie trafić na ścianę więc moje tempo było naprawdę słabe. Byłem skupiony na tym by się zwyczajnie nie rozbijać. Gdy zdałem sobie sprawę, że mam kiepskie tempo podczas kilku wyścigów musiałem zacząć znowu naciskać bo koniec końców to tempo jest najważniejszą rzeczą w F1. Zmieniłem nastawienie, szczególnie od pierwszej sesji, zacząłem myśleć przeciwnie do „byle się nie rozbić”. Miałem osiem wyścigów pod rząd bez żadnego incydentu. Również jedną z rzeczy, która mi pomogła była zmiana chassis w Turcji. Czułem dużo lepszą kontrolę nad autem. To był dla mnie ważny rok, nigdy w karierze nie miałem takich wzlotów i upadków, to ważne doświadczenie.”
Franz Tost a za jego plecami Helmut Marko wykazali się wielką dozą wyrozumiałości i cierpliwości w stosunku do Japończyka. Choć szczególnie pod koniec sezonu Yuki notował coraz lepsze weekendy regularnie meldując się w Q3 i dotrzymując kroku Gaslyemu ciężko było się spodziewać przedłużenia kontraktu. Jak sam wielokrotnie wspominał bardzo dużego wsparcia udzielał mu Alex Albon. Sam Tsunoda zapytany przez dziennikarzy o fakt pozostania na kolejny sezon stwierdził, że nie ma pojęcia czemu dają mu szansę. Oczywiście, nie bez znaczenia pozostaje fakt jego związku z producentem jednostek napędowych dla RedBulla i Alpha Tauri, ta kwestia z dużym prawdopodobieństwem miała kluczowe znaczenie. Brak topowej gwiazdy w programie juniorskim RB również pomagał bo nikt bezpośrednio nie czyhał na ten fotel.
Alex Albon został wprowadzony do Williamsa więc miejsce Yukiego już nie było tak gorące. Być może również samo kierownictwo doszło do wniosku, że dość palenia juniorów zanim oni sami choć trochę zdążą się zaadaptować do środowiska F1. Historia Pierra Gaslyego jest tutaj wybitnie dobrym przykładem gdzie jak na dłoni widzimy, że czas za kierownicą dla młodego kierowcy jest niezbędny by wejść na ten najwyższy poziom. A Yuki karierę juniorską miał wręcz błyskawiczną, jego doświadczenie na tle Francuza wypada zdecydowanie blado. Z pewnością znaczna większość postawiła na Japończyku przysłowiowy krzyżyk i mają kibice ku temu powody, dostarczył ich sam kierowca w pokaźnej ilości. Ja natomiast przy mojej szczerej sympatii spodziewam się zobaczyć dużo więcej od Tsunody. Doceniam jego szczerość i samokrytykę, chłopak nie szuka usprawiedliwień i wymówek gorszych występów i dużych wpadek. Wszystko pozostaje w jego rękach i głowie, do dyspozycji ma wszystko – świetnego partnera zespołowego, od którego może czerpać, stabilny team i przychylnych partnerów w postaci Hondy, musi to tylko przekuć ciężką pracą na dobre rezultaty a to co widzieliśmy na ostatnim okrążeniu GP Abu Dhabi stanie się regularnością.
Autor: P.S.
Źródło: motorsport.com