To, co przydarzyło się zespołowi Algavre Pro Racing wydaje się nie do uwierzenia. A jednak. Ciąg nieszczęść jaki spotkał ekipę sprawił, że nie przystąpiła ona do przedsezonowych testów European Le Mans Series w Barcelonie.
Algavre miało wystawić dwa prototypy LMP2 podczas testów – Orecę O7 oraz Aurusa. Załogę tego pierwszego mieli stanowić Ferdinand Habsburg, Richard Bradley i Diego Menchaca.
Zespół wysyłał auta z Dubaju po swoim ostatnim wyścigu. Niestety, w porcie zagubił się kontener, w którym przygotowane były samochody przez co nie można było wysłać go zaplanowanym rejsem.
Kolejny rejs przepływał przez Kanał Sueski tuż po tym, jak zablokował go statek EverGreen. W ten sposób ważna przesyłka ekipy utknęła na 6 dni. Już wtedy zespół zaczął niepokoić się o swój udział w testach, dlatego poprosił spedytora by ich kontener wyładować w pierwszej kolejności gdy tylko dopłynie do Europy. Miało się to stać w Grecji, skąd Algavre dowiozłoby samochody do Barcelony ciężarówką.
Niestety, spedytor rozpatrzył tę prośbę już po opuszczeniu Grecji przez statek i popłynął on w podróż do Barcelony. Ekipa odebrała samochody 18 dni po terminie, ale miała jeszcze czas by zdążyć na testy.
Niestety, ciężarówka, która odebrała kontener ze statku, miała wypadek w drodze na tor, a policja odholowała ją na parking policyjny. Funkcjonariusze byli tak łaskawi i na wniosek zespołu pozwolili zabrać kontener po uprzedniej kontroli celnej.
Tuż pod torem, już po rozpoczęciu testów, okazało się, że kierowca prowadzący ciężarówkę nie ma ważnego testu na obecność koronawirusa i zespół musiał ostatnie 400 metrów przetransportować samochody na własną rękę. Ostatecznie znalazły się one w garażu na 2 godziny przed końcem testów. Nie udało się ich przygotować do jazdy.
„Być może przyjechaliśmy trochę późno do Europy, ale teraz wygramy” – mówi portalowi dailysportscar Sam Cox.
Źródło: dailysportscar.com