Dekada to sporo, szczególnie, gdy przez ten czas cały czas się na coś czeka. Dla nas to oczekiwanie chyba nadal się nie skończyło. Oczekiwanie na powrót Roberta Kubicy do konkurencyjnej maszyny i ściganie na równych warunkach. Ale nie oznacza to, że był to okres totalnej posuchy.
Przypomnienie
Jak prawie zawsze 6 lutego, trzeba zacząć od tego, co wydarzyło się w 2011 roku. Robert Kubica bierze udział we włoskim rajdzie Ronde di Andora. Jak wyznaje po latach, miał to być jego ostatni rajd. Kolejnych startów zabraniała mu wstępna umowa na jazdę w Ferrari od sezonu 2012. W wyniku uderzenia jego Skody S2000 w źle zamontowaną barierę, ta dostaje się do środka auta i bardzo poważnie rani polskiego kierowcę. Robert traci przytomność i rozpoczyna się walka o jego życie. Podejmuje się jej dr Igor Rossello, wybitny chirurg, który akurat miał dyżur w pobliskim szpitalu Santa Corona w Pietra Ligure. Po wielogodzinnej operacji, Rossello mówi, że trzeba poczekać tydzień i zobaczyć, czy ręka przetrwa i nie trzeba będzie jej amputować. Robert ma dotkliwie połamany prawy bark, złamania z odłamkami i przemieszczeniami, otwarte wielomiejscowe złamania kości ramiennej, wygięcie poprzedniej płytki tytanowej, wstawionej po wypadku w 2003 roku. Najbardziej ucierpiał łokieć. Wielokrotne złamania z odłamkami, zmiażdżeniami i przemieszczeniami, poważne uszkodzenia stawu łokciowego. Wielokrotne złamania ze zmiażdżeniami dotyczą też kości przedramienia i nadgarstka. Robert Miał też uszkodzone kolano, a staw kolanowy został zrekonstruowany. Złamaniu z przemieszczeniami i odłamkami uległy również kość piszczelowa i strzałkowa, uszkodzona została pięta oraz kości prawej stopy. W kolejnych miesiącach mają miejsce następne operacje, mające na celu przywrócenie jak największej funkcjonalności łokcia i ręki. W szpitalu jako jeden z pierwszych pojawia się Fernando Alonso, Kubicę odwiedzają też najbliżsi. W kolejnych dniach otrzymujemy bardzo wiele informacji ze szpitala, a w mediach pojawia się chaos związany ze stanem zdrowia Roberta i pytaniami czy i kiedy będzie w stanie wrócić do Formuły 1.
Każdy z nas inaczej przeżywał tamte wydarzenia, inaczej je pamięta. Zupełnie inaczej byśmy zapewne wówczas na nie spoglądali, gdybyśmy znali konsekwencje wypadku, wiedzieli, że powrót do F1 do nie kwestia “kiedy?”, a nawet “czy?”, tylko kwestia cudu. Nikt wtedy nie mógł zakładać scenariusza, którego byliśmy świadkiem przez ostatnie 10 lat. Wielkiej motorsportowej podróży, wspaniałej historii sportowca, których happy end był niestety bardzo krótki.
Wielki wyczyn
Kubica wrócił do sportu – najpierw rajdów, potem wyścigów, a ostatecznie F1. I każdy kolejny krok był wielkim osiągnięciem człowieka, sportowca. Nie można o tym zapominać. I choć sam Robert nie lubi wracać do tego, co się stało i zwracać uwagę na swoje ograniczenia, to według mnie trzeba przypominać o tej heroicznej walce, która z pewnością zmieniła Roberta w pewnym stopniu – nie tylko fizycznie, ale też psychicznie.
Była to przede wszystkim walka o powrót do tego, co zostało utracone – do pasji, sportu, Formuły 1 i rywalizacji na najwyższym poziomie – z mocnymi rywalami i konkurencyjnym autem.
No właśnie
No właśnie, co do tego ostatniego… Nie jest tak, że przez to dziesięciolecie Robert nie miał do dyspozycji konkurencyjnego sprzętu. Początki rajdowe, szczególnie sezon 2013, to niezawodny i szybki sprzęt, którym Robert był w stanie walczyć.
Potem bywało różnie, ale niestety Robert zazwyczaj nie miał szansy na taką walkę. I myślę, że wiele osób teraz nie jest usatysfakcjonowanych właśnie dlatego, że w wyścigach Robert nie miał okazji po wypadku pokazać, jak dobrym (nadal) jest kierowcą i nawiązać do swojej reputacji sprzed lat, kiedy był jednym tchem wymieniany w jednym rzędzie z Alonso czy Hamiltonem.
Ale nie ma tu jednej przyczyny, nie ma “winnego”, złaszcza jednego. Jest szereg zdarzeń, czynników, okoliczności, które wpłynęły na to. I wciąż liczymy na to, że sytuacja jeszcze się odmieni.
Ale ja nie o tym
Trochę mi się przydługi ten wstęp zrobił i poszedł w niezamierzonym kierunku. Bo tak naprawdę chciałem napisać o tym, co przes tę dekadę udało się Robertowi Kubicy zrobić – oprócz “napisania” wyżej wspomnianej historii. Wymienię to w liczbach:
– 21 wyścigów Formuły 1
– 18 pełnych weekendów wyścigowych w F1
– 8 weekendów wyścigowych z występem w FP1
– Rekord najdłuższej przerwy w zdobyczy punktowej w F1 – 3178 dni
– 8 sesji testowych aktualnym bolidem F1
– 18 wyścigów w DTM
– Pierwszy Polak w DTM, pierwsze punkty i podium Polaka w DTM
– 6 innych wyścigów, głównie Endurance
– Tytuł mistrza serii WRC2
– 50 występów w rajdach, w tym 33 WRC
– 14 wygranych OS-ów WRC, 43 zdobyte punkty w WRC
– 26 wygranych OS-ó ERC i 46 punktów w zaledwie 5 startach
Biorąc pod uwagę przerwy, jakie Kubica miał w startach podczas tej dekady, można stwierdzić, że całkiem sporo tych osiągnięć.
Opisując te liczby można napisać, że Kubica w ciągu tych 10 lat zdołał zadziwić świat wracając do sportu i wracając do F1. Pokazał, że ma talent nie tylko wyścigowy, ale też rajdowy. Chcąc niechcąc, został szefem dużych motorsportowych przedsięwzięć, jak własny zespół w WRC.
Nie sposób pominąć również faktu, że dzięki niemu poznaliśmy wiele motorsportowych dyscyplin, śledząc starty w poszczególnych kategoriach. I znów należy zakończyć, ale wiele dalibyśmy za to, żeby okazji do tej nauki po prostu nie było.