Bardzo ciekawe informacje o zdobyciu przez siebie podium, strategii, pracach do północy przy samochodzie i chęci gonienia Nico Mullera przekazał Robert Kubica.
Polak w kwalifikacjach do niedzielnego wyścigu zajął 10. miejsce, będąc 3. kierowcą BMW.
“Samochód sprawował się dobrze już w kwalifikacjach więc w dobrych najstrojach przystąpiliśmy do wyścigu. Tempo w nim było całkiem dobre. Kiedy jednak samochód bezpieczeństwa wyjechał dwukrotnie na początku wyścigu, nie było łatwo trzymać się naszej strategii późnych zjazdów. Wielu kierowców decydowało się na wcześniejsze zjazdy, ale my pozostaliśmy spokojni. Przed pit-stopem na 18. okrążeniu, Timo był tuż za mną. Dałem z siebie wszystko by wyrobić sobie nad nim jak największą przewagę przed późniejszą jazdą na niedogrzanych oponach. Udało się” – mówi Robert.
Gdy jechał na 4. miejscu, czuł, że może powalczyć nie tylko z Ferdinandem Habsburgiem.
“Kiedy zobaczyłem Nico Mullera przede mną i czułem, że się do niego zbliżam, miałem ogromną chęć na więcej. Bardzo chciałbym atakować, miałem przecież świeższe opony i myślę, że również do niego bym dojechał. Ale wiedziałem jednocześnie, że wóczas bardzo obciążyłbym opony, być może za bardzo. To była decyzja pół na pół. Nie chciałem stracić trzeciego miejsca więc zdecydowałem się upewnić się, że będę miał podium. Cieszę się z tej decyzji, nawet jeżeli nie była łatwa, ale nie chciałem tracić miejsca na podium” – dodaje Polak.
Kubica podzielił się również kilkoma ciekawymi historiami z tego wyścigu.
“Nikt tego nie zauważył, ale na pit-stopie coś poszło nie tak. Lizak sygnalizujący wyjazd z boksów nie podniósł się automatycznie jak zazwyczaj. Wygląda na to, że był z nim problem techniczny. Przez chwilę byłem trochę podirytowany, ale czułem, że samochód ponownie jest na ziemi więc szybko spojrzałem w lusterka by zobaczyć, czy mechanicy skończyli pracę i potem po prostu odjechałem. W przeciwnym wypadku pewnie stałbym tam do teraz” – mówi Robert.
Bardzo ważna okazała się praca w sobotę po wyścigu przy naprawie awarii silnika. Jak się okazuje, decyzja o wymianie całej jednostki nie została podjęta od razu.
“Po problemie z silnikiem w pierwszym wyścigu, niektóre części zostały zmienione w sobotę. A ponieważ nie można uruchamiać silnika na Zolder po godzinie 18:00, inżynierowie nie wiedzieli czy problem naprawdę został rozwiązany. Po krótkiej dyskusji, została podjęta decyzja by wymienić silnik i niektóre inne części. Prace skończyliśmy po północy. Założyliśmy ten sam silnik, którym jechałem w drugim weekendzie na Nurburgring, gdy jadąc na 6. miejscu dopadła mnie awaria skrzyni biegów. Już w kwalifikacjach zauważyłem, że pakiet jest dobry, że silnik i jego mapowanie mogą mi pozwolić na dobry wyścig”.
Jak można się domyślać, radość ze zdobycia podium była duża.
“Bardzo się cieszyłem, choć nie koniecznie ze wględu na mnie, ale ze względu na wszystkich członków mojego zespołu. To młoda ekipa, która musiała wiele pracować w tym roku, nie tylko w sobotnie wieczory. Sukces jest ważny, bo daje każdemu dodatkowego kopa. Bycie na podium to zawsze coś specjalnego. Mi udało się to w 2016 roku w Renault Trophy na Spa, a wcześniej na Spa w 2010 roku w F1. Wygląda na to, że Belgia jest dla mnie dobrym miejscem” – podsumował Polak.
Sukcesu na Zolder Kubicy gratulowało wielu sportowców, m.in. jego były kolega z Williamsa, George Russell.
“George był jednym z pierwszych, który mi pogratulował. Byłem szczególnie zadowolony z gratulacji od Rene Rasta, który podszedł do mnie tuż po wyścigu i oczywiście ja też mu pogratulowałem. Moje relacje z innymi kierowcami DTM są bardzo dobre i mamy do siebie wiele szacunku. Niektórych z nich znam z dawnych czasów, jak Mike Rockenfellera, z którym jeździłem w Kartingowych Mistrzostwach Niemiec.