Kolejna niespodzianka rynku transferowego stała się faktem, a jest ona tylko początkiem jeszcze większych zmian w składach zespołów. Co teraz? Część odpowiedzi na to pytanie chyba znamy.
O możliwym odejściu Pereza mówiło się od dawna, choć z niektórych stron płynęły głosy powątpiewające w takie rozwiązanie. Przede wszystkim dlatego, że Sergio Perez w oczach wielu to świetny kierowca, który miejsca w F1 nie powinien tracić.
I choć trzeba przyznać, że Perez to bardzo dobry kierowca, to jednocześnie nie można zapominać, że ci również – z różnych przyczyn – tracili czasem miejsce w F1.
W przypadku Pereza wydaje się to mało prawdopodobne. Meksykanin nadal jest bardzo łakomym kąskiem na rynku transferowym. Wiemy już, że kontaktowały się z nim minimum 2 ekipy. Jak pisze Lawrence Barretto, jedną z nich jest Alfa Romeo Racing ORLEN, który miałby być miejscem „bezpiecznego lądowania” Pereza. Podobno ludziom w Hinwil bardzo zależy na ponownym ściągnięciu Pereza do ekipy. Właśnie tam Meksykanin zaczynał swoją karierę w F1, jeżdżąc w sezonach 2011 i 2012.
Jeżeli tak jest, to chyba nie trzeba już nikogo przekonywać do tego, że Kimi Raikkonen odejdzie po sezonie 2020 z Formuły 1. Drugie miejsce w swojej ekipie Alfa musi pozostawić dla juniora Ferrari. Będzie nim ktoś z trójki Callum Illot, Mick Schumacher i Robert Shwartzman. Ferrari potrzebuje Schumachera i stawiam „dolary przeciwko orzechom”, że to na niego postawią by ratować swój wizerunek i zagrać na sentymentach tifosi, którzy tracą cierpliwość do ekipy z Maranello. Występ Micka w specjalnym pokazie w bolidzie jego ojca z 2004 roku na Mugello może nie wystarczyć.
Drugą z możliwych opcji wydaje się być Haas, który może zmienić w pełni skład w przyszłym roku. Już w ubiegłym roku pojawiały się doniesienia o rozmowach Sergio z amerykańską ekipą. Perez byłby dla Haasa bardzo dobrym nabytkiem – z pieniędzmi, doświadczeniem, szybkością no i z prawidłowego kontynentu. Ale podobnie jest w Alfie.
Jeżeli miałbym przewidywać, to napiszę, że w Alfie i Haasie zobaczymy w przyszłym sezonie Sergio Pereza, Nico Hulkenberga, Roberta Shwartzmana i Micka Schumachera. W jakim układzie? Nie wiem. Ale mam nadzieję, że moje przewidywania się nie sprawdzą.
A komu Sergio Perez zrobił miejsce w Racing Point? Oczywiście Sebastianowi Vettelowi. Niestety – z całą sympatią dla Vettela jako człowieka. Jako kierowca według mnie na F1 już nie zasługuje. Strolla będzie mimo wszystko lał albo będzie z nim na równi, co wywinduje reputację obu w górę. Czyli sytuacja win-win.
Dlaczego w tym tekście nie padło nazwisko „Kubica”? Bo nie chciałem go wymieniać, szczególnie w dniu, w którym sam kierowca wypowiedział się dość dokładnie o ewentualności powrotu do F1. Mimo wszystko wierzę, że może być plan, w którym będzie to możliwe.