Dość brutalny dla swojego zespołu jest George Russell, który mówi, że w niektórych aspektach wygrane w wirtualnych wyścigach Formuły 1 dają mu większą reklamę niż dał którykolwiek start w minionym sezonie.
Russell wygrał już drugie VirtualGP z rzędu. Poprzednio triumfował w Grand Prix Wielkiej Brytanii, teraz okazał się najlepszy na ulicach Monako. Dzięki temu prowadzi w nieoficjalnej tabeli tych wyścigów.
Dzięki streamowaniu swoich sesji Russell osiągnął sporą publiczność na Twitchu. Czy uważa, że te sukcesy poprawiły jego reputację?
„W pewnych aspektach tak. Mam większą reklamę z wygrywania esportowych wyścigów niż miałem z jakiegokolwiek wyścigu ubiegłorocznych mistrzostw, gdy dojeżdżałem z tyłu stawki. Robię wszystko co mogę by pokazać ludziom, na co mnie stać. Robiłem to w ubiegłym roku i będę kontynuował w tym” – mówi Russell w rozmowie ze Sky Sports.
Anglik przyznaje, że zapomniał już, jak smakuje zwycięstwo. Swoje ostatnie na prawdziwym torze odniósł w Abu Zabi w 2018 roku w Formule 2. Sukces w VirtualGP przypomniał mu to uczucie.
„Czułem się wspaniale szczerze mówiąc. Zapomniałem, jakiego kopa to daje. Wygrywanie, nawet jeżeli dzieje się to wirtualnie, jest dla mojej naturalnej chęci rywalizacji bardzo przyjemnie. To było ekscytujące, a nie spodziewałem się, że takie będzie przed rozpoczęciem zabawy w esport. Najpierw robiłem to dla funu, próbując dać trochę rozrywki zagorzałym fanom Formuły 1, którzy tęsknią za ściganiem. Szybko jednak zauważyłem, że konkurencja jest mocna. Nie chciałem tylko uczestniczyć, chciałem próbować wygrywać. W pierwszym wyścigu miałem problemy, ale włożyłem w to więcej pracy i poświęcenia” – dodaje kierowca Williamsa.