Portal naszosie.pl, poświęcony kolarstwu, opublikował ciekawą rozmowę z Robertem Kubicą. Polak w sobotę weźmie udział w wirtualnym wyścigu kolarskim i opowiedział o swoich przygotowaniach, kolarskiej pasji i istotności treningu fizycznego w F1.
Robert przyznał, że sporo trenuje na trenażerze w domu w ostatnich miesiącach. A jak jego trening przed sobotnim wyścigiem na ZWIFTcie?
„Do wirtualnego wyścigu ORLEN e–Tour de Pologne nie robię jakichś szczególnych przygotowań, zwłaszcza że wiem, iż odbędzie się on na krótkim dystansie. Sam zrobiłem ostatnio trasę na Zwifcie, której przejechanie zajęło mi prawie pięć godzin, także zafundowałem sobie trochę dłuższą przejażdżkę. Krótkie dystanse wirtualne mają to do siebie, że są bardzo intensywne. Wiem, ponieważ moi znajomi dużo ścigają się on-line. W tego typu wyścigach wbrew pozorom ważna jest także taktyka. Na początku trzeba utrzymywać się w pierwszej grupie, a później, gdy tempo trochę spada, można odpuścić i jest łatwiej aniżeli trzeba byłoby nadrabiać. Jednak ja mam do tego trochę inne podejście. Moją ambicją nie jest dokonywanie nie wiadomo czego. Oczywiście, nie jest też tak, że nie lubię dać sobie w kość, ale znam swoje miejsce w szeregu” – mówi Robert.
Który z symulatorów – kolarski czy wyścigowy zdaniem Roberta jest bliższy rzeczywistości?
„Z jednej strony, symulacja wysiłku jest dużo większa na rowerowym trenażerze niż na symulatorze jazdy. Dzięki technologii możemy w sposób wirtualny pokonywać realne trasy. W symulatorach wyścigowych jest dużo większa rozbieżność – dużo trudniej odzwierciedlić odczucia lub realistyczne zachowanie bolidu lub innego auta wyścigowego na komputerze czy na symulatorze. Technicznie jest to dużo bardziej wymagające. Aplikacje, które mają do dyspozycji kolarze są dużo bardziej zbliżone do prawdziwego sportu niż te w motosporcie. Z drugiej strony symulator wyścigów zabiera bardzo dużo energii pod względem mentalnym. Z kolei w kolarstwie, myślę, że dużo większe skupienie trzeba utrzymywać na szosie – np. trzeba uważać na zjazdach itd. Zawsze się śmieję, że z moimi ograniczeniami łatwiej jest mi pedałować w domu, ponieważ w utrzymanie optymalnej pozycji na szosie muszę wkładać sporo energii, a na trenażerze jest to po prostu łatwiejsze. Jest również coś, co łączy obie te rzeczy: wszyscy mówią, że jest to zabawa, a gdy zaczyna się ściganie, to robi się poważnie (śmiech). Nie ma wtedy znaczenia, czy jesteś na szosie, na torze wyścigowym czy w domu. Chodzi zawsze o to samo – dojechać do celu jak najszybciej” – odpowiada Kubica.
Robert znajduje sporo czasu na grę, co wcale nie jest łatwe.
„Nawet ostatnio śmiałem się razem z moim znajomym, że porównując liczbę moich dni wolnych z kilometrami, okazuje się, że trzeba się było nieźle nakombinować (śmiech). Kiedy mam bowiem półtora dnia wolnego w trakcie rozjazdów, to powinienem to wykorzystać na regenerację, na ładowanie energii i dlatego też muszę uważać na kolarstwo. Jest to sport, który dużo mi daje, ale jeśli wymknie się spod kontroli, to może mi zaszkodzić. W ubiegłym roku zawsze miałem ze sobą rower, ale kiedy wiesz, że musisz jutro startować nie możesz iść na trzy-, czterogodzinną przejażdżkę. Muszę zdawać sobie również sprawę z tego, że z moimi ograniczeniami, z pozycją, jaką przyjmuję na rowerze, to kosztuje mnie sporo wysiłku. Jednak zawsze staram się znaleźć czas na rower, ponieważ, gdy nie jeżdżę kilka dni, to mi tego brakuje i to jest coś pięknego. Zawsze zastanawiam się, co takiego jest w kolarstwie, że kosztuje sporo pieniędzy (sprzęt, wyjazdy itd.) i wymaga dużego wysiłku (często, gdy wjeżdżam pod górę, zadaję sobie pytanie: „Po co ja to robię?!”), a jednak zawsze chcesz do tego wracać. To jest pytanie, na które nie znajdziesz odpowiedzi”.
Robert zaznacza, że wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, jak ważna jest forma fizyczna dla zawodowych kierowców.
„Myślę, że ludzie bardziej zdają sobie sprawę z trudności kolarstwa – jeśli pojadę na rowerze do sklepu, to nie oznacza, że jestem zawodowcem. Jako kierowcy musimy przez dwie godziny wyścigu zachować stuprocentową koncentrację, nie możemy rozproszyć się nawet na sekundę. W kolarstwie jest trochę inaczej – oczywiście, są momenty, gdy trzeba być w pełni skupionym, ale głównie są to specyficzne momenty – np. sprinty. Jako ciekawostkę mogę podać moje tętno, które miałem podczas wyścigu Formuły 1, ale od razu zaznaczam, że nie jest to praca serca wynikająca z wysiłku fizycznego – to jest połączenie dwóch rzeczy: wysiłku fizycznego i mentalnego. Zdarzyło mi się mieć średnie tętno około 170 uderzeń na minutę. Bywało, że na rowerze miałem podobną średnią, ale są to dwa różne wysiłki. To nie jest tak, jak w zwykłym aucie, gdzie pokonuje się po prostu dystans z punktu A do punktu B i podczas podróży jest się zrelaksowanym. Bardzo ważne jest przygotowanie fizyczne, bo wtedy jest nam dużo łatwiej mentalnie”.
Cały, bardzo ciekawy wywiad, znajdziecie tutaj.