Garść ciekawych wypowiedzi mniej lub bardziej związanych z karierą Roberta Kubicy przyniósł nam nowy tydzień. Co czuje po odejściu z ekipy BMW w DTM Bruno Spengler? Jakie zdanie o filozofii swojego byłego pracodawcy ma Rob Smedley i dlaczego 2 centymetry sprawiły, że to Robert Kubica trafił do BMW Sauber?
Zły Spengler
Po 15 sezonach startów w serii DTM, Bruno Spengler odszedł z tej serii. Niedawno BMW poinformowało o jego przenosinach do innej serii. Kanadyjczyk w rozmowie ze speedweek nie kryje zaskoczenia i rozgoryczenia taką decyzją zespołu, szczególnie, że gorzej od niego w sezonie 2019 spisało się 3 kierowców zespołu z Bawarii.
„Nie spodziewałem się tego, to spadło tak nagle. To był szok. Byłem rozczarowany, zaskoczony i sfrustrowany. Byłem bardzo konkurencyjny, ale miewałem też pecha, doświadczałem błędów strategicznych czy problemów mechanicznych” – mówi Spengler.
Oprócz Spenglera z BMW odszedł również Joel Eriksson, którego zastąpił Lucas Auer.
„To co się stało pokazuje mi, że nigdy nie można być niczego na 100% pewnym. Nawet jeżeli nadal przynależę do rodziny BMW. Zawsze trzeba być czujnym” – dodaje mistrz serii z 2012 roku.
Speedweek spekuluje, czy Spengler musiał ustąpić miejsca Robertowi Kubicy, co Kanadyjczyk komentuje następująco: „Czy BMW potrzebowało szybko wolnego fotela? Nie mogę powiedzieć, bo tego nie wiem, ale można było odnieść takie wrażenie”.
Wurz wspomina
Austriacki kierowca Alex Wurz powiedział w rozmowie z motorsport-total, że to on był głównym kandydatem do miejsca kierowcy testowego w BMW Sauber w 2006 roku. Ostatecznie jednak kontraktu nie podpisał, bo… nie mieścił się w aucie ekipy.
„To był jedyny samochód, do którego się nie mieściłem. Mario Theissen chciał mnie w samochodzie, ustaliliśmy wszystko, ale po prostu nie dałem rady się tam zmieścić” – mówi Wurz, mierzący 186 cm. Jak zdradza, ekipa przeszła wówczas testy zderzeniowe i nie mogła już nic zrobić z konstrukcją monokoku.
„Nie mogli z tym już nic zrobić i tym samym zaakceptować kontraktu. Mój wzrost kosztował mnie kontrakt” – powiedział Wurz, który później podpisał umowę z Williamsem.
„Robert, który był kilka cali mniejszy [2 cm – przyp. MC], po prostu się tam zmieścił i dostał kontrakt” – dodaje Austriak.
Wurz ostatni raz na podium stanął podczas Grand Prix Kanady 2007, kiedy Robert Kubica miał poważny wypadek.
Smedley o Williamsie
Były dyrektor ds osiągów Williamsa, Rob Smedley mówi, że w ekipie z Grove od lat funkcjonuje przekonanie, że „gorzej być już nie może”. A z roku na rok jest.
Smedley odszedł z Williamsa pod koniec sezonu 2018 i obecnie pracuje dla Formuły 1. Z jego najnowszych wypowiedzi dla Reutersa wynika, że nie ma dobrych wspomnień z Grove.
„Zawsze była tam filozofia, że już gorzej być nie może. Będąc przez jakiś czas w tym sporcie, a szczególnie w F1 wiem, że rzeczywistość może być jeszcze gorsza. Mówimy, że nie może być gorzej niż w 2019, ale tak samo mówiliśmy w 2018 oraz 2017. Rzeczywistość jest taka, że 2020 może być gorszy niż 2019.
„Każdy, kto myśli, że można odwrócić bieg wydarzeń z tego miejsca, w którym jest Williams i wrócić do pierwszej piątki, myli się” – mówi Smedley, który przyznaje też, że hasło „jesteśmy zespołem wyścigowym i istniejemy tylko po to by się ścigać” nie sprawdza się w dzisiejszych czasach.
„Można być dziś niezależnym, ale trzeba mieć na to budżet” – mówi Smedley, przyznając, że nadal kibicuje Williamsowi, mimo wszystko.
„Teraz, kiedy jestem poza zespołem, mogę mieć nadzieję, ale kiedy byłem w środku, nie chciałem opierać się tylko na nadziei. To tragiczny przypadek. Jestem z pokolenia, które pamięta mistrzostwa Williamsa. Serce boli, gdy widzi się taki spadek” – dodaje Smedley.