Bycie szefową Legendarnego Zespołu nie jest łatwe. Mam wiele zadań i obowiązków, które czasami wydają się być nudne i nieciekawe a niekiedy bardzo wyczerpujące. Zamiast wylegiwać się w gabinetach odnowy i czerpać radość z balijskich masaży twarzy, muszę ciężko pracować a o jakichkolwiek uniesieniach w spa na długie lata zapomnieć. Może nawet… całkiem zapomnieć.
Jednak są obowiązki, które bardzo lubię. Jednym z nich jest nie odpowiadanie na maile. Owszem, czytam i rozumiem co do mnie piszą ale nie kwapię się do szybkiej odpowiedzi. To taka moja taktyka sportowa, której nauczyłam się studiując politykę. Trzymam mojego korespondenta w niepewności, który pisze mail po mailu i czekam aż dostanie wścieku a wtedy ja, Szefowa Legendarnego Zespołu… finiszuję. Tym razem na celownik wzięłam Prezesa Obiadka ,który wytrwale zanudza mnie swoimi listami, serwując je jak słonego śledzia na porcelanowym talerzu. No tak, pączków z marmoladą już nie będzie:
“Szanowna Pani Szefowo Legendarnego Zespołu!
Zwracam się z prośbą a właściwie z żądaniem o udzielenie ostatecznej odpowiedzi na pytanie dręczące cały naród Pięknego Kraju! Dlaczego i skąd są takie różnice w sprzęcie i osprzęcie? Zaznaczam również jako prezes największej paliwodajnej cysterny, że my tak łatwo nie odpuścimy i zadbamy o zadowolenie naszych obywateli. Dodam również, bez względu na Pani odpowiedź, że naszego Mistrza, którego ja do końca swoich prezesowych dni, zawsze będę puszczał przodem, czeka świetlana przyszłość. Zdradzę także, że zyski mówią same za siebie a na koniec informuję Panią uprzejmie, że w naszej najnowszej ofercie znajdzie Pani bułkę z wysokobiałkową wegetariańską parówką, która w zestawie z kawą może znacząco odmienić Pani los.
Wystarczy zjeść, wypić i podrapać się po czole.
Zapraszam do naszych barów czynnych całą dobę.
Z poważaniem
Prezes Obiadek.”
To już taki piąty list. Wyraźnie wyczułam zdenerwowanie piszącego i oczywiście nie odpowiedziałam czekając, na to co zwykle później następuje. Rozmowa telefoniczna.
“Pani mi nie odpowiada!” krzyczał do słuchawki Prezes Obiadek. ”To wyraźne naruszenie etyki współpracy na najwyższych szczeblach zarządów! Tak się nie robi w poważnym biznesie”
A z mojej strony… cisza.
“Jest tam pani?!” Wołał wyraźnie zdenerwowany prezes.”Dlaczego Człowiek został wycofany? Dlaczego nie dostał nosa do swojego bolida? Dlaczego lewy hamulec nie działa? Gdzie jest kierownica i kto kradnie lusterka…”
“Ma pan może w ogródku niezapominajki? ” przerwałam te żenujące wywody.
“Co proszę?”
“No takie kwiaty pachnące. Bardzo ładne, takie nie za duże nie za małe a najładniejsze są niebieskie…”
“Nie, nie, nie! Rozmowa z panią, to jak rozmowa buta…z wahaczem!” przerwał mi Prezes Obiadek po czym z hukiem odłożył słuchawkę.
Załatwione. Uśmiechnęłam się, oparłam wygodnie o fotel i wzięłam głęboki wdech.
“Ach ci mężczyźni. Zawsze łapią się na te same kwiatki” westchnęłam z ulgą.
Siedziałam tak przez dłuższą chwilę rozkoszując się swoim kolejnym małym zwycięstwem ale po jakimś czasie zaczęło dziać się coś dziwnego. Słowa prezesa dźwięczały mi w głowie stając się tak nieznośne, że rozbolała mnie głowa.
“Kierownica, lusterka, hamulce… hamulce lusterka, kierownica” słyszałam już wyraźne, natarczywe szepty. Zaczęłam nerwowo rozglądać się po gabinecie nie wiedząc co ze sobą zrobić. Czułam jakby coś mnie gryzło ale to coś wcale nie miało zębów. Nie byłabym prawdziwą amazonką, czyli Szefową Legendarnego Zespołu gdybym nie podjęła walki. Zaczęłam się szarpać sama ze sobą, przechodząc do decydującego ataku a mianowicie rozciągania rękawów mojego ulubionego beżowego swetra. Nic. Nic nie pomagało. Dalej czułam, że coś jest nie tak. W takich ciężkich sytuacjach zawsze staram się znaleźć rozwiązanie i konsekwentnie szukam skutecznych metod. Pomyślałam, że muszę sprawę załatwić u źródła, tam gdzie problem ma swój początek i koniec.
“Idę z nimi porozmawiać!” krzyknęłam na głos, dodając sobie animuszu . Nie będzie więcej niedomówień i oszczerstw. Rozprawię się z tym jak należy i z czystym sumieniem ustalę warunki w naszym zespole.
Ubrałam się w warsztatowy kombinezon wzięłam do ręki młotek i klucz francuski i ruszyłam dziarsko do garażu na kwalifikacyjną rozmowę z moimi… bolidami. Tak, to jest najlepszy sposób na rozwiązanie moich problemów. Zawsze rozmawiam z nimi przed wyścigiem. Ojciec dziwi się temu i nawet mi kiedyś tego zakazał ale to ja teraz tu rządzę, to ja jestem szefową!
“Witajcie moi mili” powiedziałam.
“Witaj ukochana szefowo, matko naszego sukcesu!” odpowiedział natychmiast Bolid Lidera Zespołu.
“Dzień dobry” rzekł protekcjonalnym tonem Bolid Człowieka.
Nie czekając przystąpiłam do swojego wykładu i spacerując wokół samochodów zaczęłam:
“Dochodzą mnie słuchy, że jest w naszej stajni jakiś niezadowolony bolid. Jestem bardzo ale to bardzo rozczarowana taką postawą, gdyż w naszym zespole jeździmy na takim samym sprzęcie i ja nie widzę podstaw do szerzenia nieprawdziwych plotek. Zrozumiano?”
“Ależ oczywiście szefowo! Jest super i bardziej super nigdy nie było i już bardziej super nie będzie” krzyknął Bolid Lidera Zespołu.
“Bardzo dobrze. A ty co masz do powiedzenia?” Spojrzałam surowo na Bolid Człowieka.
“Jest jak jest i trzeba się do tego przyzwyczaić ale jeśli chłopaki czegoś nie wymyślą to nie ma to sensu” powiedział zmartwiony Bolid Człowieka.
“Źle! Działasz na niekorzyść zespołu!” krzyknęłam i wymierzyłam mu ostrego kopniaka prosto w przednie skrzydło. Dodałam jeszcze parę razow w okolicę lewej pokrywy silnika, aż bolid zadrżał, co sprawiło, że jedno z lusterek gruchnęło o podłogę.
Bolid Człowieka nic nie powiedział uśmiechnął się tylko w charakterystyczny sposób przypominający odwróconego banana.
“Haha jaki ty niestabilny jesteś bolidzie i nie rób takich min, bo nie będziesz miał docisku” rzuciłam złośliwie.
“Niestabilny i zmęczony jestem już od testów zimowych. W takim stanie zostawił mnie Dyrektor Techniczny a pani o mnie nie dba! “
“Ciszej bądź, bo zaraz zobaczysz…”
“No co zobaczę, no co!” warknął na mnie Bolid Człowieka i gwałtownie ruszył w moim kierunku chcąc mnie przejechać.
Musiałam coś szybko zrobić. Bałam się, że zaraz zbiegnie się tu cała zgraja wścibskich dziennikarzy, którzy jak się dowiedzą, że rozmawiam i biję się z moimi bolidami, nie zostawią na mnie suchej nitki. Na takie okazje jestem zawsze przygotowana.
“Chcesz napaść na szefową?!”
Bolid Człowieka jeszcze głośniej zaryczał i ruszył z impetem. Ja nie czekając ani chwili, sięgnęłam do kieszeni i wyciągnąłem… tarkę. Taką małą tarkę do ziemniaków, którą zawsze noszę przy sobie. Trzymając oburącz podniosłam ją do góry jak relikt gromowładny:
“No atakuj, atakuj! Najedź na mnie a zaraz się rozpadniesz! W drobny mak!”
Bolid Człowieka stanął, jego silnik zgasł a on ciężko westchnął:
“Dobra to nie ma sensu. Mam plan przejechania wszystkich wyścigów…”
“To się jeszcze okaże” odpowiedziałam zadowolona i odwróciłam się na pięcie w kierunku Bolidu Lidera.
“No a jak ty się czujesz zapytałam”
“Świetnie, świetnie i jeszcze raz świetnie! Jestem gotowy do walki!”
“No dobrze ale idź już spać Jutro będzie ciężki dzień. Chcesz to zaśpiewam ci kołysankę?” powiedziałam zachęcająco.
“Ale pani dobra…”
Zaczęłam nucić:
Ach śpij, kochanie.
Jeśli bolid z nieba chcesz – dostaniesz.
Czego pragniesz, daj mi znać,
ja ci części mogę dać.
Więc dlaczego nie chcesz spać?
Ach śpij, bo nocą,
kiedy gwiazdy się na niebie złocą,
wszystkie autka, nawet złe,
pogrążone są we śnie,
a ty jeden tylko nie.
Ach śpij, kochanie
Chcesz być mistrzem świata – to zostaniesz
Czego pragniesz,
daj mi znać,
ja ci wszystko mogę …
“Czy może pani już przestać. Śpiewa pani ciągle te same nudne piosenki. Dzisiaj mi poszło całkiem dobrze a teraz muszę się wyspać” przerwał mi nagle zniesmaczony Bolid Człowieka.
Odwróciłam się i popatrzyłam na niego. Dobrze, że już zapadł zmrok, pomyślałam. Wstałam, dopięłam kombinezon warsztatowy, wzięłam do ręki młotek i klucz francuski…
„Wyspać powiadasz, wyspać? … „