W tym biznesie nauczyłam się, że trzeba być twardą, odważną i nieugiętą ale do pełni sukcesu potrzebny jest dobry partner. Spojrzałam na Srebrnego Wilka, który grzebał coś w telefonie. Tak, on zawsze był odpowiednim kandydatem i gdy już miałam mu o tym opowiedzieć, coś dziwnego zaczęło się z nim dziać. Patrząc w ekran telefonu jego twarz zaczęła zmieniać kolory, by za chwilę eksplodować:
“Ja pierrrchdolllę!” ryknął, uderzając przy tym ręką w blat mojego biurka. Przerażona odruchowo skuliłam się ze strachu a Wilk jeszcze raz powtórzył:
“Ja pierrrchdolllę!”
To polskie przekleństwo brzmiało w jego ustach przedziwnie. Jego niemiecki akcent naznaczony wiedeńskim dialektem sprawił, że wyciągnięte z dołu przepony „r” i „l” zabrzmiały po… angielsku.
“Ktoś mnie wołał?” wesoło krzyknął Lider Zespołu wystawiając swoją czuprynę zza futryny.
“Nie nikt“ odpowiedział wyraźnie rozzłoszczony Srebrny Wilk.
“Przecież słyszałem, dwa razy.”
“Nie znasz polskiego synu, a to i tak było po niemiecku” sprostował Srebrny Wilk.
“Ja widziałam po polsku” wtrąciłam.
“Nie ważne co kto widział czy słyszał! Cisza! “
“Dobrze ale dlaczego się tak denerwujesz wilczku… ?” spytałam.
“Człowiek!”
“Znowu Człowieki?”
“Nie przyjedzie do mojego domku w górach! Specjalnie wyremontowałem tą budę, wstawiłem kominek z którego leci tylko biały dymek. Wyciąłem wszystkie drzewa wokół chatki. Chciałem mu pokazać jak pięknie wszystko wygląda z góry. Gdzie są najlepsze widoki i perspektywy. Chciałem z nim pomarzyć, wskazać drogę a on mi pisze… że nie jeździ na górskim rowerze. Nie. Nie dostanie silnika! Będzie jeździł na starym aż zajedzie” krzyczał Srebrny Wilk.
“To się dobrze składa bo ja mogę pojechać w góry. Uwielbiam góry i szybko się uczę i będę mistrzem świata!” przerwał mu odważnie Lider Zespołu.
“Kto ci powiedział synu, że będziesz mistrzem świata?”
“Mama mojego sukcesu …tato”
“Jaka mama? i tylko nie tato szczeniaku… nie dostaniesz silnika! odpowiedział wyraźnie zdenerwowany Srebrny Wilk.
“Mama mojego sukcesu. Mówi mi to gdy wstaję i gdy się kładę, gdy jadę i gdy stoję, gdy płaczę i gdy się śmieję i gdy żołądka mam rozstroje …. a silnik i tak dostanę” powiedział dumnie Lider Zespołu, po czym wlepił we mnie swoje wielkie maślane oczy. Spojrzenie to przyprawiło mnie o dreszcze. Patrzył na mnie jak osesek, który za chwilę miał dostać mleko od samicy. To natychmiast wywołało u mnie szalony i niekontrolowany, instynkt macierzyński. Odnalazłam w sobie lwicę, która miała bronić swego lwiątka do upadłego. Oparłam dłonie na biurku i patrząc prosto w oczy Srebrnego Wilka wbiłam paznokcie w blat, rysując bezlitośnie jego politurę.
“Nie zadzieraj ze mną. Bo cię wykupię! I szykuj dla Lidera Zespołu najlepszy silnik jaki masz. On będzie mistrzem świata. Ja już o to zadbam!” krzyczałam.
„Dobrze, dobrze uspokój się ale do ojcostwa to wy mnie tu nie mieszajcie” odpowiedział pewny siebie Srebrny Wilk. „Wszyscy tak myślą a ja nim nie jestem. Lider Zespołu żeby być moim synem a raczej synem mojego sukcesu musi coś… pokazać” dodał.
“Wiesz co? Ty jesteś wrednym lisem a nie wilkiem! Mało pokazał? Zobacz jak pokonaliśmy, to znaczy jak Lider Zespołu pokonał Człowieka…”
Nie zdążyłam dokończyć zdania a młodzieniec siedział już na kolanach Srebrnego Wilka, trzymając w ręku swój reprezentatywny tablet.
“Widzi pan? Ja to panu wszystko zaprezentuję. Tu jestem ja a tu jest Człowiek. Widzi pan jak nim rzuca? O! A tu go wyprzedzam, jak na maxa! O i tu jeszcze… niebieskie flagi, Czerwony za nami, Człowiek zwalnia, cyk i już wyprzedzony. Ale się wkurzył! Nie powiem, że to było moim celem ale jestem z tego dumny…dwadzieścia jeden do zera. Widzi pan ten wykres? Tu jest wszystko jak na papierze. Wie pan co jeszcze panu powiem? Sześciokrotny powiedział, że jak jesteś szybszy od Człowieka to jesteś dobry. Więc oto jestem!”
“Dobrze a co z deszczem, punktem i półzmyłką? ” zapytał Srebrny Wilk marszcząc surowo brwi.
„Jakim punktem, jaką.. ? O czym on mówi mamo? Czy on mnie hejtuje?!” popatrzył na mnie z niedowierzaniem Lider Zespołu.
„Nie słuchaj tych bzdur synku! Zasłoń uszy tak jak ci mamusia pokazywała. O tak!” zawołałam.
„Nie było żadnego punktu i zawsze było sucho a półzmyłka to oszustwo” zwróciłam się do Srebrnego Wilka zaraz po tym gdy Lider Zespołu łkając, wybiegł z mojego gabinetu.
„Przeszliśmy specjalną terapię, żeby o tym zapomnieć! . Wydałam specjalny dekret. Cały zespół ma milczeć a ty? Och… jakiś ty wredny” popatrzyłam z odrazą na Srebrnego Wilka.
“No nie denerwuj się” powiedział Wilk przytulając mnie przyjacielsko. „Taki już jestem. Wiesz co chodźmy na spacer” zaproponował.
Wyszliśmy przed garaż i nasze oczy zobaczyły Człowieka stojącego obok bolidu. Mechanicy zebrali się wokół niego a Człowiek mówiąc i gestykulując tłumaczył im ostatnie wrażenia z jazdy. Robił to tak jakby był sercem auta, które wyskoczyło na chwilę, by pokazać światu jak bije…
“Myślisz Wilku, że Człowiek przegonił już swoje demony?” zapytałam.
“Oj, już dawno moja droga. Zobacz wszyscy się nim interesują. Amerykanie, Kanadyjczycy, Niemcy i nawet Włosi. Kibice nie odstępują go na krok” odpowiedział Srebrny Wilk. “Może lepiej go mieć u siebie?” zastanawiał się głośno.
“Proponowałam, namawiałam ale sam go znasz. Może mógłby zdobyć następny punkt i ścigać się z Liderem Zespołu? ”
“Nie, nie. On tu nie wrócił po punkt i walkę z kolegą. To nie ten… charakter. To facet, który jak był dzieckiem złapał w sidła świętego Mikołaja”
“Jak to?”
“Tak, zastawił na niego pułapkę. Mikołaj był po prostu za wolny. Ponoć staruszek się załamał, bo po raz pierwszy, ktoś był szybszy od niego.”
“I co zrobił Człowiek?” zapytałam.
“Też zadajesz głupie pytania. Zabrał się natychmiast za ustawienia sań. Zmienił układ reniferów. Pozamieniał je na krzyż, tak żeby wyrównać przyczepność. Zmienił balans pojazdu przesuwając prezenty na środek a w płozach zniwelowal luzy osiowe. Już nie prowadziły się jak autobus i od tej pory Mikołaj stał się niedoścignionym na swoich… Czerwonych Saniach”
“Powiedziałeś Czerwonych Saniach?”
„Tak, i myślę, że święty Mikołaj ma dług u Człowieka a gdy go spłaci będziemy mieć duże …kłopoty”…