O zmianach mających nastąpić w sezonie 2021 mogliśmy przeczytać już bardzo wiele. Z początku zasypywano Nas informacjami, że będzie to niezwykle rewolucyjny rok, w którym przyjdzie zobaczyć Nam zupełnie inne pod względem aerodynamicznym auta oraz bardziej wyrównaną stawkę poprzez wprowadzanie ujednoliconych kompozytów. Już w maju dowiedzieliśmy się, że nici z planu wprowadzenia jednakowej skrzyni biegów dla wszystkich w stawce. Teraz na światło dzienne wyszła informacja, że odroczono także plany wprowadzenia standardowych układów hamulcowych.
Problem z tą częścią wyposażenia polega na tym, że nie wpływa ona jedynie na hamowanie samo w sobie, ale ma też kluczowy wpływ na aerodynamikę. Hamulce są dużym elementem i wytwarzają spore ilości powietrza, które rozdysponowywane są częściowo pod podłogą, a częściowo po nadwoziu. Jest to krytyczny punkt aerodynamiczny i z całą pewnością najlepsze zespoły nie chcą tracić budowanej przez ostatnie lata przewagi przejawiającej się w posiadaniu zaawansowanych systemów hamulcowych.
Jeden z inżynierów wyścigowych zwraca uwagę na dodatkowe informacje: „Pomyśl o tarczach hamulcowych jak o ogromnych wentylatorach pracujących z prędkością ponad 300 km/h, a następnie rozważ generowany przez nie przepływ powietrza w wybranym kierunku”.
Projekty tarcz hamulcowych tworzone są na zamówienie dla każdego zespołu, a każdy z kierowców może mieć własne preferencje dotyczące materiału ściernego. Nie ulega zatem wątpliwości, że wśród tak zespołów, jak i kierowców, którzy przez ostatnie lata dopracowali i zindywidualizowali swoje układy hamulcowe, w sposób dający wymierne korzyści, nie ma chęci do wprowadzania hamulców standardowych dla wszystkich. Póki co przetarg nie został odwołany, lecz odroczony. Jednak można przypuszczać, że wielcy nie dopuszczą także do tej zmiany. W tym poglądzie utwierdzać mogą słowa Mattia Binotto, który powiedział, że nie chciałby korzystać z przykrego prawa weta, jednak nie wie czy nie będzie takiej konieczności. Wyraził jednocześnie zaniepokojenie zbyt restrykcyjnymi zmianami tyczącymi się aerodynamiki, mające na celu zapewnienie sprawniejszego poruszania się jednego bolidu tuż za drugim. Binotto uważa, że projektantom pozostawione zostało zbyt mało swobody. Z jednej zatem strony szef Ferrari deklaruje, że są otwarci na współpracę, z drugiej straszy wetem. Trochę przypomina to rozgrywkę na zasadzie: bawimy się wspólnie, dopóki wszystko jest po naszej myśli.
Wszystkie te informacje, na czele z tą o odroczeniu decyzji o standardowych hamulcach, ale także wypowiedzi Binotto, rodzą wątpliwości co do tego kto tak naprawdę ma ostateczny głos w sprawie przepisów – organ zarządzający czy najbogatsze zespoły?
Szymon Klimas
Źródło: racefans.net