Bardzo ciekawy wywiad Sebastiana Parfjanowicza opublikowała dziś TVP Sport. Robert mówi dużo o swoich kartingowych początkach we Włoszech, mieszkaniu tam jako nastolatek oraz o jeździe w Ferrari, do której niestety nie doszło.
Robert przez pewien czas pobytu we Włoszech mieszkał niedaleko toru Monza.
„Jak czyściłem podwozia w fabryce Birela, która jest 8 km stąd, to jak dobrze zawiał wiatr, to słychać było bolidy F1 jeżdżące po Monzy. Teraz jest to już niemożliwe, bo F1 straciła swój dźwięk” – mówi Polak.
Wspominał również swoją pierwszą wizytę na tym torze.
„Pierwszy raz byłem tu w 1999 roku na takim wyścigu dla zabawy biegnącym przez prostą tego toru. Był tam wtedy kartingowy guru, Giorgio Pantano, legenda i pamiętam, że każdy chciał go wyprzedzić, ja się trochę z nim ścigałem koło w koło wtedy. Gdy 2 lata później w Formule Renault wróciłem tu, to wszyscy kojarzyli mnie właśnie z tym wyścigiem, mimo że to był wyścig dla zabawy” – stwierdził Polak.
Poznaliśmy nieco więcej szczegółów jego przeprowadzki do Włoch w młodym wieku.
„Do tego miejsca przeprowadziłem się jak byłem stary i miałem 15 lat. Wcześniej 2 lata mieszkałem z rodziną szefa zespołu kartingowego i co ciekawe – nie tego, z którym jeździłem tylko konkurencji. On wcześniej zaproponował mi kontrakt, ale potem dostałem propozycję od zespołu fabrycznego CRG i potem na 1,5 roku stałem się częścią jego rodziny. Miałem szczęście, że trafiłem na takich ludzi. Dużo mi pomogli. Myślę, że nie mogłem lepiej trafić, znając mentalności innych narodów, niż do Włoch. Tu młody człowiek może poczuć się częścią tego kraju, jak w domu. W tak młodym wieku to bardzo ważne” – przyznał Robert.
Nie zabrakło pytania o kontrakt z Ferrari – czy rzeczywiście było tak, że Polak miał już podpisaną umowę z włoską ekipą. Robert potwierdził – choć nie wprost. Dodał również: „To czy byłbym w stanie z nimi wygrywać czy nie to się już nie dowiemy. I myślę, że niestety to jedna z tych rzeczy, które najbardziej bolą”.
Sebastian Parfjanowicz przekazał też nieco słów Roberto Chinchero, który stwierdził, że Robert od początku swojej włoskiej przygody myślał „na czerwono”.