Gdy pierwszy raz zobaczyłem ten film, pomyślałem sobie, że to fake. Przecież nikt nie napisałby muzyki, nie zorganizował orkiestry i nie zadał sobie takiego trudu. A jednak. Zrobił to kompozytor Sławomir Ruczkowski, a efekt wbija w fotel. Zapraszam na poznanie kulis powstawania tego utworu.
„Jestem fanem motoryzacji, rajdów, Formuły 1. Sam miałem Evo 9 coś tam sobie jeździłem amatorsko. Karierę Roberta śledzę od dawna, a jego historia po ludzku mnie pocieszyła. Chciałem przekazać to, co czuję, tym co potrafię. Napisałem muzykę obrazującą jego karierę sportową – od sukcesów w kartingu po Formułę Renault przez F1, a potem znowu dochodzenie na szczyt – poprzez rajdy i teraz Formułę. Wzloty i upadki – tak jak w tej muzyce” – wyjaśnia Sławomir Ruczkowski.
Muzykę napisał sam, a potem podejmował współpracę z kolejnymi świetnymi specami by stworzyć ostateczne dzieło. Wykonywała je The Budapest Scoring Symphonic Orchestra & Choir prowadzona przez Zoltana Pada i Petera Pejtsika. Dlaczego postanowił zorganizować to na aż tak wysokim poziomie?
„Robiłem bardzo dużo muzyki filmowej w mojej pracy zawodowej, ale nigdy mojej muzyki nie wykonała orkiestra symfoniczna, choć miałem to kilka razy obiecane. Zawsze wpadał jednak księgowy i mówił, że to niepotrzebne. Miałem więc marzenie, aby moją muzykę wykonała orkiestra i pomyślałem sobie, że sam sobie to zrobię. Jest na youtube wiele filmów tworzonych przez kibiców, ale ja postanowiłem pójść na grubo, zrobić to w całości od A do Z samodzielnie. Znałem tę orkiestrę z innych projektów, odpowiadała mi, a do tego mieli dostępne terminy oraz byli konkurencyjni cenowo, ale rozmawiałem też z Wiedniem czy Bratysławą. Nie było to łatwo, było trochę zachodu z mojej strony, nie stało się to szybko. Wszystko jednak chciałem mieć przy okazji tego projektu zrealizowane na najwyższym poziomie. Spełniłem tym samym 2 marzenia w jednym. Robert dokonał czegoś niesamowitego i zasługuje na takie rzeczy” – mówi autor.
Na gitarze elektrycznej w teledysku gra Grzegorz Gołkowski, Mix i Mastering dźwięku to Grzegorz Czachor, a film montował Daniel Zduńczyk. Do ilustracji Sławomir Ruczkowski postanowił zatrudnić Artura Gołębiowskiego – świetnie znanego w branży, który pracował m.in. przy Zimnej Wojnie.
„Przy realizacji jednego z filmów zobaczyłem tzw. storyboardy Artura i uparłem się, że to musi być on. Długo zajęło mi ustalenie kim jest i znalezienie kontaktu, ale udało się. W międzyczasie proponowano mi pomoc innych, ale nie zgodziłem się” – mówi o tym wyborze autor filmu.
Sama kompozycja powstała na przełomie listopada i grudnia, a zatem tuż po ogłoszeniu Roberta Kubicy jako kierowcy podstawowego na sezon 2019. Pierwotnym planem było pokazanie filmu na start sezonu 2019, jednak konieczność czekania na terminy orkiestry oraz poszczególnych specjalistów sprawiła, że film można było opublikować dopiero teraz.
„Orkiestra wykonała go dokładnie 31 marca. Przełożyłem zatem termin publikacji na GP Monako – moje ulubione w kalendarzu F1, na którym byłem 4 razy. To też niestety się nie udało” – zdradza Sławomir Ruczkowski.
Gdy film był już prawie gotowy, pojawili się pierwsi recenzenci.
„Całość była trzymana w dużej tajemnicy. Gdy pierwsze osoby oglądały film mówiły, że to zbyt dobre, aby tak to zostawić. Podobnie mówił Maciek Szczepaniak, z którym znam się od dłuższego czasu. Mieszkamy niedaleko siebie i puściłem mu pewnego razu ten film na projektorze z dobrymi głośnikami i też go to ujęło, pochwalił mnie, że pięknie ukazałem tę historię – dodaje Ruczkowski.
Czy Robert widział już film?
„Na pewno byłoby miło, gdyby Robert to obejrzał, ocenił, mam nadzieję, że już to się stało albo stanie szybko” – dodaje autor.
Dla przypomnienia, ponownie jego dzieło: