Nie, nie zapomniałem o znacznie mniejszych różnicach czasowych w Bahrajnie i Chinach – i to na dłuższych torach – ale są pewne okoliczności, które każą myśleć, że porównując z partnerem z zespołu, Robert Kubica wypadł prawie najlepiej w sezonie 2019. I szkoda tylko, że w kontekście problemów Williamsa ma to małe znaczenie.
Powrót do początku
Zacznę jednak od najmniej przyjemnej rzeczy – problemów z „delikatnością” bolidu Williamsa. Coś Wam się przypomina, prawda? Konieczność unikania gwałtownych najazdów na krawężniki, podniesienie zawieszenia. Wszystko to już przeżywaliśmy. W Australii, Bahrajnie czy Chinach na początku roku. Części było mało, trzeba było na wszystko uważać.
To nigdy nie jest dobra sytuacja, gdyż dopiero wtedy, gdy można cisnąć, kierowcy czują przyjemność z jazdy i mogą lepiej pracować z samochodem. A straty wynikające z takiej „ostrożnej” potrafią być naprawdę spore, choć wczoraj Robert Kubica ocenił, że było to maksymalnie 0,3 sekundy.
Niektórzy pytają – jak to możliwe, że Williams ma taki problem z częściami i delikatnością bolidu. Cóż, znów przypomina mi się początek sezonu i doniesienia, które miałem nie tylko ja, ale też polscy dziennikarze, a potem Mark Hughes. Chodzi o problemy z produkcją kompozytów i ich sztywnością. Zwrócę uwagę, że zarówno Russell, jak i Kubica jadą z nową podłogą w Niemczech i znów można zadawać sobie pytanie czy czasem pod ogromnymi obciążeniami zachowuje się ona prawidłowo. Skoro podłoga w zakrętach czy na krawężnikach jest za nisko i trzeba podnosić zawieszenie by jej tam nie uszkodzić, to bardziej prawdopodobne jest, że problem leży właśnie w jej zachowaniu w określonych warunkach, a nie w złym jej zaprojektowaniu.
Być może problemy na produkcji w Williamsie – a te według tego, co do mnie docierało bywały ogromne – nadal występują i pośpiesznie przygotowywane poprawki znów mają słabą jakość, którą teraz trzeba będzie poprawiać?
Jednocześnie trzeba zaznaczyć, że Formuła 1, konstrukcja bolidu na jej potrzeby i wszystkie mechanizmy w niej działające nie są łatwe. To bardzo skomplikowane procesy, wymagające współdziałania i idealnej pracy na wielu szczeblach. Wiemy w jakiej sytuacji jest Williams, który próbuje nadrabiać straty, robi to pośpiesznie i pod presją, a te czynniki rzadko sprzyjają właściwym decyzjom. Po części może ich to zatem minimalnie usprawiedliwiać, ale trzeba jednocześnie pamiętać, że sami się w owe kłopoty wpędzili.
Różnica między kierowcami
Strata w Niemczech, wynosząca 118 tysięcznych sekundy, to trzecia z najniższych strat Kubicy w tym sezonie po 40 tysięcznych w Bahrajnie i 28 w Chinach. Trzeba jednak zauważyć, że to drugi raz, że składając czasy sektorów, Kubica jest szybszy w kwalifikacjach od Russella. Wiem, że trochę uparłem się na te sektory, jednak uważam, że może być to istotna kwestia w analizowaniu całej sytuacji. Gdyby złożyć sektory w Niemczech, Kubica byłby 39 tysięcznych przed Russellem. W Bahrajnie był „w ten sposób” o 140 tysięcznych szybszy. A zatem gdy trzeba szukać kompromisów Kubica sprawdza się lepiej? Może coś w tym być, ale nie musi. (Australię pomijam, bo tam okoliczności były jeszcze bardziej szczególne).
Niektórzy tę małą różnicę w Niemczech komentują tak, że Kubica albo wreszcie zaczyna rozumieć bolid i „uczy” się jazdy w nim albo że wreszcie dostał „równy” bolid z Russellem. Według mnie ani to, ani to.
Uważam, że niestety w obecnej fazie nie da się jednoznacznie określić gorszej lub lepszej formy kierowców Williamsa na podstawie czasów. I nie piszę tego, szukając usprawiedliwienia dla Roberta Kubicy, bo od dawna piszę, że jest możliwe, że jest po prostu wolniejszy od George Russella. Jednak tak duże wahania różnic czasowych między nimi nie są normalne.
Bolid Williamsa jest konstrukcją niezwykle wrażliwą na wszelkie warunki zewnętrzne, co zawsze będzie utrudniało ocenę. Można również domniemywać, że pomiędzy poszczególnymi częściami również są różnice.
Zwolennicy teorii spiskowych mogą na podstawie sobotnich wydarzeń wyciągnąć wniosek, że Kubica dlatego jako pierwszy dostał poprawki, aby zespół wiedział, co jest z nimi nie tak. Ekipa mogła również pamiętać o zużywaniu się komponentów i dlatego woleli dać kierowcy numer 1 w zespole poprawki później by lepiej wytrzymały trudy całego weekendu. Ta retoryka jednak do mnie nie przemawia, szczególnie że Russell narzekał na brak czasu na zapoznanie się z nowymi częściami.
Tak czy siak, dotychczas Robert Kubica, biorąc pod uwagę okoliczności (uszkodzenia w 1. treningu, wymiana monokoku itd) spisuje się bardzo dobrze podczas tego weekendu i nawet patrząc tylko na cyferki, nie można mu wiele zarzucić.
A dziś…
Z deszczem w ostatnich czasach w Formule 1 jest tak jak ze zwycięstwami Ferrari. Przez cały weekend wszystko albo wiele na nie wskazuje, a jak przychodzi do wyścigu, to dzieje się wszystko co możliwe, że jednak do niego nie dochodzi.
Dlatego nie nastawiam się dziś na opady. Jeżeli się pojawią, to według mnie pomogą Williamsowi w zajęciu wyższych miejsc, ale nie pomogą w nie byciu ostatnimi. Oczywiście, może się też okazać, że podniesienie zawieszenia i inne zmiany uczynione by oszczędzać kruchy bolid będą dobre na deszcz, ale 1,5 sekundy nie zredukują, a dojdą jeszcze większe problemy z balansem.
Abstrahując od Williamsa, deszcz na pewno pomógłby widowisku, choć raczej nie wpłynąłby na wyniki końcowe. Pamiętajmy, że dziś z 20. miejsca startował będzie Vettel, a z 10. Leclerc, co już sam w sobie powinno nam zapewnić sporo emocji. A jakby jeszcze Lewis Hamilton zepsuł start, to będziemy mieli bardzo ciekawe pierwsze kółka.