Po sezonie 2018, zarząd Liberty Media, spółki która włada Formułą 1, opublikowała raport dotyczący frekwencji na wyścigach. Nie byłoby to warte wspominania w przededniu Grand Prix Kanady, gdyby nie jeden fakt.
Liberty Media nie podało dokładnych frekwencji na każdym wyścigu, ale ujawniono, że 7 krajów: Wielka Brytania, Meksyk, Australia, USA, Singapur, Belgia i Węgry, przekroczyło weekendową frekwencję 200 000 osób.
Nie ma w tym gronie Grand Prix Kanady, a organizatorzy podali, że w 2017 ich GP odwiedziło 360 000 kibiców. Co więcej, poza brakiem wyścigu w Montrealu wśród weekendów F1 przekraczających 200 000 widzów, szefostwo „Królowej motorsportu” ujawniło, że Kanadyjczycy w 2018 roku zaliczyli frekwencyjny wzrost na poziomie 11,4%. Jeżeli więc przyjąć, że w sezonie 2018 tor odwiedziło równo 200 000 kibiców, w 2017 musiało ich być maksymalnie 179 533 przez cały weekend, co daje wynik niższy od zadeklarowanego przez Octan Racing Group, organizatora Grand Prix Kanady o 180 467!
Władza F1 zbiera dane o frekwencji wprost od organizatorów wyścigów, którzy uzyskują je bezpośrednio sumując całkowitą liczbę sprzedanych biletów.
Średnia liczba 81 093 widzów w sezonie 2018 na niedzielnym wyścigu jest prawie dwukrotnie większa niż liczba tych, którzy oglądali „na żywo” mecze Bundesligi (średnia na mecz 44 657) i Ligi Mistrzów (średnia 46 630) w sezonie 2017/18. Wyścigi Formuły 1 miały lepszą średnią frekwencję, nawet w porównaniu z ligą NFL, która w sezonie 2017/18 zanotowała średnią frekwencję w meczu na poziomie 67 405.
Piotr Ciesielski