Co dwie głowy to nie jedna. Do takiego wniosku doszła Claire Williams angażując w roli konsultanta Sir Patricka… Heada – człowieka na pewno bardzo zasłużonego dla zespołu i Formuły 1 w ogóle. Ale czy współpraca z wiekowym inżynierem może Williamsowi przynieść wymierne korzyści? Patrząc przez pryzmat osiągnięć i sentymentu z całą pewnością tak. Należy jednak pamiętać, że Head pożegnał się z F1 już dość dawno, a ta w miejscu nie stoi.
Sytuacja w jakiej znalazł się zespół z Grove wymusza podjęcie kroków dość radykalnych, a ich efekty natychmiastowe nie będą. Cała restrukturyzacja firmy – która sprawnie działała, ale już lata temu – wymaga czasu, konsekwencji i twardej ręki. Być może właśnie tego, bardziej niż myśli inżynierskiej Heada, potrzebuje Williams. Być może wyjściem byłoby tu spojrzenie z zewnątrz, bo jak wiemy bałagan, to wróg najgorszy, ze wszystkich, ale swój – na własnej krwi wyhodowany. Nieraz przyzwyczajenie, nawet do złych wzorców funkcjonowania, ciężko wyplenić. Czy Sir Patrick złapie wszystko twardą ręką i pomoże tą rewolucję przeprowadzić?
Jeśli na coś mamy liczyć, to właśnie na zmysł przywódczy i autorytet. Na ten moment w Williamsie panuje bezkrólewie i chaos, który ktoś musi okiełznać. Claire w roli twardej szefowej musi się jeszcze wiele nauczyć i Head może w tej kwestii pomóc. Nie liczyłbym natomiast na innowacyjne, przełomowe wskazówki Heada dotyczące samego bolidu i jego udoskonalania. O ile były główny inżynier Williamsa na fachu się zna, doświadczenie ma ogromne, to technologia Formuły 1 galopuje do przodu i kilka czy kilkanaście lat rozbratu z królową motorsportu to przepaść, którą ciężko przeskoczyć.
Zaangażowanie Patricka Heada w zespole z Grove to projekt przyszłościowy, próba restrukturyzacji i ratowania tego zasłużonego teamu. Nie przyniesie ona gigantycznych efektów jeśli chodzi o konstrukcję FW42, a na jakikolwiek postęp pewnie przyjdzie nam jeszcze poczekać. Wszyscy wiedzą, że Sir Patrick Williamsowi ma pomóc, ale nie do końca wiadomo jeszcze jak. Wypada zatem jedynie kibicować, ze projekt o nazwie „Head znów w Williamsie” wyciągnie zespół z mielizny i wypłynie na szersze wody.
Marcin Jagusz