Trzy wyścigi, trzech różnych zwycięzców. Być może w nadchodzący weekend będziemy mogli tak powiedzieć o tegorocznym sezonie Formuły 1, z pewnością natomiast słowa te oddają sytuację panujacą w serii IndyCar.
Po sensacyjnym zwycięstwie Coltona Herty na torze Circuit of the Americas można było ostrzyć sobie zęby nie tylko na kolejny triumf nastolatka, ale i na równie zaskakującą rywalizację. Na to pierwsze przyjdzie nam jeszcze poczekać – debiutujący w tym roku Herta już na 33 okrążeniu odnotował problemy z silnikiem, które skończyły się zjazdem do boksów. Pomimo prób zespołowi nie udało się zlikwidować usterki i Colton musiał wycofać się z wyścigu.
Czy było mimo wszystko zaskakująco? I tak, i nie. Po raz piąty w ciągu 10 lat startujący w Alabamie z pole position 42-letni Takuma Sato okazał się tym razem bezkonkurencyjny, prowadząc w wyścigu przez 74 okrążenia z dziewięćdziesięciu, jakie mieli do pokonania zawodnicy ścigający się na torze Barber Motorsports Park w Birmingham, w stanie Alabama.
O wiele mniej szczęścia miał jego kolega zespołowy, Graham Rahal. Zakwalifikowany na drugim miejscu, na 19 okrążeniu zjechał po zmianę opon. Pit-stop nie odbył się jednak bez problemów, a Rahal – zjeżdżający jako lider wyścigu – wrócił na 14, by zaraz spaść na 18 pozycję.
Na 55 okrążeniu pojawiła się żółta flaga na całym torze po tym, jak – niemal równocześnie – Graham Rahal zatrzymał bolid na prostej startowej, wycofując się z wyścigu, natomiast przy wjeździe do boksów na bandzie zatrzymał się Max Chilton, któremu Tony Kanaan nie zostawił za wiele miejsca.
Dalej wyścig przebiegał jednak bez zakłóceń, choć na 5 okrążeń przed końcem Takuma Sato wyjechał poza tor, uszkadzając sobie nieco bolid, od którego odpadł element dyfuzora. To sprswiło, że dość blisko – bo na odległość zaledwie 1.5 swkundy – zbliżył się do niego Scott Dixon. Mimo to jednak Sato jako pierwszy przekroczył linię mety, tym samym wygrywając swój czwarty w życiu wyścig IndyCar – po zwycięstwach na torze w Long Beach w 2013, Indianapolis 500 w 2016 oraz Grand Prix of Portland w ubiegłym roku.
Drugi na mecie uplasował się Scott Dixon, dla którego był to szósty raz (na 10 wyścigów w Alabamie), kiedy dojeżdża tuż za zwycięzcą. Podium uzupełnił Sebastien Bourdais (którego najlepszą pozycją tutaj było do tej pory ubiegłoroczne 5 miejsce). To zaś oznaczało, że Honda Indy Grand Prix of Alabama – jak brzmi pełna nazwa wyścigu – zostało całkowicie zdominowane przez bolidy z silnikami Hondy. Dopiero czwarty na mecie zameldował się chevrolet Josefa Newgardnera, który w ubiegłym roku święcił tutaj triumf.
W kwestii zaskoczeń – do takich niewątpliwie należy zaliczyć bardzo dobry wynik Jamesa Hinchcliffe’a i Marcusa Ericssona, kierowców zespołu Arrow Schmidt Peterson Motorsports, którzy dojechali na odpowiednio 6 i 7 miejscu.
W klasyfikacji generalnej Ericsson z 51 punktami zajmuje 15 miejsce, jego kolega z zespołu jest 7 i ma o dwadzieścia punktów więcej. Pierwsza szóstka wyglada następująco:
- Josef Newgarden (125 pkt)
- Scott Dixon (98 pkt)
- Takuma Sato (91 pkt)
- Alexander Rossi (84 pkt)
- Colton Herta (81 pkt)
- Sebastien Bourdais (72 pkt)
Następny wyścig już w najbliższą niedzielę, na torze w Long Beach.
Przemysław Garczyński