1000 wyścig Formuły 1 odbył się w Szanghaju. Grand Prix Chin wygrał Lewis Hamilton z ekipy Mercedesa. Brytyjczyk wyprzedził na starcie swojego zespołowego partnera, Fina Valtteriego Bottasa i prowadził przez wszystkie 56 okrążeń – tym samym został liderem klasyfikacji generalnej. Pierwszy raz od czasu Williamsa w 1992 roku, pierwsze trzy wyścigi zakończyły się dubletem kierowców jednego zespołu. W zasadzie jedyny emocjonujący moment na czele wyścigu zapewnił nam sam zespół Mercedesa, który robiąc podwójny pit stop na 36 okrążeniu spowolnił nieco Bottasa i pozwolił na chwilę wyprzedzić go, niebędącemu jeszcze po raz drugi w alei serwisowej, Charlesowi Leclercowi z Ferrari.
Przechodząc płynnie do Scuderii, myślę że lista ich błędów jest na tyle długa, iż ich wymienienie starczyłoby na osobny artykuł. Ktoś może pomyśleć, że jestem naczelnym krytykiem tego zespołu, albo że czuję do nich antypatię. Tak nie jest, a zespół Ferrari jest bliski memu sercu, i naprawdę boli mnie ono z każdą kolejną decyzją strategiczną „czerwonych”. Osobiście nie przepadam za Sebastianem Vettelem jako kierowcą i uważam, że błędem jest postawienie jednoznacznie na Niemca w sytuacji, gdy na torze nie pokazuje on wyraźnej przewagi nad Leclerciem. Dziś w Ferrari nakazali Monakijczykowi przepuszczenie Vettela, a gdy ten popełnił błąd i zniszczył opony, zespół nie nakazał zmiany powrotnej, mimo że Leclerc mógł jechać szybciej.
Ponadto, po wyścigu w Chinach można wyciągnąć jeszcze jeden, niewątpliwie bolesny dla Scuderii wniosek. Jeśli przez cały weekend wyścigowy nie prezentują tempa wyraźnie lepszego niż Mercedes, za każdym razem przegrywają batalię z niemiecko-brytyjskim teamem z Brackley.
Na wyróżnienie zasłużył też, trzymający się dziś blisko „czerwonych bolidów”, czwarty na mecie Max Verstappen. Drugi z kierowców Red Bulla, Pierre Gasly był dopiero szósty, ale zapisał na swoje konto punkt za najszybsze okrążenie.
Świetny wyścig przejechał też Alexander Albon z Toro Rosso. Młody Taj rozbił swój bolid w FP3, nie wystartował w kwalifikacjach i startował dziś z pit lane, a mimo to dojechał na punktowanym, dziesiątym miejscu. Drugi z kierowców ekipy z Faenzy Danil Kvyat uślizgnął swój bolid na pierwszym okrążeniu, „wpadł” pod koła Carlosa Saniza, a trącony przez Hiszpana uderzył i „wystrzelił” w powietrze Lando Norrisa. W długofalowej perspektywie zakończył tym swój wyścig i zrujnował ściganie kierowcom McLarena.
W kontekście Williamsa można tylko powiedzieć, że obaj kierowcy ukończyli wyścig. George Russell znów okazał się szybszy od Roberta Kubicy i finiszował na P16, podczas gdy Polak był siedemnasty. Nie sposób nie docenić postępu Williamsa, który odrobił już sekundę straty względem Grand Prix Australii, ale powoli frustrująca, zarówno dla kierowców jak i kibiców staje się świadomość tego, że oba pojazdy teamu z Grove nie są konkurencyjne. Wszyscy liczymy na poprawę, ale gdzieś z tyłu głowy mamy myśl, że prawdopodobnie sezon 2019 jest dla zespołu już stracony…
Klasyfikacje po GP Chin tutaj.
Piotr Ciesielski