FIA w trybie pilnym pracuje nad zmianami w umiejscowieniu i liczbie świateł startowych w wyścigach Formuły 1. Dzieje się to m.in. po problemach, których doświadczyli na starcie do Grand Prix Australii Robert Kubica i Pierre Gasly, którym tylne skrzydła poprzedzających bolidów zasłaniały światła.
Robert Kubica mówił po Melbourne, że miał moment paniki po starcie, gdy nie widział dolnego rzędu świateł i musiał przesunąć się na lewo. Jeszcze gorzej miał Pierre Gasly. Kierowca Red Bulla nie widział świateł i musiał reagować na to, co robią jego rywale.
Jak uznała FIA, problem jest wynikiem niezamierzonych konsekwencji podwyższenia skrzydeł o 7 centymetrów i poszerzenia ich o 10 cm. Władze uznały, że istnieje duże ryzyko, że historia powtórzy się w przyszłości, dlatego już na Grand Prix Bahrajnu mają zostać wprowadzone poprawki.
Jedną z opcji jest dołożenie dodatkowego rzędu świateł w połowie stawki, tak by mogły widzieć je samochody z tyły. Gdy ostatni raz pojawił się taki problem – w 2009 roku – FIA zdecydowało się na taki właśnie sposób rozwiązania problemu. Zniknął on w 2017 roku.