Pierwszy wyścig sezonu 2019 za nami. Emocje, których nie brakowało, zdążyły trochę opaść. Mamy pierwszego zwycięzcę. To Valtteri Bottas z Mercedesa. Po perfekcyjnym starcie z drugiego pola, wyprzedził partnera z teamu, aktualnego mistrza świata Lewisa Hamiltona i dzięki świetnej jeździe i znakomitej strategii dowiózł P1 do mety. Drugi był Hamilton, a trzeci Verstappen.
Rozczarowało nieco Ferrari. Dopiero czwarte miejsce, mającego problem z utrzymaniem tempa Sebastiana Vettela i piąte Charlesa Leclerca były niejako zatarciem dobrego wrażenia, jakie zostawili po testach w Barcelonie. Na początku sezonu znów szybsze okazały się bolidy ekipy z Brackley. Tuż za ich plecami zdaje się być Red Bull w postaci Verstappena. Tylko ten Gasly – weekend do zapomnienia, ale może potrzebuje czasu, żeby dotrzeć się z nowym dla siebie zespołem…
Co do Williamsa i Roberta. Fajerwerków się nie spodziewaliśmy i takowych nie było. Szkoda tej kolizji z Gaslym zaraz po starcie i szybkiego zjazdu do boksu, bo Kubica wystartował na twardych oponach i zapewne miał strategię dłuższego przejazdu na początek. Ale biorąc pod uwagę problemy Willliamsa z tempem i nieprzewidywalnością zachowań bolidu, sukcesem jest fakt, że obaj kierowcy dotarli do mety…
Na sam koniec warto przyznać, że mimo wcześniejszego mojego sceptycyzmu, przepis o dodatkowym punkcie za najszybsze okrążenie sprawił, iż końcówka wyścigu była naprawdę pasjonująca. Wszystko przez zapis, że tylko kierowcy „punktowanej” dziesiątki mogą się o to oczko ubiegać. Nikt nie ryzykował utraty pozycji, a czołówka na ostatnich kółkach, mimo „zmęczonych” już opon wyciskała z aut siódme poty. Ostatecznie, bonus wpadł w ręce zwycięzcy wyścigu, Fina Valtteriego Bottasa.
Piotr Ciesielski