Kolejny pochmurny, deszczowy dzień w moim życiu. Patrzę w okno na spływające krople wody. Każda z nich ma swoją krótką historię. Uderza mocno w szybę i osuwa się szybko podążając za poprzedniczką, jakby chciała ją dogonić, natychmiast wyprzedzić i być pierwszą na mecie, wyznaczoną przez powierzchnię ramy okna. Gdy coraz bardziej skupiam wzrok na tych malutkich wydarzeniach, widzę już po chwili tylko rozmazany obraz, tej dziwnej… sytuacji. Czy to na pewno pada deszcz?
“Córeczko dlaczego jesteś taka smutna i zamyślona? Dzisiaj jest wielki dzień. Zaczynamy sezon. Powinniśmy się cieszyć!” zwrócił się do mnie mój ojciec.
“Czym mam się cieszyć tato? Znowu to samo…”
“No jak to samo? Ciągle przeprowadzamy zmiany. Zobacz, Dyrektor Techniczny na urlopie, mamy nowych kierowców, nowy samochód…”
“Nic nie rozumiesz , to jest takie wkurzające…”
“Rozumiem, rozumiem. Auto nie jest takie jak kiedyś ale wszystko się jeszcze ułoży po naszej myśl.”
“Nie, ty nic nie rozumiesz! Pomimo, że jesteś moim ojcem to jesteś najwyraźniej facetem!” krzyknęłam wyprowadzona z równowagi.
Ojciec spojrzał na mnie zdziwiony a jego twarz przybrała kształt ogromnego znaku zapytania. Nie czekałam długo. Nie zamierzałam zostawić go w nieświadomości, bo w naszej rodzinie nigdy nie było… niedomówień.
Podeszłam do swojej szafy i otworzyłam ją z hukiem.
“Proszę! Zobacz! Widzisz?”
“Tak, widzę twoje ubrania.To nic dziwnego… dalej nie rozumiem.”
“Nie rozumiesz?! To ci powiem… Ja mam się w co ubrać!” krzyknęłam z całych sił.
“To chyba dobrze, co? zapytał wyraźnie zdenerwowany i rozdrażniony moim zachowaniem ojciec. “Zawsze dbałem o to by nic ci nie brakowało” dodał wymownie.
“O nie! Wszyscy jesteście tacy sami. Moje koleżanki jak otworzą swoje szafy, to są one pełne ubrań. Nie dość, że nie nie można do nich nic więcej upchnąć, to i tak nie mają co na siebie założyć. A ja? Zawsze wiem co będę miała na sobie. Każdego, ważnego dnia! Wszystko jest takie same i w identycznych kolorach. Tak wygląda moje życie…”
“Oj przesadzasz” machnął ręką ojciec.
“Tak? A pamiętasz jak byłam mała i pomalowałam sobie na czerwono paznokcie? Nie rozmawiałeś ze mną przez tydzień!”
“To było dawno temu. Poczekaj, już niedługo będziesz mogła mieć biało-czerwone?
“Naprawdę? Hybrydowe?!”
“Tak, niech będą hybrydowe” Odpowiedział rozbawiony ojciec. Znowu poczułam się jak jego córeczka. Odkąd pamiętam, on potrafi mnie uspokoić i sprawić bym szybko i bez konsekwencji pozbierała się w… trudnych momentach.
W spokoju, już bez nerwów, ubrałam się grzecznie w firmowe ciuszki i ruszyłam raźnym krokiem do garażu naszego zespołu. Wchodząc napotkałam Człowieka, który prowadził rozmowę telefoniczną:
“Tak, panie prezesie, nie ma sprawy. Przyjadę, zaraz po wyścigu, najszybciej jak będę mógł. Jaką ja kuchnię lubię…hmm to jest dobre pytanie. Tak naprawdę to w południe jem węglowodany a na kolację proteiny. Nie, nie mogę mam dietę … tylko woda mineralna…Haha pan zawsze coś wymyśli, Tak , może być woda mineralna w kubku od kawy z mlekiem i cukrem…”
“Dzień Dobry Człowieku! Z kim rozmawiałeś?” zapytałam zaciekawiona, zaraz po tym jak Człowiek zakończył rozmowę.
“Prezes Obiadek na obiad mnie zaprosił”.
“To miło z jego strony ale mów co u ciebie jak się czujesz przed pierwszym startem?”
“Wstyd mi trochę, bo pocałowałem… odpowiedział Człowiek.”
“Wiem! tą tajemniczą blondynkę!”
“Nie no…mur pocałowałem. Kiedyś te tancerki to były inne. Szczupłe, szybkie i bez zahamowań. Teraz to one jadą jak autobusy i zamiast tańczyć rock and rolla to ja tu jakieś polonezy wywijam.”
“Nie przejmuj się. Ja miałam kiedyś długą przerwę w tańcu i jak weszłam na parkiet, to od razu obcas złamałam.”
“To pani chodzi też w szpilkach?” Zapytał zdziwiony Człowiek patrząc na moje sportowe buty.
“Wołają cię, czas na start!” krzyknęłam dla odwrócenia uwagi zagryzając przy tym wargi
“To ja uciekam!” zawołał Człowiek i wskoczył do bolidu, który natychmiast został odpalony a kierowca nie czekając zbyt długo ruszył na linie startu.
Nareszcie!. Wszyscy czekali na ten moment. Niektórzy całe życie, inni osiem lat a jeszcze inni … wcale. Ja… czekałam.
Wystartowali! Pierwszy zakręt i… trach, pach.
“Nos, nos Człowiekowi urwali! Nie ,to nie nos… to skrzydło odpadło!” krzyknęłam przerażona “Dawać nowe skrzydło!”
“Nie ma nowego, szefowo” odpowiedział drapiąc się po głowie Ryży Mechanik
“Jak to nie ma nowego ?”
“Jest jedno ale.. zmęczone” powiedział grobowym głosem.
“To dawaj zmęczone, na co czekasz, to przecież żaden dramat!”
Skrzydło zostało wymienione a Człowiek szybciutko odjechał.
“Szefowo, szefowo!” zawołał drżącym głosem jeden z inżynierów.
Podbiegłam do niego szybko.
“Co się dzieje?” zapytałam.
“Człowiek melduje, że podłoga uszkodzona, lusterka brak i że …stoi.”
To już koniec. Pomyślałam. Wszystko stracone.
“Gdzie stoi?” zapytałam zrezygnowana
Właśnie tego nie wiemy. Jedzie trzysta na godzinę i mówi, że stoi. Pracujemy nad tym by dowiedzieć się w którym to miejscu…
Inżynierowie szukali a czas mijał, raz na korzyść, raz na niekorzyść. Sama już nie pamiętam jak to dokładnie było ale wiem, że wyścig się skończył a ja musiałam stanąć oko w oko z moimi kierowcami.
“Świetnie, jestem bardzo zadowolony, szefowo! Super mi się jechało nie jestem w ogóle …zmęczony. Czy jestem już liderem zespołu?” powiedział Lider Zespołu.
“Poczekaj chwilkę… co powiesz Człowieku?”
“To była trudna niedziela…” zaczął opowiadać ale w tym samym momencie Ryży Mechanik krzyknął
“Słyszycie? Co to? Jakby konie galopowały.”
Wszyscy odwróciliśmy głowy w kierunku, w którym patrzył przerażony mechanik a oczom naszym ukazał się niezwykły widok. Tumany kurzu, które z szybkością trąby powietrznej zbliżały się do nas. Nic nie było widać ale gdy to kosmicznie zjawisko było coraz bliżej dostrzegłam, że ponad tym wszystkim łopotała ogromna flaga z wielkim napisem. ..”Człowiek”. Po chwili widać już było wszystko. Wielka grupa ludzi pędziła prosto na nas.
“Uciekajmy! To Żołnierze Człowieka , oni nas…. roz..roz..rozjadą!” ktoś krzyknął z tyłu.
“Spokojnie nic wam nie zrobią, to moi kibice. Zawsze są tam gdzie i ja jestem. Teraz pod podium biegną.”
“Ale ciebie tam nie ma” stwierdziłam zdziwiona.
“Tak naprawdę, to oni realistycznie wierzą, że tam będę” powiedział Człowiek.
“Super jest ta flaga. Idę pogadać z tym kibicem, co tak tą flagą wymachuje” krzyknął Lider Zespołu.
“Uważaj na siebie” krzyknęłam.
Jak pobiegł szybko, tak jeszcze szybciej wrócił. .. ze spuszczoną głową.
“Co oni ci zrobili, chłopcze?” zapytałam zmartwiona.
“Nic, zapytałem tego kibica, kiedy ja będę miał taką flagę”
“I co ci powiedział?”
“Będę miał, jak sobie… zapracuję”