Piątek obfitował w ważne wypowiedzi dotyczące Roberta Kubicy – zarówno jego samego, jak i Claire Williams. Polak czeka na decyzję ekipy, w której obecnie jest kierowcą rezerwowym. Williams mówi, że decydował będzie talent ale w grę wchodzą też inne czynniki. Pewne jest, że do grudnia wszystkiego się dowiemy. Przynajmniej w kwestii Roberta Kubicy. W obecnej sytuacji zdarzyć się może wszystko i wszystko będzie można uzasadnić.
Robert
Williams przyznaje, że priorytetem przy obsadzie drugiego miejsca w ekipie będzie talent. Wczoraj zaliczyła Roberta właśnie do tego grona utalentowanych. Podstawowy – choć wydaje się pozorny i mocno subiektywny czynnik (Sirotkin też miał być wielce utalentowany) jest spełniony.
„Robert jest na naszej liście obok innych kierowców, którzy również są utalentowani. Wykonał on wspaniałą pracę z nami w tym roku i byłby fantastycznym kolegą z zespołu dla Georga. Jest integralną częścią zespołu, jak wszyscy wiedzą jest bardzo inteligentnym kierowcą i wie, jak rozwijać auto. Ale nie jesteśmy jeszcze gotowi by podjąć decyzję” – mówi Claire Williams.
Załóżmy, że Claire powie, że drugim czynnikiem jest doświadczenie. Każdemu z trójki Kubica, Ocon i Sirotkin można je przypisać. Pozostaje trzeci warunek – pieniądze…
„Nadal jesteśmy na bardzo wstępnym etapie kontraktowania sponsorów. Kiedy będziemy mieli nowych partnerów, da nam to większą wolność na inne decyzje. Dlatego nie chcemy teraz przyspieszać rzeczy” – dodaje Williams.
Być może jest tak, że Robert stawia Williamsowi ultimatum, a raczej daje deadline, w którym jest dostępny lub dostępny z określonym, wyższym budżetem. Przedstawił maksymalną kwotę, jaką może teraz wnieść do zespołu i powiedział, że czeka na kontrakt do konkretnej daty, a później kwota może być mniejsza, bo np. jego sponsorzy muszą zaplanować budżet sponsorski na 2019 rok lub chcą pochwalić się zakontraktowaniem go do określonej daty, np. do zakończenia 2. tury wyborów czy 100-lecia odzyskania niepodległości. I te argumenty mogą być blefem. Polak wie, że czas może działać na jego niekorzyść jeżeli chodzi o sytuację w Williamsie. Sirotkin może otrzymać większe pieniądze, Ocon może zebrać budżet lub może pojawić się kolejny „królik z kapelusza”, jak Siortkin w 2017 roku.
„Zespół analizuje różne scenariusze, ja też wykonuję pewne ruchy po mojej stronie i zobaczymy, czy uda się wszystko dograć. Nie mogę jednak pozwolić na to, że w grudniu znajdę się z niczym. Czas się kończy. Jeżeli F1 się nie uda, mogę być nadal w padoku, a mogę być w innej serii. Z mojej strony wszystko wyjaśni się w kilka tygodni”
Im szybciej Williams podejmie decyzje, tym teoretycznie większe wydają się być szanse Roberta Kubicy. Czy ta zagrywka się uda? Claire Williams może spanikować i – wobec niepewnej (wysokości) kasy od Sirotkina – klepnąć Kubicę. Wytłumaczenie na to zawsze znajdzie. Niestety, wszystko wskazuje na to, że Claire Williams znów chce zwlekać z decyzją do zakończenia sezonu, a na to nie przystaje Robert
Esteban
Przez ostatnie 2 miesiące Esteban Ocon oznajmiał wszystkim, że nie będzie go w Formule 1. Toto Wolff wyzywał szefów innych zespołów od eunuchów, a media lamentowały nad tym, jak to Formuła 1 traci wielki talent na rok. Pytanie po co to wszystko, skoro teraz te same osoby przekonują nas, że Esteban jest mocnym kandydatem do Williamsa, że jest robione wszystko, by został w Formule 1.
„Nadal jest drugie miejsce w Williamsie, nadal trwają rozmowy więc zobaczymy, jak to wyjdzie. Jeżeli Williams chce mnie, to fantastyczna wiadomość. Jeżeli nie chcą to nie chcą” – mówi sam zainteresowany. Odnoszę jednak wrażenie, że Ocon woli przekiblować rok z plakietką wyrolowanego przez system wielkiego talentu i później triumfalnie wrócić niż ryzykować utraty reputacji w słabiutkim Williamsie.
Williams nie chce być tym, który ostatecznie odrzuci Ocona, bo wyszłoby, że lecą na kasę lub Ocon nie jest jednak takim geniuszem. Ocon nie chce być tym, który odrzuci propozycję jazdy w F1, bo to mogłoby przekreślić jego szanse w kolejnych latach. Dlatego Esteban wymyślił kwotę 4 mln euro, którą miałby mu zapłacić Williams. Ekipa z Grove natomiast mówi, że nie ma elastyczności finansowej przy obsadzie drugiego kierowcy. I żeby tylko ten minus i minus nie dały plusa.
Sergey
O nim mówi się najmniej w tym całym Williamsowym zamieszaniu. I to raczej zła wiadomość dla Rosjanina. Przypomnijmy sobie początek sezonu, gdy cała ekipa broniła w mediach jak lew wyboru Sergeya. Teraz słyszymy suche wręcz komunikaty, że „musimy to rozważyć i zobaczyć, czy jest nam po drodze”. Jednocześnie Williams mówi o zmianie w zespole, nowym otwarciu i opieraniu się na talencie.
„Szczerze mówiąc nawet nie próbowałem się czegokolwiek dowiadywać, bo wiem, że sam nie mogę zrobić nic ponad to, co obecnie robię. Wiem, że mam wystarczająco dużo zaufania i pewności w tej sytuacji, więc nie próbuję wtykać wszędzie nosa, aby zrozumieć co się dzieje” – powtarzał Sirotkin zarówno w Rosji, jak i w USA. Jego wypowiedzi dotyczące prac przed sezonem 2019 nie mają tu większego znaczenia.
Wszystko to według mnie wskazuje, że Sergey nie jest już priorytetem zespołu i ma szanse tylko wtedy, gdy nie wypali opcja Kubicy czy Ocona. Pieniądze Sirotkina nie mają już takiej mocy skoro Kubica może liczyć na podobną kwotę lub nieznacznie niższą, a talent… no cóż, chyba nawet w Williamsie widzą, że ich słowa z początku sezonu o Sirotkinie były na wyrost.