![]() |
fot. Hungaroring Circuit |
Zamieszanie (głównie medialne) na rynku transferowym w Formule 1 trwa w najlepsze. My zwracamy przede wszystkim uwagę na opcje dla Roberta Kubicy. Sam Polak mówi, że są one ograniczone, ale są. Robert dodaje również, że wszystko zależy od decyzji kilku wielkich nazwisk. Jedną już poznaliśmy i być może otworzyła ona jedną z furtek dla Roberta.
Scuderia Toro Rosso – bo o tym zespole mowa – będzie miała w przyszłym sezonie prawdopodobnie aż dwa wolne miejsca. Jeszcze miesiac temu mówiło się, że jeżeli Daniel Ricciardo odejdzie z Red Bulla, to zastąpi go Carlos Sainz. Teraz, gdy już wiemy, że Daniel przechodzi do Renault, zamiana kierowców między tymi zespołami wydaje się mniej realna. Sainza w Red Bullu nie chce Verstappen, a i sam Carlos woli mieć lepszą pozycję w ekipie niż pomocnika krewkiego Holendra. Dlatego wiele w jego kontekście mówi się o McLarenie. Tam jednak muszą zwolnić się miejsca. A na decyzję Fernando Alonso jeszcze czekamy. Sam Zak Brown z McLarena powiedział, że na chwilę obecną jego zespół ma “dwa wolne miejsca”. Tu jednak wiele może się zdarzyć.
Tak czy inaczej, wygląda jednak na to, że w Red Bullu w przyszłym roku jeździć będą Max Verstappen i Pierre Gasly, który zalicza bardzo dobry sezon w Toro Rosso (przynajmniej na tle kolegi z zespołu) i z chęcią przyjmie nawet posadę drugiego kierowcy Red Bulla.
To sprawia, że Toro Rosso będzie miało jedno wolne miejsce, a biorąc pod uwagę to, jak spisuje się w bolidzie Brendon Hartley, powinno mieć dwa. A Red Bullowi skończyli się młodzi kierowcy ze swojej akademii. Sięganie po asów z GP3 nie przechodzi w FIA.
Red Bull ma zatem problem, kogo obsadzić w Toro Rosso, szczególnie, że mają silniki Hondy i konieczność dobrego feedbacku na ich temat jest bardzo ważna dla głównej ekipy.
Ktoś taki jak Kubica, byłby zatem rewelacyjnym rozwiązaniem – tani, pewny, ze świetnymi umiejętnościami “inżynierskimi”, świetną etyką pracy. Idealny do zadań, stojących przed Toro Rosso.
Na ile to realne?
Oczywiście, ten wpis to zasługa naszego nieocenionego Bernie, który wstawił wczoraj taki komentarz:
Oczywiście, do tego, co pisze prasa czy do spotkań w garażach nie ma się za bardzo co przywiązywać, nie mniej nie jest to pierwszy sygnał, że Robert może mieć jakieś związki z Red Bullem/Toro Rosso. Testował w ich symulatorze, zna się z władzami, a wielu dziennikarzy zwracało już uwagę na to, że Toro Rosso przygląda się Kubicy.
Jest to pewnie zatem jakaś opcja dla Roberta. Oczywiście, wciąż żywy jest argument, że Toro Rosso nie bierze “starych” kierowców. To fakt. W swojej historii mieli tylko jednego zawodnika, który miał ponad 30 lat. Z drugiej jednak strony trzeba pamiętać o tym, co pisałem powyżej – juniorzy już im się skończyli, a raczej mają w nich pewną dziurę, której nadrobić nie pozwalają obecne przepisy dotyczące superlicencji. Dlatego chcieli Lando Norrisa.
Od jego losu też może wiele w naszej sprawie zależeć. Jeżeli nie dostanie miejsca w McLarenie, może trafić właśnie do Toro Rosso. A czy wówczas nie przydałby mu się doświadczony partner? Zapewne, choć nadal nie wiemy, czy nazywanie Kubicy “doświadczonym”, szczególnie w nowym dla siebie aucie, jest uzasadnione.
Robert nie miał nigdy nic wspólnego z Red Bullem, ale marketingowe walory opierania sie na kierowcach ze swojego programu są żadne w porównaniu z zatrudnieniem Kubicy, którego pasja idealnie wpisuje się w obraz marki.
Jest też oczywiście umowa z Lotosem, która to jednak umowa jest przecież roczna i później obie strony mogą ją modyfikować/zakończyć. O ile oczywiście Toro Rosso nie będzie chciało od Kubicy wkładu.
Wszystko jest zatem do uzgodnienia i wyprostowania. Wystarczy chcieć.
Wolałbym nie
Oczywiście, w sytuacji Roberta nie ma mowy o wybrzydzaniu i trzeba będzie brać każdą ofertę, jeżeli będzie ofertą jedyną. Wygłoszę teraz jednak niepopularny pogląd – jeżeli Robert miałby możliwość, to wolałbym, aby był w Williamsie, a nie Toro Rosso.
Dlaczego? Bo Williams, nawet gdy bardziej uzależni się od Mercedesa, nigdy nie będzie musiał być polem doświadczalnym nowych części, na którym to polu wyniki kierowców się nie liczą. Lepiej być pierwszym kierowcą niezależnego zespołu niż pierwszym zespołu numer 2. A dodatkowo, mówi się, że w Toro Rosso również się nie przelewa i środki na ten zespół będą ograniczane w najbliższych latach, z możliwą jego sprzedaży.
Williams przeżywa teraz bardzo trudny czas, ale wiemy, że to wynik fundamentalnego błędu w budowie auta i niedoświadczonych kierowców. Ale oni potrafią z takiego okresu wyjść i stać ich na wiele w przyszłości, nawet z ograniczonym budżetem. Toro Rosso jest obecnie tylko jedno miejsce wyżej w klasyfikacji konstruktorów i choć ich forma jest znacznie lepsza, to ja jednak wiem, że gdyby Kubica wziął Williamsa w garść, szybko wyprzedziliby Toro Rosso, w którym Kubica – w pewnym momencie – mógłby odbić się od ściany w rozwoju. Bo na angaż Roberta w Red Bullu (podobnie jak w Ferrari czy Mercedesie) póki co nie liczę.
Wszystko to jednak tylko “analizy” i domniemania, pozostaje tylko życzyć sobie, że w jakimś stopniu są one aktualne.