Postanowione. Przestaje słodzić!. Czara goryczy się przelała. Za dużo tego było ostatnimi czasy i widzę, że nie wychodzi mi to na dobre. Zaburza to moje poczucie wartości, które budowałem mozolnie, przez lata. Obawiam się jednak, że będę miał kłopot z… mieszaniem. Zawsze przed każdym wyścigiem mieszam herbatę w tę stronę, w która jeździmy. Tak na szczęście!. Zdarza mi się pomylić kierunki mieszania, ale to już inna sprawa. Jest jednak większy problem. Jak ja będę podczas odprawy kręcił łyżką w herbacie, nie słodząc jej wcześniej? Co oni sobie wszyscy pomyślą…
„Dzień dobry! Jest tu kto?“
„Tu jestem!“- odpowiedziałem.
Kolejny raz ktoś mi przerywa moją kontemplację, ehhh nawet nie mam chwili spokoju.
„Dyrektorze! Co pan robi pod stołem?“
„Ja?…yyy…ten.. yyy, szukam coś, co straciliśmy a nigdy tego nie mieliśmy ale tego tu nie ma“- odpowiedziałem zawstydzony.
Wynurzając się spod mahoniowego blatu stołu konferencyjnego, zobaczyłem dwie postacie. To były Klony. Klon Senior i Klon Junior.
„Proszę usiądźcie, może herbaty?“ – zachęciłem uprzejmie moich gości.
„Nie, dziękujemy, my tylko na chwilę“ odpowiedział Klon Senior zajmując miejsce przy stole.
„Dobrze moi mili, w czym mogę pomóc?“ zapytałem zaciekawiony ale w tym momencie poczułem świdrujący wzrok Klona Juniora, który patrząc mi prosto w oczy, wypalił:
„Tato powiedz mu, że tym Polipem nie da się jeździć! Jak jeszcze raz zajmę tak żenujące miejsce, to pożałuje. Mam być konkurencyjny!“
Gdy Klon Senior powtórzył to co powiedział Klon Junior i gdy powoli zacząłem ogarniać całą sytuację, Klon Junior odpalił po raz drugi:
„Tato powiedz mu też, że chcę dostawać wypłatę, tak jak Człowiek“
Tego było już za wiele. Moja cierpliwość do tego młodzieńca się skończyła! Jak można być tak bezczelnym i niewychowanym?! Tym bardziej po dzisiejszym dniu. Zebrałem więc myśli, wstałem uniosłem i rozpostarłem ręce niczym orzeł swe skrzydła i zacząłem grzmieć:
„Nie widzę podstaw…“ W tej samej chwili, poczułem mocne uderzenie w kolano. To był Klon Senior, który przypuścił na mnie atak pod stołem. Kopnięcie było tak bolesne, że miałem ochotę krzyknąć w niebogłosy ale zdążyłem się powstrzymać. Tak zostałem wychowany. Dawno temu, gdy wywróciłem się na hulajnodze i płakałem, mama powiedziała mi żebym się zawsze uśmiechał w takich sytuacjach, bo to pomaga. Padłem na mój fotel, wygiąłem usta w kształt rogalika, którego dziś rano spałaszowałem i spojrzałem na Klona Seniora, który w tym samym momencie mrugnął do mnie okiem. Tych charakterystycznych komunikatów niewerbalnych widziałem już parę razy w moim życiu i zawsze wiedziałem co robić. Tym razem nie było inaczej:
„Nie widzę podstaw, aby odmówić ci wynagrodzenia, chłopcze“
„Nie mów do mnie chłopcze!“ – ryknął Klon Junior
Moja natura spokojnego geniusza, nie pozwala mi na kłótnie a moje wieloletnie doświadczenie pomaga mi w łagodzeniu trudnych sytuacji. Dla skierowania naszej dziwnej rozmowy na łagodniejsze tory, zagadałem Klona Juniora:
„ Jak ci się układa współpraca z Człowiekiem, ostatnio razem spędzacie dużo czasu?“
„Dobrze“- odpowiedział z niechęcią.
„Jest lepiej niż z Ojczymem Mentorem?“- zapytałem.
„Jasne ze lepiej! Nie przypominaj mi tego Ojczyma Mentora. On wszystko chciał mi wpoić i pokazać. Wiecznie siedział przy mnie i mówił – Dodaj gazu, hamuj, skręcaj, naciśnij ten guzik, wyżej łokieć, jedź, jedź!… a później szlochał…“
„Dlaczego szlochał?“
„Mówił, że jak ja będę gorszy od niego, to on będzie musiał odejść“
„Dobrze a Człowiek?“
„Człowiek jest świetny. Ostatnio miałem spędzić trzy godziny w Wielkim Naśladowniku i jak się zapytałem czy pojedzie za mnie, bo mi się nie chce, to się zgodził. Ojczym Mentor już by marudził , że tata będzie zły a Człowiek nawet się nie zawahał.“
„Ty się niczego w ten sposób nie nauczysz!“
„Jak to nie?. Siedziałem z boku i wszystko widziałem a jak się zapytałem Człowieka co zrobić żeby tak jeździć, to mi powiedział – „rób to samo co ja“ Chodzę teraz za Człowiekiem i go obserwuje. Widziałem przed wczoraj jak tańczył z dwoma pannami na torze. Też tak spróbowałem i wyszło! Taka figure odstawiłem, że później w wiadomościach pokazywali. Tylko, że ta papuga Młody Inżynier, też zawsze musi tak samo…“
Żegnając moich gości, pomyślałem, że natychmiast muszę napić się przedwyścigowej niesłodzonej herbaty. Siedząc pod mahoniowym blatem, masując się po obolałym kolanie, zanurzam łyżkę w szklance i nerwowo zaczynam mieszać, raz w lewo, raz w prawo. Już sam nie wiem jak odkręcić ten bajzel…