Dwa ostatnie czasy i ogromna strata do poprzedzających aut. Kierowcy Williamsa nie byli dziś w stanie zająć wyższych pozycji i jutro mogą liczyć tylko na nadzwyczajne okoliczności jeżeli chcą marzyć o punktach. Obaj zdają sobie z tego sprawę. Dzisiejsze kwalifikacje wydawały się być również ważne, choć niekoniecznie przyjemne, dla kilku innych ekip i kierowców.
Williams
„Obaj kierowcy wykonali po dwa przejazdy na oponach ultrasoft. Tor przesychał z czasem po deszczu, jaki mieliśmy w trzecim treningu. Obaj kierowcy mieli całkiem niezłe pierwsze przejazdy, zgodne z planem. W swoim drugim przejeździe, Lance wypadł z rytmu z tymi obok, którzy jechali obok niego, a potem uderzył mocno w krawężnik, ale udało mu się wykonać finałowe okrążenie i uzyskać swój najlepszy czas. Sergey natomiast miał dobry pierwszy przejazd, a w drugim poprawiał się, ale niestety zablokował koła w zakręcie ósmym. Ogólnie mogliśmy pojechać szybciej w przypadku obu kierowców, ale niestety nie poprawiłoby to ich miejsc na starcie” – podsumował kwalifikacje Paddy Lowe.
Sergey Sirotkin może dziś czuć radość jedynie z tego, że był szybszy od Lance Strolla. Rosjanin zauważa, że jutrzejsze tempo wyścigowe jego ekipy może być lepsze niż dzisiejsze kwalifikacyjne,
„Jest trudno, samochód nie prowadził się tak źle, temperatura nie była tak wysoka, jak przewidywaliśmy. Było tuż przed deszczem więc tor był zimniejszy. Podczas całego okrążenia balans był całkiem niezły i ogólnie nie było źle, ale takie jest nasze tempo i pozycja na dziś i to wszystko, co mogliśmy osiągnąć. Tempo wyścigowe wczoraj było lepsze niż dzisiejsze kwalifikacyjne. Samochód był lepszy, ale mówiliśmy to już poprzednio i w wyścigu wychodziło coś zupełnie innego więc nie chcę dziś mówić za wiele. Jedyne co mogę powiedzieć, to że pracowaliśmy i dociekaliśmy, ale niewiele możemy zrobić z pozycji, w której jesteśmy”.
Lance Stroll był dziś wolniejszy od Sergeya Sirotkina, a do tego zaliczył efektowny, ale krótki lot po wjechaniu na krawężniki. Jutro wystartuje z 19. pozycji.
„To była trudna sesja dla zespołu, ale musimy być szczerzy i powiedzieć, że spodziewaliśmy się, że będziemy gdzie jesteśmy. Niestety, sytuacja jest taka, że brakuje nam 6 dziesiątych sekundy do 18. miejsca i następnego zesołu. Nie jest to dobra sytuacja więc musimy skupić się i ciężko pracować. Zaliczyłem uślizg, gdy próbowałem pojechać szybciej, wyjechałem za szeroko i uderzyłem w krawężniki, co sprawiło, że samochód wzbił się nieco. To było twarde lądowanie i myślę, że możemy mieć nieco uszkodzeń. Wszystko może się jutro zdarzyć, może trochę deszczu więc zobaczymy jak to będzie. Wybiegając w przyszłość, to długi sezon i wiele może się zmienić” – powiedział Lance Stroll.
Różnice
Nie tylko Williams stracił dziś bardzo dużo do innych. Ciekawe były też potyczki pomiędzy partnerami zespołowymi w tych ekipach, w których mówi się o zmianie składów na 2019 rok.
W Ferrari znów Kimi Raikkonen w decydującym momencie popełnił błąd i stracił 6 dziesiątych sekundy do Sebastiana Vettela. Tylko 2 miejsca niżej od Fina uplasował się – w zdecydowanie słabszym bolidzie – Charles Leclerc, który może go zastąpić w przyszłym sezonie w Ferrari. Jeżeli włoskiej ekipie zależy na szybkości kierowców bardziej niż komforcie Sebastiana Vettela, to wybór jest oczywisty – i nie piszę tego tylko na podstawie tej jednej sesji.
Jeszcze niedawno kierownictwo Haasa deklarowało pełne wsparcie dla Romaina Grosjeana. Czy zostanie ono utrzymane po kolejnej wpadce Francuza, który przed swoimi kibicami uderzył w bandę?
W Toro Rosso Pierre Gasly kolejny raz zdecydowanie pokonał Brendona Hartleya. Fakt, że Nowozelandczyk i tak miał być przesunięty na koniec stawki, nie może tłumaczyć 6 dziesiątych straty w Q1. Według mnie, odejście Hartleya najpóźniej po zakończeniu sezonu jest już pewne, pozostaje jedynie znalezienie jego zastępcy.
Jeżeli w Toro Rosso mają problem z jednym kierowcą, to w McLarenie jest on znacznie szerszy. Ekipa jest podobno całkowicie skłócona, a po 3 latach narzekania na silnik Hondy i wskazywania, że to on jest problemem, stojącym za słabym tempem, teraz musi być im bardzo głupio. Okazuje się, że „now we can fight” wypowiedziane przez Alonso w Australii, mogło odnosić się do walki wewnątrz zespołu.