![]() |
fot. Sophie Ogg |
Lawina ruszyła i zapewne tak, jak w ubiegłym roku, trudno będzie ją zatrzymać bez interwencji bezpośrednio zainteresowanych. Jedna wzmianka, nie podparta żadnym źródłem sprawiła, że w Polsce, a później w niektórych mediach zagranicznych, rozgorzała dyskusja dotycząca szans Roberta Kubicy na angaż w Toro Rosso za słabo spisującego się Brendona Hartleya.
Źródło
Mam wrażenie, że głównym źródłem tego medialnego stanu podgorączkowego związanego z Robertem i Toro Rosso jest przede wszystkim wola kibiców i dziennikarzy, a nie jakieś przecieki czy informacje zakulisowe. Dotychczas starałem się bardzo chłodno podchodzić do tych spekulacji i nie napędzać ich jeszcze bardziej – nie wspominając o nich. Teraz jednak warto wyciszyć emocje przed Grand Prix Monako i napisać: “Na spokojnie”.
Plotka ta zaczęła się od tekstu we francyskim AutoHebdo. Mam jednak wrażenie, że nawet gdyby – nie ubliżając AutoHebdo – napisał o tym tygodnik wędkarski z Oslo, polskie media i tak rozdmuchały by tę iskierkę by ogrzać się trochę w wywołanym przez to pożarze. W sumie niektórzy pewnie tylko na taką wzmiankę czekali i mogli jedynie zmienić źródło plotki w przygotowanym wcześniej gotowcu. No i udało się. Co do samego AutoHebdo, to niegdyś nawet ja byłem proszony o wypowiedź dotyczącą możliwych opcji dla Kubicy więc raczej źródeł mocnych nie mają…
Nie twierdzę jednak, że nie jest to jeden z możliwych scenariuszy rozwoju sytuacji. Po prostu wolę mieć nieco więcej przesłanek do wiary w niego niż słaba forma jednego kierowcy i gotowość Roberta do startu.
Opcje
Ten wyścig może być ostatnim dla Brendona Hartleya w Toro Rosso. Nowozelandczyk zawodzi w tym sezonie i kierownictwo Red Bulla może być już zirytowane brakiem postępów tego kierowcy. Jak pokazał jednak ubiegły rok, wcale nie jest tak łatwo znaleźć kierowcę, który będzie w stanie szybko wskoczyć do auta, osiągać dobre wyniki, a jego wybór nie spotka się z krytyką.
Tu rzeczywiście opcja Roberta Kubicy zdaje się być rozsądna, ale jakoś mi jednak nie pasuje do strategii działania Red Bulla. Czy Red Bull nie woli postawić na któregoś ze swoich juniorów? Zobaczymy. Trzeba jednak przyznać, że – biorąc pod uwagę testy Roberta w symulatorze Red Bulla – Kubica nie jest bykom tak bardzo obcy. Dodatkowo, kierowca z doświadczeniem – silnikowym i aerodynamicznym – bardzo przydałby się jeżdżącemu od tego sezonu na silnikach Hondy Toro Rosso. Szczególnie, jeżeli miałby je w swoich bolidach mieć Red Bull w nowym sezonie. Z całym szacunkiem dla Pierra Gasly i Brendona Hartleya, ale zapewne będą oni mniej przydatni w procesie przygotowania auta na kolejny sezon niż (ewentualnie) Robert. Na tę współpracę może naciskać też Honda.
Konflikt
Nie wiem, czy powinienem na tym etapie – zwykłej plotki, nie podpartej niczym – wchodzić w takie szczegóły, ale ewentualne przejście do Toro Rosso wcale nie będzie takie łatwe z punktu widzenia obowiązujących umów. Wiemy przecież, że w czerwcu ma ruszyć kampania marketingowa Lotosu, w której Robert będzie twarzą nowego napoju energetycznego polskiego koncertu. To kłóciłoby się z ewentualnymi nowymi zobowiązaniami. Oczywiście, każdy kontrakt można zerwać, ale czy w dłuższej perspektywie nie byłoby to niekorzystne? Tego nie wiemy i mamy zdecydowanie za mało danych by choć próbować to analizować. Wiem jednak, że z Kubicą jak z Kazimierzem Pawlakiem – u niego “słowo droższe pieniędzy” (młodzież niech sobie wygoogluje).
Być może to zbędna analiza, ale jest kolejnym małym argumentem za tym, żeby “jeszcze się chłodził”.
W tym szaleństwie jest metoda?
Początkowo miał to być kolejny z tekstów tonujących nastroje. I nadal chcę żeby takim był, choć z drugiej strony, w ubiegłym roku również zaczęło się od nigdzie niepotwierdzonych plotek z Williamsem i ostatecznie Robert już miał niemal podpisany kontrakt. Być może zatem w tym szaleństwie kibicowsko – medialnym jest metoda i napędzanie tych spekulacji może dać efekt? Nie wiem. Ja jednak wolałbym pewnego dnia wstać i przeczytać, że Robert będzie jeździł tu i tu niż przez najbliższe tygodnie napędzać się, a później być bardzo rozczarowanym. To już było.
Zdaję sobie sprawę z tego, że niewiele wiedzy przekazuję Wam w tym tekście, ale jego zakończenie będzie takową przepełnione – wiem, że łatwo się pisze i wymyśla nośne tytuły artykułów ze słowami “Kubica i Toro Rosso”. I wiem, że nie ponosi się za to żadnej odpowiedzialności. A mimo to nie chcę na te łatwiznę iść. Czekamy!
PsS. Tak czy siak, będę bardzo zadowolony jeżeli się pomylę i jednak zobaczymy Roberta w Toro Rosso. Ale do tego chyba daleka droga. Teraz cieszmy się tygodniem z Grand Prix Monako!
Aktualizacja
Robert dziś podróżował po Monte Carlo… rowerem!
A tymczasem Robert już robi zapoznanie z tunelem w Monte Carlo 🙂#Kubica #F1 #F1pl #elevenf1 #powrotroberta #SupportKubica pic.twitter.com/qEfF6XADv1— Powrót Roberta (@powrotroberta) 21 maja 2018
Aktualizacja 2
Autosport opublikował rozmowę Scotta Mitchella, Bena Andersona i Glenna Freemana, w której zastanawiają się oni, czy Robert Kubica może być odpowiedzią na problemy Williamsa i czy coś tak prostego, jak inny zestaw kierowców, pomogło by ekipie.
“W Williamsie podeszli w tym sezonie w agresywny sposób do budowy bolidu. Mają też dwóch młodych, niedoświadczonych kierowców, którzy zdają się nie wiedzieć, co dzieje się z autem. Williams liczył na to, że weźmie dwóch młodych kierowców i Kubicę, który pomoże im w rozwoju bolidu, ale Robertowi też brakuje czasu w bolidzie, o czym sam mówił, a Formuła 1 bardzo zmieniła się od czasów kiedy on jeździł” – mówi Ben Anderson w tej rozmowie.
Rozmowę można obejrzeć TUTAJ.
Aktualizacja 3
Robert Kubica jest w składzie drużyny “Kierowców F1”, którzy wezmą dziś udział w charytatywnym pojedynku piłkarskim przed Grand Prix Monako. Naprzeciwko nich staną gwiazdy futbolu, m.in. Pierre Casiraghi, Ludovic Giuly czy Jan Koller, ale również m.in. motocyklista Max Biaggi czy Danil Kvyat.