Zanosi się na to, że w sezonie 2018 Robert Kubica spędzi dużo czasu w symulatorze Williamsa. Jakie to urządzenie, na ile jest dokładne i co daje zespołowi i kierowcom? Jak często się go używa i jak wygląda? Co mówią o nim kierowcy ekipy? Staramy się nieco przybliżyć narzędzie, które Polak będzie w najbliższym czasie często wykorzystywał.
O najnowszej wersji symulatora Williamsa wiemy niewiele. Zdaję sobie sprawę, że to kiepski wstęp do tekstu o tym właśnie narzędziu, jednak nie ma się czemu dziwić. Jazdy w symulatorze – przy braku wielu możliwości testów na torze – odgrywają coraz większą rolę i zespoły będą kryć swoje symulatory tak jak kiedyś ukrywały swoje jazdy testowe przed wścibskimi oczami.
Spróbuję jednak przedstawić to, co wiemy z różnych publikacji prasowych na temat symulatora Williamsa. Musimy mieć jednak świadomość, że – podobnie jak bolidy zespołów – również i on przechodzi wiele zmian.
Williams
Ekipa Franka Williamsa od dawna korzysta z profesjonalnego symulatora, przygotowanego do ich potrzeb. Mieści się on oczywiście w siedzibie zespołu – Grove w Anglii. Ekipa już od 2001 roku korzysta z symulatorów przy rozwoju swojego auta i nie ma w tym nic dziwnego, gdy weźmiemy pod uwagę, że w latach 90-tych zespół był jednym z pionierów wielu ciekawych rozwiązań.
Williams nie dysponuje ultra-nowoczesnym symulatorem, ale jest on z roku na rok poprawiany. Brakuje mu nieco do maszyn, którymi dysponują choćby Mercedes czy Ferrari, ale swoje zadania spełnia bardzo dobrze. Co ciekawe, wydaje się, że nowszym sprzętem niż ten Williamsa Robert jeździł bardzo dużo w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy we Włoszech, gdzie swój symulator ma Dallara. Główna różnica pomiędzy tymi symulatorami polega zapewne na stopniu odczuwania przeciążeń czy nierówności na torze przez kierowców.
Co ciekawe, pod koniec 2016 roku pojawiły się informacje, że w siedzibie zespołu stanął nowy symulator, kosztujący… 20 milionów dolarów. Jeszcze ciekawsze było jego pochodzenie – miał on stanowić nabytek Lawrence Strolla, przeznaczony wyłącznie do użytku jego syna. Nie wiadomo jednak, na ile te doniesienia, podawane przez znanych dziennikarzy, są prawdziwe.
Dane
Każdy symulator z najwyższej półki – a tylko takie używane są w F1 – to połączenie tysięcy sensorów, skanerów laserowych, podnośników hydraulicznych, które pozwalają na uzyskanie bardzo dokładnych danych. Monitorują one zachowanie bolidu, kierowcy i pozwalają rozwijać auto. Nie można zapominać również o tunelu aerodynamicznym i danych z niego, które także są niezwykle ważnym elementem pracy w fabryce. Trzeba jednak zauważyć, że i liczba testów w tunelach jest mocno ograniczona.
– To, co robimy w symulatorze, pozwala nam rozwijać samochód. W teorii, zmiana jakiejkolwiek części w samochodzie powinna mieć wpływ na wyniki symulacji, które następnie przełożą się na zachowanie samochodu na torze. Możemy użyć tych danych do rozwoju zawieszenia, aerodynamiki czy ustawień mapy silnika. Chodzi o przygotowanie kierowców i ustawień oraz o sprawdzenie nowych części. To może nam pomóc zyskać 4-5 pozycji na starcie – mówił w 2016 roku Dominic Harlow, inżynier Williamsa.
Dla kierowców jazdy w symulatorze są istotne, ale jeszcze ważniejsze są w kwestii rozwoju bolidu, testów nowych części. Każda zmiana setupu, aerodynamiki może zostać sprawdzona. Symulator imituje wszystko, co możesz zrobić podczas normalnego dnia testowego.
Ekipa rozwijająca symulator dba oczywiście o to, aby jak najszybciej wprowadzać zmiany w aucie czy na torach. Jako ciekawostkę powiemy, że już od jakiegoś czasu w symulatorze Williamsa kierowcy jeżdżą z… systemem halo.
Daty
– Traktujemy jazdy w symulatorze jak prawdziwe testy. Pamiętam z dawnych czasów, że testowaliśmy na torze praktycznie co tydzień. Teraz testować nie można więc jeździmy w symulatorze – mówił w 2015 roku Felipe Massa.
Kiedy zatem kierowcy i zespoły decydują się na jazdy w symulatorze? Odpowiedź jest prosta – kiedy jest ku temu czas i istnieje taka potrzeba. W tym drugim przypadku, potrzeba jest niemal zawsze.
– W trakcie sezonu zwykle po każdym wyścigu udajemy się do fabryki, omawiając weekend wyścigowy – co poszło nie tak, co można byłoby poprawić, co kontynuować. Są też spotkania w tunelu aerodynamicznym, z inżynierami. W symulatorze spędzamy wiele czasu – dodaje Massa.
Zespoły niemal zawsze uruchamiają symulator – i to dla obu kierowców – gdy wybierają się na nowy tor, na którym zawodnicy jeszcze nie jeździli. Wówczas symulator odgrywa największe znaczenie.
– Zyskuje się bardzo wiele. Przede wszystkim można przyzwyczaić się do prędkości, do ograniczeń toru. Symulujemy wszystko, co możemy na nowym torze i dzięki temu zaczynamy weekend wyścigowy bardziej przygotowani, wiedząc już bardzo wiele – mówi Brazylijczyk.
Wraz ze wzrostem dokładności symulatorów, zwiększa się rola jazd w symulatorze. Jeszcze dwa lata temu symulator Williamsa działał aż 80 dni roku. W 2018 ta liczba może być jeszcze wyższa. Po pierwsze kierowcą rozwojowym zespołu będzie Robert Kubica – a temu jazdy nigdy dość. Po drugie Sergey Sirotkin, nowy kierowca ekipy, nie jeździł jeszcze nigdy na kilku torach z kalendarza F1. Dodatkowo ani Sirotkin, ani Lance Stroll nie mieli okazji jechać nowym autem F1 na torze Paul Ricard we Francji, na który w tym roku wraca F1.
Ustawienia
– Wszystko w kokpicie symulatora jest w takie samo jak w prawdziwym samochodzie. Kierownica jest identyczna, przyciski wciska się tak samo i nawet DRS po wciśnięciu guzika podnosi się również w symulatorze – zaznaczał w 2016 roku Valtteri Bottas.
Oczywiście kierowcy na jazdę w symulatorze zakładają „swoją kierownicę” i mają wgrywane swoje ustawienia. Wyjątek w Williamsie stanowi jedynie strój, bo zawodnik może wejść do symulatora bez kombinezonu czy kasku (ale rękawice są obowiązkowe). Oczywiście na życzenie zawodnika również zostałby on wpuszczony w kombinezonie czy kasku. Zazwyczaj jednak używane są słuchawki, na które kierowca dostaje wskazówki. Co ciekawe, symulator Dallary, w którym jeździ Robert, teoretycznie wymaga od kierowców pełnego ubioru. Teoretycznie.
Wielką zaletą testowanie w symulatorze jest czas. Zmiany w bolidzie wprowadzane są na bieżąco, bez konieczności zjeżdżania do boksów. Kierowca raportuje, jak zachowuje się auto, a inżynierowie obsługujący symulator natychmiast wprowadzają zmiany.
Dokładność
Na ile precyzyjne może być odwzorowanie zachowania auta i samego toru? Nie można oczywiście oczekiwać, że będą to wartości zbliżone do 1:1 bo na torze zmienić może się wszystko – od pogody przez przyczepność asfaltu. Procent dokładności zwiększa się jednak z roku na rok.
Dwa lata temu symulator Williamsa miał wgrane mapy torów Formułuy 1 z dokładnością do 4 milimetrów, teraz może być to jeszcze mniejsza różnica. Oczywiście nie widać tego na nagraniach z jazd kierowców, ale musimy pamiętać, że nie chodzi tam o szczegóły graficzne, a o odwzorowanie zachowania auta.
To ważne
Choć Williams nie stroni od zapraszania nie związanych z zespołem kierowców do swojego symulatora, to trzeba mieć świadomość, że oddanie tak ważnego w rozwoju bolidu narzędzia Robertowi Kubicy jest pokazaniem dużego zaufania dla Polaka. Gdy dodamy do tego sesje treningowe i jazdy w oficjalnych testach widzimy, jak duże wrażenie Kubica musiał wywrzeć na Williamsie.
Teraz pozostaje mieć nadzieję, że to zaufanie zostanie właściwie wykorzystane do osiągnięcia zakładanego celu. Oczywiście mam na myśli cel Roberta Kubicy.
Aktualizacja
Williams ogłosił konkurs dla kibiców, w którym do wygrania jest podwójne zaproszenie na prezentację zespołu, która odbędzie się 15 lutego w Londynie. Wystarczy zarejestrować się na stronie zespołu i odpowiedzieć na proste pytanie – jaką nazwę będzie miał samochód ekipy na 2018 rok (FW41). Spośród tych, którzy udzielą poprawnej odpowiedzi, wylosowani zostaną zwycięzcy.